To nie jest udany sezon dla koszykarzy Startu Lublin. "Czerwono-czarni” od początku rozgrywek okupują dolne rejony tabeli i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie sytuacja miała się poprawić.
W miniony weekend lublinianie doznali dziewiątej kolejnej porażki na wyjeździe. Tym razem z ostatnim zespołem ligi, Sudetami Jelenia Góra 79:86.
– Po prostu na tę chwilę nie jesteśmy w stanie wygrywać poza własną halą. Nie mamy graczy do walki w obronie. Paweł Kowalski i Przemek Łuszczewski to za mało.
Tym bardziej, że brakuje im atutu w postaci wzrostu – tłumaczył przyczyny sobotniej porażki Dominik Derwisz, szkoleniowiec Startu.
W lubelskim zespole jest tylko dwóch zawodników, mierzących powyżej dwóch metrów. Jednak 20-letni Sebastian Drążyk nie znajduje uznania w oczach trenera, a Sergiusz Prażmo koncentruje się na zadaniach ofensywnych.
– Brakuje im charakteru, żeby walczyć w destrukcji – twierdzi trener.
Dlatego może w przerwie świątecznej trzeba było zrezygnować z jednego z graczy obwodowych i zatrudnić dobrego podkoszowego.
– Myśli pan, że nie próbowaliśmy? Nie byliśmy w stanie spełnić wymagań finansowych zawodników dostępnych na rynku – wyjaśnia Derwisz.
W tej sytuacji w sobotę wystąpił Kowalski, choć nie był jeszcze gotowy do gry na pełnych obrotach. – Mam trochę zaległości kondycyjnych, ale najważniejsze, że z ręką jest już dobrze. W tym tygodniu bardzo ciężko pracujemy, więc myślę, że na spotkanie z Siedlcami powinienem być przygotowany w stu procentach – mówi Kowalski.
– Po porażce z Sudetami mocno siadło nam morale. Mimo to zmobilizujemy się na najbliższy mecz. Powinno być dobrze, w końcu we własnej hali spisujemy się zdecydowanie lepiej niż na wyjazdach – zapewnia koszykarz Startu.
Do końca sezonu lublinianie zagrają u siebie już tylko trzy razy i to z wyżej notowanymi przeciwnikami – SKK Siedlce, Spójnią Stargard Szczeciński i Startem Gdynia. W pozostałych pięciu meczach "czerwono-czarni” będą musieli radzić sobie bez wsparcia własnej publiczności.
– Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tych porażek poza domem. Jakoś musimy z tym żyć, bo nie zamierzamy zmieniać trenera.
Taki ruch w trakcie sezonu byłby pozbawiony logiki. Nie będziemy też ściągać nowych zawodników. Nie mamy na to pieniędzy – powiedział Cezary Wicha, prezes Startu.