Zawodnicy Górnika Łęczna nie mieli wiele czasu na świętowanie awansu. Dzisiaj wieczorem normalnie już trenowali. – Chcemy wygrać oba mecze, które nam zostały – zapewniają słowami swojego kapitana.
To nie był łatwy okres dla górniczego zespołu. Przez ten czas klub przetrwał kilka kryzysów, przetoczyło się przez niego kilkudziesięciu piłkarzy i pięciu szkoleniowców, którzy z różnym powodzeniem próbowali przywrócić mu dawny blask.
Udało się dopiero szóstemu z kolei – Jurijowi Szatałowowi, który przyszedł do Łęcznej przed rozpoczęciem obecnego sezonu i choć nie miał wiele czasu na zbudowanie mocnego zespołu, mądrze wyselekcjonował zawodników i potrafił poprowadzić ich do awansu.
– Na początku sezonu nikt tego nie przewidział i nie wierzył, że możemy osiągnąć taki rezultat. Kiedy przyszedłem do Łęcznej dziennikarze pytali mnie po zamknięciu okienka transferowego, czy będziemy w stanie osiągnąć chociaż takie miejsce jak w poprzednich rozgrywkach, czy może lepsze, przed rokiem Górnik był na dwunastej lokacie. Odpowiedziałem wtedy, że zajmiemy dziesiątą pozycję, jednak wyszło trochę lepiej, z czego mamy dużą radość i satysfakcję – powiedział szkoleniowiec na konferencji prasowej po sobotnim meczu w Grudziądzu.
Wśród tych, którzy najbardziej cieszą się z awansu są kibice Górnika. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie spodziewali się, że ich ukochany zespół znów może występować w ekstraklasie.
Po tym jak klub zmienił nazwę na GKS Bogdanka postanowili założyć Górnika 1979 Łęczna, z którym przeszli drogę z B klasy do lubelskiej klasy okręgowej.
Latem pierwszoligowiec powrócił jednak do tradycyjnej nazwy, a fani na trybuny stadionu przy Al. Jana Pawła II.
Od tej pory kibice wspierają Veljko Nikitovia i spółkę nie tylko podczas spotkań domowych, ale także w trakcie wszystkich wyjazdów. Dzisiaj pojawili się na treningu, żeby podziękować piłkarzom za ponowne wprowadzenie Górnika na piłkarskie salony.
Do zakończenia sezonu w pierwszej lidze pozostały jeszcze dwie kolejki. Piłkarze Górnika mają do zrealizowania jeszcze jeden cel – obronę pierwszego miejsca i wygranie ligi.
– Tylko zwycięzcy są pamiętani. Dlatego serię czterech wygranych chcemy przeciągnąć do sześciu. Poza tym pierwsze miejsce zawsze jest lepsze od drugiego – stwierdził Nikitović.
Za ich plecami trwa walka o awans. Blisko powrotu do ekstraklasy jest GKS Bełchatów, ale na wpadkę wicelidera czyhają Arka Gdynia i Dolcan Ząbki.