Veljko Nikitović, Tomas Pesir i Łukasz Pielorz mogą odejść z łęczyńskiego klubu.
Veljko Nikitović, Tomas Pesir i Łukasz Pielorz przed wyjazdem na urlopy dogadali się z prezesem Arturem Kapelko odnośnie przedłużenia kontraktów, które kończyły się 30 czerwca. Nowe umowy mieli podpisać po powrocie do Łęcznej. Od rozpoczęcia treningów minął ponad tydzień, a trzej kluczowi zawodnicy "zielono-czarnych” nadal pozostają bez ważnych kontraktów.
– Trochę inaczej się wcześniej umawialiśmy, inaczej jest teraz. Może dlatego, że pieniądze w klubie są mniejsze niż były. Czy biorę pod uwagę, że w zbliżającym się sezonie nie będę występował w GKS Bogdanka? Każdą możliwość muszę brać pod uwagę, bo nie mam w tej chwili nic na papierze. Bardzo chciałbym zostać w Łęcznej, ale nie za wszelką cenę – tłumaczy serbski kapitan "zielono-czarnych”.
– Na ostatnim spotkaniu do dyskusji włączyła się pani prezes Joanna Matejak, wprowadziła trochę zamieszania. Ja liczę, że moje ustalenia z prezesem Kapelko z czerwca nadal są ważne i w piątek podpiszę nowy kontrakt. Jeżeli coś się zmieni, odejdę – dodaje czeski napastnik.
Nikitović, Pesir i Pielorz mają karty zawodnicze na ręku i w każdej chwili mogą wyjechać z Łęcznej. Dla Rzepki strata trzech podstawowych piłkarzy byłaby nie do powetowania. Tym bardziej, że już wcześniej prowadzony przez niego zespół opuścili Paweł Magdoń, Petar Borovicanin, Wojciech Łuczak i Radosław Bartoszewicz, którzy także mieli pewne miejsce w pierwszym składzie.
Szczególnie bolesne byłoby odejście Nikitovia i Pesira. Obydwaj mają mocne charaktery, są walczakami i trzymali w ryzach cały zespół. To na nich miała spoczywać odpowiedzialność za ponowne scementowanie drużyny po zmianach kadrowych.
Serbski kapitan gra w Łęcznej od 2004 roku, z krótką przerwą na występy w rumuńskim FC Vaslui i jest największym ulubieńcem miejscowej publiczności.
Czech trafił do Bogdanki dwa lata temu, ale zdążył zaskarbić sobie sympatię fanów niezwykłą ambicją i sercem, zostawianym na murawie w każdym meczu.
Póki co, wszyscy trzej trenują w Łęcznej, ale na podobnej zasadzie jak jedenastu testowanych zawodników. W środę do zespołu dojechał kolejny, Japończyk Toshigazu Irye, który będzie sprawdzany przez kilka najbliższych dni.
– To lewy pomocnik bądź obrońca. Ostatnio występował na Łotwie – informuje kierownik zespołu Sławmor Nazaruk. Znanych nazwisk jak nie było, tak nie ma.