Sven Goran Eriksson wezwał angielskie media i kibiców, by „nie zabijały” Wayne’a Rooneya za czerwoną kartkę w przegranym meczu z Portugalią. – Miejcie wobec niego cierpliwość. To złoty chłopak angielskiej piłki. Nie zabijajcie go – błagam was o to – powiedział Szwed, który kończy pracę z kadrą.
Anglia – Portugalia 0:0 po dogrywce, karne 1:3
Anglia – Frank Lampard (obroniony), Owen Hargreaves (gol), Steven Gerrard (obroniony), Jamie Carragher (obroniony).
Portugalia – Simao Sabrosa (gol), Hugo Viana (słupek), Armando Petit (przestrzelony), Helder Postiga (gol), Cristiano Ronaldo (gol).
SKŁADY
Anglia: Robinson – Neville, Ferdinand, Terry, A. Cole – Beckham (52 Lennon, 119 Carragher), Lampard, Hargreaves, Gerrard, J. Cole (65 Crouch) – Rooney.
Portugalia: Pereira – Monteiro, Carvalho, Meira, Nuno Valente – Petit, Maniche, Tiago (74 Viana), Figo (86 Postiga), Cristiano Ronaldo – Pauleta (63 Simao Sabrosa).
Żółte kartki: Terry, Hargreaves (A) – Petit, Carvalho (P). Czerwona kartka: Wayne Rooney (62, Anglia). Sędziował: Horacio Elizondo (Argentyna). Widzów: 52 000.
Napastnik Manchesteru United już nieraz pokazywał, że zdolny jest do najgłupszych zachowań na boisku. Teraz też zachował się jak idiota. Rooney musiał opuścić boisko po tym, jak brutalnie faulował Ricardo Carvalho – nadepnął mu na krocze. Sędzia Horacio Elizondo nie wahał się ani chwili i wyjął czerwoną kartkę. Co wam to przypomina? W podobny sposób Anglia odpadła w 1/8 finału w 1998 roku, kiedy w meczu z Argentyną czerwoną kartkę ujrzał David Beckham. Prasa brytyjska nie okazała wtedy najmniejszej litości. Więc dlaczego tym razem ma być inaczej...
Wyspiarze mają niebywałego pecha i niebywałą umiejętność niestrzelania rzutów karnych. Mogą nawet mówić o kompleksie konkursów jedenastek. Przed dwoma laty, w Euro 2004 Anglia również wpadła na Portugalię, której bohaterem został bramkarz Ricardo. Wtedy jego gol z rzutu karnego w ostatniej serii zdecydował o awansie do półfinału mistrzostw Europy. Teraz obronił trzy karne...
Zespół Luiza Felipe Scolariego (w Korei i Japonii wywalczył Puchar Świata z Brazylią) został wykartkowany w 1/8 finału z Holandią, dlatego pauzować musieli Deco i Costinha. I Anglia to wykorzystywała, była groźniejsza, a prym wiódł niezmordowany Owen Hargreaves. Szkoda że w 52 min arbiter z Argentyny nie dostrzegł zagrania ręką w „szesnastce” Nuno Valente, wydłużając listę fatalnych sędziowskich pomyłek. Choć, jak udowodnił konkurs rzutów karnych, to wcale nie musiało oznaczać gola. Trud dziesięciu walecznych zniweczył bezmyślny Rooney, który podeptał Ricardo Carvalho oraz pchnął Cristiano Ronaldo. Mimo osłabienia podopieczni Erikssona wciąż nie ustępowali rywalom. Do karnych.
Stadion w Gelsenkirchen, najpierw okazał się „trumną” dla polskiej reprezentacji, teraz dla Anglii. Reprezentacja z Wysp Brytyjskich, zawsze uważana za faworyta, znowu nie osiągnęła sukcesu na wielkiej imprezie.