ROZMOWA Z Mateuszem Pielachem, zawodnikiem GKS Bogdanka
– To prawda, ale taka jest piłka nożna i to jest w niej najpiękniejsze. Spotkanie było dosyć wyrównane, choć może z lekką przewagą naszego przeciwnika. Jednak cały mecz graliśmy konsekwentnie i z wiarą, że na naszym boisku w końcu uda się zdobyć komplet punktów. Tak jak robiliśmy to wcześniej w rundzie jesiennej. No i zdobyliśmy trzy punkty, ale jak wszyscy widzieli, było to bardzo szczęśliwe zwycięstwo.
• Powinniście podziękować piłkarzom Arki, a przede wszystkim pan. Bo w przeciwnym razie nie byłoby okazji, aby zademonstrować kołyskę.
– Trochę nam ułatwili zadanie, ale ich błędy wynikały z naszej gry. Strzeliliśmy dwa gole i mogliśmy zrobić kołyskę, a nawet dwie. Czekałem na to. Kocham cię Franiu! We wtorek urodził mi się syn i to dla niego te bramki.
• Los wam sprzyjał, już w drugim kolejnym meczu.
– Zdecydowanie tak. Szczęście nam dopisuje i niech to się nie zmienia.
• Pomimo prostego błędu, do bramkarza Arki chyba nie można mieć pretensji. W końcu to dzięki waszej grze ofensywnej… zmarzł na kość.
– Był zmarznięty i zabrakło mu koncentracji. Nie miał za dużo pracy, a do tego zbliżał się też koniec spotkania. W łatwy sposób dał się zaskoczyć.
• Mało składnych akcji, mało również strzałów.
– Na razie tak to wygląda, ale myślę, że z czasem powinno być coraz lepiej. To był dopiero nasz drugi występ po długiej przerwie. W dodatku zima wciąż nie powiedziała ostatniego słowa.