W najbliższej kolejce Azoty będą szukać punktów na parkiecie Zagłębia Lubin. I może to dobrze, bo w obecnych rozgrywkach podopieczni trenera Marka Motyczyńskiego wszystkie punkty wywalczyli właśnie w halach przeciwników.
– Oglądaliśmy to spotkanie na płycie – tłumaczy Jerzy Witaszek, prezes Azotów. – Był to bardzo zacięty mecz. W szeregach Zagłębia zabrakło na kole Pawła Orzłowskiego, a jego nieobecność była aż nadto widoczna. Być może nasi rywale przeżywają jakiś kryzys. My zamierzamy podtrzymać serię zwycięstw na wyjeździe.
Plany sternika puławian zamierzają zrealizować również szczypiorniści. Do zespołu wrócili już kontuzjowani Michał Szyba i Sebastian Płaczkowski. Szkoleniowiec nie ma jednak wielkich powodów do optymizmu.
– Znowu dopadła nas jakaś infekcja. Najgorzej jest z Olegiem Semionowem. Ale na dolegliwości uskarżają się też Mateusz Kus i Paweł Sieczka – wylicza Marek Motyczyński.
– Martwi mnie także uraz Dymitrija Afanasjeva. W meczu w Gdańsku nasz skrzydłowy został mocno poobijany. Zagłębie to zupełne inny rywal niż AZS. Gospodarze preferują obronę 6-0, podczas gdy nasz ostatni przeciwnik grał z nami agresywnie 3-2-1.
Oczywiście jesteśmy przygotowani na różne warianty i będziemy walczyć o kolejne punkty. Jeśli drużyna zrealizuje konsekwentnie założenia taktyczne, możemy przywieźć dobry wynik.
O tym, jak można wygrać z Zagłębiem, najlepiej wiedzą piotrkowianie i ich trener Piotr Dropek, doskonale przecież znany w Puławach.
– Bronić szczelnie, rzucać celnie – stwierdził z humorem były trener Azotów. – Zwyciężyliśmy konsekwencją w defensywie, narzuciliśmy swój styl. Zagłębie ma solidny, stabilny skład, jednak można je pokonać.