
Sonda: Czy jesteś za wprowadzeniem nocnej prohibicji w Lublinie?

Temat zakazu nocnej sprzedaży alkoholu w Warszawie obiegł ostatnio cały kraj. Stołeczni radni, póki co wprowadzili prohibicję na terenie dwóch dzielnic. Ale od lipca przyszłego roku ma to już dotyczyć całego miasta. Czy takie rozwiązanie jest potrzebne również w Lublinie? Zapytaliśmy o to miejskich radnych.

Sprawa nocnej prohibicji w Warszawie odbiła się echem w całym kraju. Nic dziwnego – pomysł wprowadzenia takiej regulacji wyszedł od prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Finalnie odwrócili się jednak od niego radni Platformy Obywatelskiej. Pojawiły się spekulacje, że za decyzją radnych stać ma mocne lobby alkoholowe. Na radnych spadła krytyka opinii publicznej.
Dane jasno pokazują, że wprowadzenie zakazy nocnej sprzedaży alkoholu w sklepach pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo. W Krakowie w godzinach obowiązywania uchwały liczba interwencji policji związanych ze spożywaniem alkoholu spadła w lipcu tego roku o blisko 70 proc. w porównaniu z lipcem 2022 roku.
Spada również liczba interwencji straży miejskiej, a co jeszcze ważniejsze – mniej pracy mają lekarze na SOR-ach. Nie inaczej jest z pogotowiem. Ratownicy znacznie rzadziej muszą jeździć do osób z urazami lub nieprzytomnych wskutek spożycia alkoholu czy też poszkodowanych w wyniku pijackich burd.
Nic dziwnego, że na wprowadzenie prohibicji w godzinach nocnych zdecydowało się już prawie 180 samorządów w całej Polsce. Na tej długiej liście nie ma Lublina. Temat jest jednak bardzo gorący i wypada zadać sobie pytanie, czy 300-tysięczne miasto nie zmaga się z takimi samymi problemami, jak Warszawa, Kraków, Wrocław czy Szczecin.
– Jest tu przestrzeń do dyskusji. Kilka lat temu był już poruszany temat sklepów nocnych w centrum i na Starym Mieście. Trzeba zważyć wiele racji. W Lublinie jest dużo imprez plenerowych. Temat nie jest zero-jedynkowy – mówi Piotr Choduń, przewodniczący klubu radnych prezydenta Krzysztofa Żuka.
Co ciekawe, przewodniczący obydwu klubów w lubelskiej radzie mówią tutaj jednym głosem.
– Żeby jednoznacznie podjąć decyzję, musiałbym zobaczyć taki projekt. Trzeba przeprowadzić odpowiednie badania, jak wygląda sprawa bezpieczeństwa, ile miejsc w Lublinie posiada koncesję na sprzedaż alkoholu – ocenia Robert Derewenda, szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości.
W podobnym tonie wypowiada się Magdalena Kamińska. – Nie analizowaliśmy tego tematu na klubie, więc dziś nie jestem w stanie powiedzieć, czy byłabym za czy przeciw – mówi radna prezydenckiego klubu.
Z kolei radny Zbigniew Jurkowski przedstawia problem z innej strony. – Nie wiem, czy taka radykalna decyzja nie byłaby wylaniem dziecka z kąpielą. Na pewno nie jestem za wprowadzeniem tego częściowo, tak jak w Warszawie. To byłoby niesprawiedliwe traktowanie przedsiębiorców, jeśli jeden mógłby sprzedawać alkohol, a drugi dwie ulice dalej już nie mógłby – zauważa Jurkowski. – Potrzebna jest edukacja ludzi. Picie alkoholu to ogromny problem społeczny. Alkohol skraca życie, niszczy rodziny. Musimy mówić młodym ludziom, jakie zagrożenia niesie alkohol, uczyć ich kultury picia. Być może potrzebne byłoby podwyższenie wieku pozwalającego na kupno alkoholu do 21 lat, wzorem np. Stanów Zjednoczonych. Szedłbym raczej w tym kierunku, a nie wprowadzania zakazów, które mogą mieć skutki ekonomiczne. Wielu pracowników sklepów czy stacji beznynowych mogłoby stracić swoje zatrudnienie – dodaje radny.
Bardziej konkretnie mówi w tej sprawie radny Piotr Gawryszczak z PiS. – Prawdopodobnie zagłosowałbym przeciwko takiej uchwale. Wydaje mi się, że w Lublinie nie ma problemu nadmiernego spożycia alkoholu w nocy. W centrum, gdzie najdłużej trwa nocne życie, nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie można kupić alkohol. Nie ma żadnej stacji benzynowej – wyjaśnia Gawryszczak.
Na kontrze do takiego stanowiska jest klubowa koleżanka Gawryszczaka. Radna Elżbieta Boczkowska mówi jednoznacznie, że poparłaby nocną prohibicję. – Jest mnóstwo czasu, żeby zaopatrzyć się w alkohol i normalny człowiek może to zrobić w ciągu dnia. Jeśli zaś ktoś ma problem i musi koniecznie kupić w nocy, to być może powinien poddać się terapii – kwituje Boczkowska.
Jak zatem widać, zdania są podzielone, ale dominują głosy umiarkowane. Być może oba lubelskie kluby potrzebują czasu na wypracowanie wspólnych stanowisk. Pytanie, czy ktokolwiek wyjdzie w ogóle z taką inicjatywą, by poddać temat pod głosowanie. Na dziś temat pozostaje w sferze luźnych dywagacji, choć niewątpliwie przykłady innych dużych miast mogą działać na wyobraźnię.
