Wielkie emocje w Końskowoli. Powiślak przegrywał z Ładą 0:2 i 2:3, ale w doliczonym czasie gry gospodarze uratowali jeden punkt. Bohaterem został Damian Koprucha, który zdobył dla swojej drużyny trzy bramki
Początek meczu zdecydowanie należał do gości. Już w siódmej minucie Janusz Birut świetnie huknął z dystansu i otworzył wynik. 120 sekund później mogło być 0:2, ale tym razem piłka minęła bramkę Powiślaka. W 23 minucie nie pomylił się za to Patryk Dorosz i głową podwyższył prowadzenie ekipy z Biłgoraja.
W tym momencie do pracy zabrali się podopieczni Łukasza Gizy. Sporo ożywienia do gry gospodarzy wniósł Walery Nikiczuk, który kilka razy próbował strzałów na bramkę. W 43 minucie po podaniu Damiana Kopruchy zawodnik z Ukrainy przymierzył w poprzeczkę. Na przerwę w dużo lepszych humorach schodzili jednak piłkarze Łady.
Druga odsłona? Powiślak szybko wrócił do gry. Koprucha już w 52 minucie zaliczył kontaktowe trafienie po strzale z dystansu. Drużyna z Końskowoli naciskała, naciskała i w 73 minucie dopięła swego. Koprucha był faulowany w polu karnym rywali i sam poszkodowany nie pomylił się z „wapna”. W końcówce obudzili się piłkarze Bartłomieja Kowalika. W 86 minucie Przemysław Krzyszycha przymierzył do siatki bezpośrednio z rzutu wolnego z około 30 metrów i zrobiło się 2:3! Wydawało się, że jest po zawodach. Tym bardziej, że w doliczonym czasie gry z drugą żółtą kartką boisko opuścił Maciej Pięta. To wcale nie powstrzymało miejscowych, bo udało im się wywalczyć jeszcze jedną jedenastkę, którą na gola zamienił ponownie Koprucha. Ręką w swoim polu karnym zagrał Krzyszycha, ale przyjezdni mieli duże pretensje o obie decyzje sędziego.
– Niby przegrywaliśmy 0:2 i 2:3, ale z przebiegu zwłaszcza drugiej połowy zasłużyliśmy na wygraną. Praktycznie nie schodziliśmy z połowy rywali, oni oddali jeden strzał na naszą bramkę po przerwie. Kiedy wyrównaliśmy na 2:2 byłem przekonany, że jeszcze zdobędziemy komplet punktów. Trzeba jednak się cieszyć, że uratowaliśmy jeszcze to jedno „oczko” – mówi trener Giza.
– Szkoda tego spotkania. Rywal rzeczywiście zdominował nas w drugiej odsłonie. Mimo wszystko potrafiliśmy odpierać ich ataki. Myślę, że gdyby nie sędzia, to byśmy ten mecz wygrali. Rzadko wypowiadam się na temat pracy arbitrów, ale wydaje mi się, że Powiślak tym razem miał dwa rzuty karne, których nie powinno być. Żal tego wyniku, bo do 93 minuty prowadziliśmy. Trzeba się z tym jednak pogodzić i grać dalej – ocenia Bartłomiej Kowalik, trener gości.
Powiślak Końskowola – Łada 1945 Biłgoraj 3:3 (0:2)
Bramki: Koprucha (52, 73 i 90+3-obie z rzutów karnych) – Birut (7), Dorosz (23), Krzyszycha (86).
Powiślak: Bicki – Pyda (31 Bogusz), Grzegorczyk, Antoniak, Kazubski, Dudkowski, Murat (67 Łukaszuk), O. Leszczyński (33 Nikiczuk), Pięta, Koprucha, Gil.
Łada: Szawara – Raduj, Krzyszycha, Chmura, Poliwka (66 Poznański), Czok (90 Larwa), Birut, Nawrocki, Nesterenko (38 Paćkowski), Skubis (62 Hanas), Dorosz.
Żółte kartki: O. Leszczyński, Pięta, Grzegorczyk – Nesterenko.
Czerwona kartka: Pięta (Powiślak, 90+1 min, za drugą żółtą).
Sędziował: Maciej Łasocha (Biała Podlaska).