Trochę lat gram w koszykówkę i mogę śmiało powiedzieć, że ten zespół ma przed sobą przyszłość. Będą oczywiście również gorsze momenty, ale mocno wierzę w to, że osiągniemy dobry wynik - rozmowa z Urosem Mirkoviciem, koszykarzem TBV Startu Lublin.
• Jak się czuje pan w zespole TBV Startu Lublin?
- Znakomicie. Mamy świetne warunki do trenowania, a klub zapewnia nam wszystko to, czego aktualnie potrzebujemy. Rewelacyjnie współpracuje mi się również z trenerem Davidem Dedkiem. To bardzo dobry fachowiec. On na treningach jest zawsze uśmiechnięty i widać, że praca z nami sprawia mu sporą przyjemność. Widzimy, jak bardzo zależy mu na osiągnięciu w Lublinie dobrego rezultatu, dlatego jeszcze mocniej przykładamy się do treningów. Wydaje mi się, że w Lublinie jest wszystko, aby osiągać niezłe wyniki.
• Zdążył pan już poznać nowy zespół?
- Tak, w końcu minęło już parę tygodni. Trochę lat gram w koszykówkę i mogę śmiało powiedzieć, że ten zespół ma przed sobą przyszłość. Będą oczywiście również gorsze momenty, ale mocno wierzę w to, że osiągniemy dobry wynik.
• Co może pan wnieść do gry TBV Startu?
- Dałem się poznać jako zawodnik, który gra bardzo ofiarnie. Chcę robić wszystko, żeby mój zespół jak najczęściej wygrywał.
• Włącznie z awansem do fazy play-off?
- Wiem, że o tym marzą wszyscy kibice w Lublinie. Po pierwszych tygodniach widać, że to może być bardzo dobry sezon.
• W jakim sposób trafił pan do Lublina?
- Jak tylko skończył się sezon Polskiej Ligi Koszykówki powiedziałem, że chcę grać albo w Starogardzie Gdańskim, albo w Lublinie. Kiedy dowiedziałem się, że jest szansa trafić do TBV Startu, to bardzo ucieszyłem się z tego powodu. Miałem inne propozycje, ale „czerwono-czarni” byli dla mnie priorytetem.
• Skąd ta miłość do Lublina?
- Powodów jest wiele. Przede wszystkim istotne były dla mnie warunki, w których mogę podnosić swoje umiejętności. Po drugie wiele dobrego słyszałem o organizacji klubu, co dla każdego zawodnika jest ważne. Zachwyciło mnie również cudowne miasto.
• To uczucie może nieco dziwić, bo pana ostatnia wizyta w Lublinie skończyła się skandalem. Polpharma, w której wówczas pan występował, przegrała, a po meczu doszło do scysji. Zamieszani w nią byli kibice z Lublina i zawodnicy ze Starogardu Gdańskiego. Jak pan wspomina tamto wydarzenie?
- Szczerzę mówiąc, to zupełnie o tym zapomniałem. Dopiero pan przypomniał mi o tym zdarzeniu. Myślę, że nie ma sensu do tego wracać. Nawet Anthony Miles, który wówczas był w centrum uwagi, powiedział, że chciałby grać w przyszłości dla Lublina. Wtedy na boisku było sporo nerwów, bo mecz był na styku. Przegraliśmy wówczas zaledwie jednym punktem.
• Robił pan jakiś research na temat TBV Startu?
- Nie. Jedynie krótko porozmawiałem ze Stefanem Balmazoviciem, który grał w Lublinie w poprzednim sezonie. Wszyscy znajomi mówili mi, że to klub zorganizowany na najwyższym poziomie.
• Zaadaptował się już pan w Lublinie?
- Tak. Czuję się tu dobrze, wręcz jak w domu. Nie miałem jeszcze zbyt dużo czasu na spacery po mieście, bo w tej chwili jeszcze mocno trenujemy. Nadrobię to jednak w późniejszym czasie. Już nie mogę się tego doczekać, bo bardzo chcę odkryć duszę tego miasta.
• W Polsce spędził pan już wiele lat. Jakie były początki w naszym kraju?
- Gra w Polsce była jednym z moich ważniejszych celów w karierze. Okazało się, że ten kraj stał się moim drugim domem. Jedynie na początku myślałem, żeby przenieść się jeszcze do jakiegoś innego państwa. Miałem chociażby ofertę z Rumunii. Szybko jednak zaadaptowałem się w Polsce i poczułem, że to jest moje miejsce. Jestem takim typem człowieka, który lubi czuć się lubianym w swoim środowisku. Tu odnalazłem wszystko, czego szukałem. Szybko opanowałem również język. Zresztą serbski i polski są do siebie podobne.
• Chciałby pan przyjąć polskie obywatelstwo?
- Chciałbym. Wiele razy myślałem o takim ruchu. Kiedyś rozmawiałem nawet o tym z ludźmi z Polpharmy. Usłyszałem od nich, że to jest trudny temat. Być może wrócę do niego w Lublinie. Jestem tu tyle lat, dobrze mówię po polsku i czuję, że to mój drugi dom. Właśnie dlatego chciałbym otrzymać polskie obywatelstwo.
Chociaż urodził się w Prisztinie, to Serb w Polsce czuje się jak u siebie w domu. Nic dziwnego, skoro nad Wisłą pojawił się już w 2009 roku. Przez te osiem lat wyjechał z Polski jedynie na kilkanaście miesięcy, aby grać w Crevenie Zvezdzie Belgrad, KK Sloga i KK Igokea. W Polsce kojarzony jest głównie z Polpharmą Starogard Gdański, chociaż zakładał koszulkę również Stelmetu Zielona Góra i Rosy Radom. Teraz spróbuje swoich sił w TBV Starcie Lublin.
Lista osiągnięć Mirkovicia jest bardzo bogata. Najważniejszą pozycję na niej zajmują dwa brązowe medale mistrzostw Polski. W 2011 wygrał również Puchar Polski. W przeszłości był również MVP I ligi serbskiej.