Do zakończenia sezonu w I lidze pozostały jeszcze trzy kolejki. Górnik wciąż broni się przed spadkiem, choć łęcznianie ostatnio zaczęli zdobywać punkty, w tym na wyjazdach.
"Zielono-czarni” podciągnęli się w górę tabeli po dwóch wygranych, w Lublinie i Stalowej Woli. A od czterech kolejek pozostają niepokonani. Ta seria ściśle związana jest z przyjściem na ławkę trenerską Mirosława Jabłońskiego.
– Czasem drużynie potrzebny jest impuls i w tym wypadku przyniosło to pozytywny skutek – mówi Jakub Wierzchowski, który właśnie w czterech ostatnich spotkaniach strzegł łęczyńskiej bramki, zastępując Sergiusz Prusaka.
– To fakt, że od kiedy wszedłem do składu, nie przegraliśmy meczu, ale mam nadzieję, że tak pozostanie już do końca sezonu. Wciąż musimy martwić się o utrzymanie.
W ubiegłych rozgrywkach wystarczyło niewiele ponad trzydzieści punktów, a teraz nawet czterdzieści może być za mało. Trudno w tej chwili bawić się w jakieś wyliczanki, bo w ostatniej serii zwyciężyły chyba wszystkie drużyny broniące się przed degradacją.
To fajna sytuacja dla kibiców, bo dużo się dzieje, jednak trochę gorsza dla nas, piłkarzy.
– Nasze położenie nadal jest ciężkie. Mamy niewielką przewagę nad strefą spadkową. Po ostatniej kolejce w tabeli zostało zachowane status quo.
Każdy mecz będzie szalenie ważny i każdy szalenie trudny – podkreśla Krzysztof Dmoszyński. A pierwszy już w środę, o godz. 19 z ŁKS Łódź, jeszcze niedawno walczącym o ekstraklasę.
Czy z drużyną, która wyjdzie na boisko wyluzowana, będzie łatwiej o komplet punktów? Zdania są podzielone.
– W naszej sytuacji, to nie ma aż takiego znaczenia – twierdzi Kuba Wierzchowski. – Po prostu, bez względu o klasę rywala, z każdym zespołem musimy poszukać wygranej. Choć oczywiście, to na nas będzie ciążyła znacznie większa presja.
Do najbliższego spotkania musimy podejść tak samo, jak do każdego innego, maksymalnie skoncentrowani. W końcu mamy o co grać. Walczymy o punkty, utrzymanie, pieniądze i kontrakty. Mimo że znowu będziemy osłabieni, to bez dwóch zdań, mamy zespół, który stać na pierwszą ligę – kończy.
Przeciwko łodzianom w ekipie gospodarzy zabraknie Grzegorza i Piotra Bronowickich, Krzysztofa Kazimierczaka, Kamila Oziemczuak, Nildo i Prejuce'a Nakoulmy. W dodatku ten ostatni może nie zagrać już do końca sezonu. Po kartkach wraca za to Veljko Nikitović.
Jednak zmartwień kadrowych nie brakuje też u przeciwników. – To jedna z przyczyn, że nie zdobyliśmy awansu – mówi trener ŁKS Grzegorz Wesołowski.
– Młodzież starała się, walczyła, ale w decydujących momentach brakowało doświadczenia. Czy w Łęcznej postawie na młodych? Zagramy w podobnym składzie, jak z Górnikiem Zabrze, czyli bez Roberta Łakomego, Dariusza Jackiewicza, Roberta Sieranta, Marcina Adamskiego, Damiana Nawrocika i nie przyjedzie też Tomasz Hajto.
Mój czas w roli szkoleniowca ŁKS również dobiega końca. Co prawda mam jeszcze ważny kontrakt, ale już skierowałem pismo o rozwiązanie umowy za porozumieniem stron.