(fot. TOMASZ LEWTAK/MOTORLUBLIN.EU)
Dla jednych to będzie szansa na uratowanie sezonu, a dla drugich okazja do sprawienia kolejnej niespodzianki. W środę o godz. 17.30 w Hrubieszowie tamtejsza Unia zagra w finale Pucharu Polski na szczeblu województwa lubelskiego z Orlętami Spomlek Radzyń Podlaski
Na papierze zdecydowanym faworytem wydaje się trzecioligowiec. W końcu obie ekipy dzielą aż dwie klasy rozgrywkowe. Trener biało-zielonych Damian Panek zdaje sobie jednak sprawę, że gospodarze będą „gryźć” trawę i przestrzega swój zespół przed lekceważeniem przeciwnika.
– Wygrana w środę to dla nas obowiązek. Wiemy, że Unia będzie starała się nam przeciwstawić przede wszystkim wielkim zaangażowaniem i determinacją. Piłkarsko mamy jednak przewagę i musimy to wykorzystać – mówi szkoleniowiec Orląt.
Jak jego piłkarze podchodzą do meczu? – Przede wszystkim traktujemy finał jako szansę na uratowanie sezonu. Po drugie od dawna nie wygraliśmy, więc chcemy się w końcu przełamać po ostatnich niepowodzeniach. Zdajemy sobie sprawę, że nie raz zdarzało się już, że ten niżej notowany zespół potrafił sprawić faworytowi psikusa. Dlatego nie ma mowy o żadnym lekceważeniu. W meczach z Powiślakiem, czy Orlętami Łuków motywacji nam nie zabrakło i teraz będzie podobnie. Pokora, pokora i jeszcze raz pokora, a będzie dobrze – dodaje opiekun ekipy z Radzynia Podlaskiego.
Trzecioligowiec od kilku tygodni ma sporo problemów kadrowych. Kiedy po kontuzjach, czy zawieszeniach za kartki ktoś wróci do gry, to za chwilę wypadają inni. Wszystko wskazuje na to, że w środę nie będzie mógł wystąpić kapitan biało-zielonych Arkadiusz Kot. Zresztą marne są szanse, że w ogóle wybiegnie jeszcze na boisko w tym sezonie. Urazu w meczu z Motorem doznał za to Patryk Szymala i jego gra też stoi pod dużym znakiem zapytania. – Jak zwykle mamy trochę problemów ze składem, ale musimy sobie jakoś poradzić.
Przedstawiciel zamojskiej klasy okręgowej po raz pierwszy zaszedł w Pucharze Polski aż tak daleko. Dla Unii sam występ w finale, to duża sprawa. Ekipa z Hrubieszowa nie ma nic do stracenia i chociaż niewielu stawia na piłkarzy Dariusza Herbina, to doświadczony szkoleniowiec przekonuje, że w środowym spotkaniu wszystko jest możliwe.
– Niby z jednej strony stanie drużyna profesjonalna, a z drugiej amatorska. To jednak sport, a w nim różne rzeczy się zdarzały. Może rywal jednak nie zagra na sto procent? Może szczęście nam dopisze? A może rozegramy najlepsze zawody w tym sezonie? Nikt nie daje nam wielkich szans, ale nie możemy się poddać przed meczem i na pewno tego nie zrobimy. Mam do dyspozycji wszystkich zawodników i znowu postaramy się sprawić niespodziankę – wyjaśnia Dariusz Herbin.