ROZMOWA Z Mieczysławem Czwalińskim, wiceprezesem Polskiego Związku Zapaśniczego ds. szkolenia młodzieży oraz Cementu-Gryfa Chełm
- Walczył o to cały świat, Polska także, ale kluczowe były naciski ze strony krajów, w których zapasy są sportem narodowym, jak Japonia, Turcja, Rosja czy Azerbejdżan. Bez nich mogłoby się nie udać. W Brazylii na pewno nie zabraknie tej klasycznej dyscypliny sportu.
• Jest zagrożenie, że w przyszłości będzie trzeba jeszcze bić się o igrzyska czy też środowisko może spać spokojnie?
- Takie zagrożenie zawsze jest, bo igrzyska olimpijskie to prestiż, to prawie dla każdej dyscypliny sportu najważniejsza impreza i wszyscy chcieliby brać w nich udział. My walczyliśmy ze squashem czy chińskimi sztukami walki. Nie można wykluczyć, że w przyszłości pojawią się nowe dyscypliny z silnym lobby, ale mam nadzieję, że jako środowisko zapaśnicze udowodniliśmy swoją pozycję. W tej chwili zapasy są w programie igrzysk, nie tylko najbliższych, ale także tych za sześć, dziesięć czy czternaście lat i nic nie wskazuje na to, żeby sytuacja miała się zmienić.
• Jak wiele znaczy to dla funkcjonowania klubu, takiego jak Cement-Gryf Chełm.
- Jeżeli zapasy przestałyby być dyscypliną olimpijską, przyszłość klubu byłaby zagrożona. Ciężko byłoby nam utrzymać obecnych sponsorów, a pozyskanie nowych byłoby znacznie trudniejsze. Ale chodzi także o dotacje z budżetu państwa. Proszę zobaczyć, jak traktowane są dyscypliny nieolimpijskie przez Ministerstwo Sportu. To najniższa kategoria, dostają niewielkie pieniądze, z których ciężko jest się utrzymać.
• Obecny sezon jest kolejnym, w którym odnosicie sukcesy na arenie krajowej i międzynarodowej. Wszystko idzie po waszej myśli czy coś jednak byście poprawili?
- Jeżeli chodzi o grupę dziewczyn, to na pewno jako całe województwo, nie tylko Cement-Gryf, jesteśmy najmocniejsi w kraju. Regularnie zdobywamy medale mistrzostw Polski, nasze zawodniczki jeżdżą na mistrzostwa świata i Europy. W tym roku mieliśmy już pięć zapaśniczek na zawodach tej rangi, dwie były blisko podium. Ostatecznie Anna Urbanowicz zajęła piąte miejsce na mistrzostwach Europy juniorek, a Anna Król piąte na mistrzostwach świata kadetek. Tego medalu trochę nam brakuje, bo w poprzednich latach mieliśmy przynajmniej jeden krążek z najbardziej prestiżowej imprezy. Ale sezon jeszcze się nie skończył. Jeśli chodzi o styl klasyczny to mogłoby być lepiej, ale jest nowa grupa, szkolimy i te sukcesy także wśród chłopców powinny przyjść.
• Skoro w grupach młodzieżowych jest tak dobrze, sukcesy odnoszą nie tylko zapaśniczki Cementu-Gryfa Chełm, ale także Suplesu Kraśnik to dlaczego na mistrzostwa świata seniorów z naszego regionu pojechała tylko Katarzyna Krawczyk?
- W grupach młodzieżowych zdecydowanie łatwiej jest utrzymać zawodników. Na seniorów potrzebne są dużo większe nakłady finansowe. Wiadomo, nie są to tak wielkie pieniądze, jak w piłce nożnej, ale dla zapaśniczego klubu nawet wydanie dwóch tysięcy miesięcznie na seniora to duże wyzwanie. Dlatego wielu zapaśników i zapaśniczek po maturze kończy karierę, a dalej rozwijają się tylko najlepsi. To duży problem, bo brakuje ciągłości szkolenia. Zresztą, nie wszyscy rozwijają się w równym tempie. Nie można wykluczyć, ze straciliśmy kilka talentów, które eksplodowałyby w późniejszym wieku, ale nie dostały na to szansy.
• Nawet najlepsi i najpopularniejsi, jak medalista igrzysk olimpijskich Damian Janikowski, narzekają, że na zapasach nie da się porządnie zarobić.
- Akurat Damian jest w o tyle dobrej sytuacji, że jest w Śląsku Wrocław, czyli i ma etat w wojsku. Wiadomo, to nie są wielkie pieniądze, ale spokojnie można utrzymać i siebie i rodzinę. Ale takie wojskowe kluby są w Polsce dwa - Śląsk i Grunwald Poznań. Etaty w wojsku mają też pojedynczy zawodnicy, jak nasza Kasia Krawczyk. Pozostałym ciężko jest utrzymać się z zapasów, tym bardziej, że dzisiaj trudno o stypendia z Ministerstwa Sportu. Dostają je tylko mistrzowie świata i Europy. Całe zaplecze i ci, którym podczas tej jednej imprezy powinie się noga, zdani są na kluby i coraz bardziej zadłużone samorządy.
• Które z chełmskich zawodniczek mogą w niedalekiej przyszłości pójść w ślady Kasi Krawczyk i dołączyć do kadry seniorek?
- Przede wszystkim wspomniana wcześniej Anna Urbanowicz, również Klaudia Klem. Z młodszych dziewczyn Anna Król czy Angelika Dytrych. Do nich należy przyszłość, ale zanim wejdą w seniorski wiek będziemy musieli zaczekać jeszcze kilka lat. W klubie wciąż jest jeszcze siostra Kasi, Karolina Krawczyk - wicemistrzyni Europy juniorek, która z powodzeniem walczyła już wśród seniorek.
• Karolina ma porównywalny talent do starszej siostry?
- Ma bardzo duże możliwości, ale nie do końca wykorzystywane. Poszła na studia dzienne, a to koliduje ze zgrupowaniami kadry narodowej i przygotowaniami do ważnych imprez. Ciężko będzie jej to pogodzić.
• Kasia przed trzema laty sięgnęła po brązowy medal mistrzostw Europy seniorek. Wydawało się, że będzie regularnie przywozić medale z kolejnych imprez...
- To solidna zawodniczka, bardzo ciężko trenuje, realizując program szkoleniowy i ciągle jest w czołówce w swojej kategorii wagowej, ale na sukces składa się bardzo wiele czynników. Przede wszystkim olbrzymie postępy czyni świat. Od momentu wprowadzenia zapasów kobiet do programu igrzysk olimpijskich w Atenach w 2000 roku z roku na rok poziom jest coraz wyższy przy olbrzymich nakładach finansowych na ten sport w Japonii, Rosji, Azerbejdżanie czy Iranie.
• Czy ta zła passa może zostać wreszcie przerwana w Uzbekistanie? Krawczyk będzie biła się o medale?
- Będzie trudno, bo powoli zbliżamy się do eliminacji do igrzysk olimpijskich, wszyscy najlepsi szykują formę i będą walczyć. Niemniej Kasię stać na medal i może go wywalczyć. Poziom jest jednak tak wyrównany, że równie dobrze może się okazać, że będzie blisko tego medalu, ale go nie wygra. Tu decydują detale, jak samopoczucie w dniu zawodów. Jeśli Kasia będzie miała taki swój dzień, stanie na podium.