MKS Selgros po przegranej rywalizacji w Pucharze Zdobywców Pucharów może już skoncentrować się na lidze. Dzisiaj w ramach kolejnego spotkania o punkty lublinianki zmierzą się u siebie z Ruchem Chorzów. Początek zawodów zaplanowano na godz. 18
W tym roku kibice mistrzyń Polski nie mogą narzekać na formę swoich pupilek, jeżeli chodzi o Superligę szczypiornistek. Podopieczne trener Sabiny Włodek rozstrzygnęły na swoją korzyść dwa trudne mecze. Pokonały na wyjeździe Start Elbląg, a później rozprawiły się przed własną publicznością z Vistalem Gdynia.
Gorzej poszło w Europie, gdzie w ramach 1/8 finału Pucharu Zdobywców Pucharów lepsze okazały się norweskie Żmije z Kristiansand. – Przegrałyśmy ten dwumecz w pierwszym spotkaniu. Gdybyśmy nie pozwoliły rywalkom rzucić tylu bramek w końcówce, tylko przegrały różnicą dwóch, czy trzech trafień, to teraz to my świętowałybyśmy awans – ocenia Iwona Niedźwiedź cytowana przez oficjalna, klubową stronę internetową.
Dzisiaj MKS Selgros znowu nie będzie mógł zagrać w pełnym składzie. Do formy powoli wracają Joanna Drabik i Kamila Skrzyniarz, które w najbliższych tygodniach powinny odgrywać coraz większą rolę w zespole. Nadal trzeba będzie jednak poczekać na powrót do gry Jessici Quintino i Kristiny Repelewskiej. Ta pierwsza zmaga się z zakrzepicą, której nabawiła się przez dalekie podróże samolotem. „Krista” z kolei w Elblągu skręciła kostkę. Obie zawodniczki mają wrócić do gry w przeciągu kilku najbliższych tygodni.
Ruch w obecnych rozgrywkach spisuje się fatalnie. Z 14 występów wygrał zaledwie dwa. Nikogo nie powinna więc dziwić 11, przedostatnia pozycja chorzowianek w ligowej tabeli. W 2016 roku Ruch zdążył przegrać już trzy spotkania. Najwyżej w Piotrowie Trybunalskim, gdzie dostał lanie 22:32. Ostatnio nie poradził sobie przed własną publicznością z Łączpolem AWFiS Gdańsk (25:26).
Dla MKS Selgros będzie to już piąty występ w styczniu. Znowu zaledwie kilka dni po trudnym starciu z Vipers. – Zaraz po meczu jest odnowa, a potem taktyczne przygotowanie na kolejnego rywala. Nie ma kiedy podreperować sił, zregenerować się, przeprowadzić normalnego treningu. Wymusza to na nas ten terminarz – mówi Weronika Gawlik na klubowym portalu mks.lublin.pl.
I dodaje że mimo to ma nadzieję, że uda się zdobyć kolejne punkty. – Wierzę, że nasza kadra trenerska wie, co robi, ma plan na tak trudny okres i ufam jej. Z drugiej strony mogę powiedzieć, że trzy dni to wcale nie tak mało. Popatrzmy na ostatnie mistrzostwa świata. Tam grałyśmy albo dwa mecze w przeciągu 24 godzin albo co 48. To był dopiero problem, przy którym nasze trzy dni są niemal komfortem.