Piłkarze Hetmana w cuglach wygrali IV ligę. Teraz działaczy czeka jednak sporo pracy. Aby sprostać wymaganiom wyższej klasy rozgrywkowej trzeba przede wszystkim szerszej kadry
Jeszcze przed zakończeniem rozgrywek kibice klubu z Zamościa dostali kilka dobrych informacji. Najpierw umowę przedłużył Damian Pupeć, a później to samo zrobili zawodnicy, którzy mają za sobą bardzo dobrą rundę wiosenną: Paweł Myśliwiecki i Dawid Skoczylas. Ten pierwszy, chociaż stracił ostatnie mecze z powodu kontuzji, to i tak zdążył strzelić 13 bramek. „Skoczi” też miał trochę kłopotów ze zdrowiem, ale kiedy grał, to był motorem napędowym akcji ofensywnych.
Wiadomo już, że podopieczni Jacka Ziarkowskiego wrócą do zajęć 8 lipca. Plan przygotowań cały czas jest dopinany. – Pracujemy nad szczegółami, jeżeli chodzi o letnie przygotowania. Czekają nas rozmowy z zawodnikami i w tym temacie masę pracy musi wykonać głównie nasz zarząd. Chcemy jednak, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik i żebyśmy byli gotowi na pierwszy mecz w trzeciej lidze w stu procentach – wyjaśnia trener Ziarkowski.
Czy zanosi się na jakieś ubytki w kadrze? – Szczerze mówiąc muszę jeszcze ze wszystkimi porozmawiać zanim zdecydujemy. Dajemy sobie kilka dni na odpoczynek, bo ten sezon był dla nas bardzo męczący, ale zaraz wracamy do pracy – dodaje szkoleniowiec Hetmana.
Wyjaśnia także, jakie klub ma plany transferowe. Na giełdzie nazwisk pojawili się na razie piłkarze Chełmianki: Damian Drzewiecki i Rafał Kursa. – Najlepiej byłoby wzmocnić każdą formację. Będę rozmawiał z prezesami na ten temat, bo nawet pucharowy mecz z Chełmianką pokazał, że nadal mamy za wąską kadrę. W nowych rozgrywkach nie możemy sobie pozwolić na takie sytuacje – przekonuje popularny „Ziaro”.
A skoro o finale Pucharu Polski mowa, to jak to się w ogóle stało, że w samej końcówce mistrz IV ligi przegrał wygrany mecz? – Po przerwie skorygowaliśmy nasze ustawienie i zaczęliśmy funkcjonować bardzo dobrze, zepchnęliśmy nawet rywali do obrony, Po objęciu prowadzenia za szybko poczuliśmy się zbyt pewnie. Druga sprawa to fakt, że nasi zawodnicy w kluczowych sektorach boiska opadli z sił i prosili o zmiany. Na boisku było za dużo młodych chłopaków, zabrakło dojrzałości. Przegraliśmy w najgorszy możliwy sposób, bo wszystkie karty były po naszej stronie. Chyba nawet Chełmianka nie wierzyła, że może ten mecz odwrócić. Stał się jednak cud, a dla nas to była lekcja na przyszłość. Najważniejsze, żeby wyciągnąć pozytywne wnioski – mówi szkoleniowiec ekipy z Zamościa.