Rozmowa z Jackiem Bąkiem, pochodzącym z Lublina byłym piłkarzem, 96-krotnym reprezentantem Polski
- W piątek na ligowe boiska wracają piłkarze Lotto Ekstraklasy. Kogo uważa pan za głównego faworyta rozgrywek?
– Moim zdaniem głównymi faworytami do zdobycia mistrzostwa Polski będą Legia i Lech. Warszawianie prezentują obecnie najlepszą piłkę. Z kolei Lech po zmianie trenera również gra coraz lepiej. Do tego pozyskał kilku wartościowych zawodników i zobaczymy czy będą to umieli przełożyć na boisko. Z kolei warszawianie od dłuższego czasu są etatową drużyną, która zajmuje czołowe miejsca w naszej ekstraklasie i to się nie zmieni. Oby drugi rok z rzędu zakwalifikowali się do Ligi Mistrzów.
- A oglądał pan ich środowy mecz z IFK Marienhamn?
– Tak, rywal nie był zbyt wymagający. Trzeba było wygrać i Legia to zrobiła. Piłka płata czasem figle, ale nie przewiduję innego scenariusza niż wygrana w Warszawie i awans do kolejnej rundy.
- Wracając do Ekstraklasy to w kim można upatrywać potencjalnego spadkowicza? Może w Sandecji Nowy Sącz?
– Ciężko zawyrokować. Liga musi ruszyć i drużyny muszą rozegrać kilka kolejek. Szczerze mówiąc nie widziałem w akcji zespołu z Nowego Sącza. Natomiast wzmocniła się Cracovia, przyszedł trener Probierz i może namieszać w czołówce. Tak samo Jagiellonia, o której wcześniej nie wspomniałem. Zobaczymy jak to się potoczy.
- A ma pan jakieś typy na zawodnika, który zostanie gwiazdą ligi w tym sezonie, jak w poprzednim Odjidja-Ofoe i Vassiljew?
– To też się okaże po kilku kolejkach. Krzysztof Mączyński przeszedł z Wisły do Legii.
- To dobra decyzja tego zawodnika?
– Moim zdaniem bardzo dobra. W zeszłym sezonie miał przejść do Chievo Werona, ale ostatecznie transfer nie doszedł do skutku. Teraz też miał problemy z odejściem. Mączyński chce się po prostu rozwijać. Teraz ma szansę grać w pucharach, a w Krakowie takiej możliwości by nie miał. To zresztą reprezentant Polski i będzie grać niedługo dla nas wszystkich z orzełkiem na piersi. Dobrze, żeby był wtedy w jak najlepszej, optymalnej formie
- Od tego sezonu w rundzie finałowej nie będzie dzielenia punktów. To według pana korzystna zmiana?
– Jedni mówią, że to dobrze inni, że źle. Ja osobiście wolałbym, aby stara formuła z dzieleniem była kontynuowana. Wtedy rozgrywki trzymały w napięciu do ostatniej kolejki. Nie było wiadomo, kto spadnie, a kto zostanie mistrzem. Teraz tych emocji będzie mniej i wszystko wyjaśni się na kilka kolejek przed końcem sezonu.
- W zeszłym sezonie taka formuła pomogła zresztą Górnikowi Łęczna, który walczył do końca o utrzymanie...
– Zgadza się. Niestety, ostatecznie spadli z ligi. Szkoda, ale taka jest kolej rzeczy, tak czasami się dzieje.
- Kilka spotkań łęcznian oglądał pan z trybun. Jakie były pana wrażenia?
– Pozytywne. Przyjemnie się go momentami oglądało. Szkoda, że sama końcówka okazała się nieudana bo to zadecydowało o spadku.
- A po przyjściu trenera Smudy drużyna grała lepiej?
– Górnik nie grał źle. Widać było, że zawodnicy byli bardzo wybiegani. Czasami jednak w dość głupi sposób łęcznianie tracili bramki. Zespół momentami za bardzo się odkrywał i to było tego konsekwencją. Jednak to już przeszłość. Nie ma co gdybać. Zawsze łatwiej się mówi o czymś gdy jest już po fakcie. Sztuką jest działać tak, żeby spełnić założenia w czasie trwania sezonu aby osiągnąć cel.
- I szkoda, że na Lubelszczyźnie nie będzie ekstraklasy...
– Bardzo szkoda. Tak samo Motor Lublin. Drużyna niemal na ostatniej prostej przegrała decydujący mecz i nie udało jej się awansować do II ligi. Miejmy nadzieję, że w tym roku to się już nie powtórzy i zespół zakończy sezon awansem. Wszyscy czekamy na to już ładnych kilka lat i trzymamy kciuki.