Obie drużyny dzielą w tabeli zaledwie dwa punkty, obie mają aspiracje sięgające awansu. Jeżeli GKS Bogdanka i Arka Gdynia na poważnie myślą o tym, żeby w następnym sezonie zagrać w T- Mobile Ekstraklasie, nie mogą pozwolić sobie na porażkę. Remis nie zadowoli nikogo.
– Po meczu z Arką do końca rozgrywek zostanie jeszcze sześć kolejek. Żeby wywalczyć promocję musimy wygrywać wszystkie mecze, nie tylko u siebie, ale też na wyjeździe – dodaje były reprezentant Polski.
Tyle, że zdobywanie punktów poza własnym stadionem jest w tym sezonie największym problemem "zielono-czarnych”. W czternastu spotkaniach wygrali tylko trzy razy, gromadząc czternaście "oczek” – najmniej spośród wszystkich zespołów z czołówki.
W rundzie wiosennej podopieczni Piotra Rzepki wygrali na wyjeździe z KS Polkowice 4:1, ale później przyszły porażki 0:1 z GKS Katowice i 1:3 z Wisłą Płock przed tygodniem.
– Nafciarze mieli sporo szczęścia, bo długimi fragmentami siedzieliśmy na nich, stwarzaliśmy sobie dogodne sytuacje, ale zamiast strzelić wyrównująca bramkę, straciliśmy piłkę i trzeciego gola. Tym razem nie popełnimy takiego błędu. Mam nadzieję, że na trybunach pojawi się sporo kibiców, którzy dopingiem poniosą nas do zwycięstwa w tym arcyważnym spotkaniu – dodaje Radosław Bartoszewicz, pomocnik GKS.
Oba zespoły przystąpią do niedzielnego meczu w najsilniejszych składach. W Arce może zagrać aż czterech piłkarzy, związanych wcześniej z klubem z Łęcznej. Wallace, który trafił do Trójmiasta zimą oraz Sławomir Mazurkiewicz i Janusz Surdykowski mają pewne miejsce w pierwszym składzie, a z roli dżokera przyzwoicie wywiązuje się Bartłomiej Niedziela.
– Sentymentów nie będzie, ale na pewno wrócą wspomnienia, bo bardzo miło kojarzę Lubelszczyznę. Spotkanie z byłymi kolegami będzie też świetną okazją, żeby się przełamać, bo na razie jestem na bakier ze skutecznością. Kto wie, może w Łęcznej strzelę ze dwie bramki – zastanawia się Surdykowski.