Rozmowa z Dariuszem Jareckim, pomocnikiem Górnika Łęczna
- W meczu z Puszczą zszedł pan z boiska z kontuzją. Co się dokładnie stało?
– Cały czas mam problem z mięśniem dwugłowym. Za każdym razem gdy się troszeczkę podleczę, to później ta znów zaczyna mi dokuczać. Muszę pójść do lekarza, który powie mi co jest nie w porządku. Póki co, to cały czas nie dogrywam meczów i tylko się niepotrzebnie frustruje.
- Puszcza pokonała was po typie spotkania, które często określa się mianem "meczu walki".
– Wiedzieliśmy, że to beniaminek, który przyjedzie do nas wyszarpać te punkty. Nie spodziewaliśmy się wielkiej gry. Wydaje mi się, że nieźle weszliśmy w to spotkanie i narzuciliśmy swój styl. Jednak niepotrzebnie stracona bramka trochę podcięła nam skrzydła. Ciężko się gra w sytuacji, gdy zespół z Niepołomic ustawił się praktycznie całym zespołem w szesnastce. Trzeba też powiedzieć sobie jasno, że brakuje nam „kilera”, który w polu karnym rywala utrzyma lub zastawi piłkę. Ewidentnie brakuje kogoś z nosem do strzelania bramek. Obecnie nie mamy nikogo takiego w składzie i trener musi na siłę szukać alternatyw. Nie strzelamy bramek. Fajnie, że w niektórych meczach dobrze się bronimy i gramy na „zero z tyłu”, ale co z tego, skoro nie trafiamy trafiać do siatki rywala.
- Zaryzykowałbym także stwierdzenie, że brakuje wam klasycznego rozgrywającego w środku pola. Próbujecie atakować głównie skrzydłami, a w środku chyba nie ma kim?
– Nie chciałbym mówić, że nie ma kim. Po prostu każdy z nas nie dał z siebie tyle ile mógł. Próbujemy kreować sytuacje, ale widać, że nam to topornie wychodzi.
- Do tej pory ta gra w tyłach wyglądała nieźle, ale bramka strzelona przez Puszczę obnaża waszą defensywę, bo było dużo czasu i miejsca, żeby wybić piłkę przed strzałem rywala.
– Nie wiem co na to powiedzieć. Trener nas uczulał, żebyśmy zrobili wszystko, by zdobyć gola jak najszybciej, bo wtedy gra się łatwiej. Zawsze późno strzelamy bramki i potem bronimy wyniku. Czasami jest tak, że popełni się jeden błąd i piłka wpada do siatki. Mieliśmy jednak dużo czasu, żeby odmienić losy meczu i go wygrać.
- Sam pan miał kilka okazji, w których niewiele brakowało do powodzenia.
– No właśnie. Może brakuje mi spokoju i trochę cwaniactwa jakiego potrzebuje napastnik.
- W drugiej połowie na boisku pojawił się Sebastian Szerszeń i miał dobrą sytuację do wyrówniania. Potem znów niewiele się działo...
– Nie ma co mieć pretensji do niego, bo wszedł w trakcie spotkania i próbował nam pomóc. Ale nie ma co ukrywać, że brakuje nam takiego zawodnika jak Przemek Pitry, jego doświadczenia i siły. Napastnik z Niepołomic taki właśnie był – utrzymywał dużo piłek i czasami dawał spokój swojej obronie. Nam bardzo przydałby się gracz, który z jednej sytuacji mógłby strzelić bramkę i nie potrzebuje dużo więcej okazji na zdobycie gola.