Gdy w 2003 roku Roman Abramowicz kupił Chelsea Londyn postawił przed klubem "proste” zadanie – po raz pierwszy w historii wygrać Champions League. Przez dziesięć lat nie udało się spełnić ambicji bogatego właściciela. Teraz nadarza się okazja, aby wreszcie uczynić im zadość.
Chelsea zwyciężyła, co prawda w FA Cup, ale w Premier League zajęła dopiero szóste miejsce i nie zakwalifikowała się do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Wygrana w sobotę jest dla obu klubów jedyną szansą na uratowanie sezonu. Dzisiaj nikt już nie pamięta, że w drodze do finału Niemcy odprawili z kwitkiem galaktyczny Real Madryt, a Anglicy wielką Barcelonę. Liczy się tylko zwycięzca, który zgarnie cała pulę.
– W ciągu tygodnia nie dało się zapomnieć o tym, co spotkało nas w finale Pucharu Niemiec. Ale to może nawet dobrze. Wiemy, dlaczego przegraliśmy z Borussią 2:5, jakie błędy popełniliśmy i w jaki sposób ich uniknąć grając z Chelsea – zapewnia Mario Gomez na oficjalnej stronie Bayernu.
Od najlepszego niemieckiego napastnika i wspierających go Arjena Robbena i Francka Ribery'ego będzie zależało bardzo wiele. Niemiec, Holender i Francuz w samej tylko Bundeslidze strzelili razem 50 bramek i zaliczyli 29 asyst. Frank Lampard na łamach angielskich mediów twierdzi, że Bayern to nie tylko "Robbery”.
Wydaje się jednak, że wykluczenie z gry tego niezwykle efektywnego tercetu jest receptą na sukces Chelsea.
W tej sytuacji jak kojący balsam podziałała na niego z pewnością wiadomość o powrocie do zdrowia Davida Luiza. Partnerem Brazylijczyka na środku obrony będzie najprawdopodobniej Gary Cahill, który również trenuje już na pełnych obrotach.
Sytuacja kadrowa Bayernu nie jest wcale lepsza. W sobotę nie zagrają na pewno wykartkowani David Alaba, Holger Badstuber i Luiz Gustavo, a występ Daniela van Buytena stoi pod znakiem zapytania.
The Blues mają coś do udowodnienia kibicom i sobie samym. Pokolenie Lamparda, Terrego i Didiera Drogby powoli kończy swój piłkarski żywot. A przecież żaden z tych znakomitych piłkarzy nie ma w dorobku Pucharu Mistrzów.
Jeśli nie teraz, to kiedy? Jeśli nie z osłabionym Bayernem, to z kim? Ale Bawarczycy wychodzą z tego samego założenia. Tym bardziej, że zagrają u siebie, na Allianz Arena, gdzie mogą liczyć na wsparcie kilkudziesięciu tysięcy fanów.
Początek meczu o godz. 20.45. Transmisja w Polsacie i NSport.