Jeszcze tydzień temu mało kto wierzył, że SPR AZS Pol Lublin zdoła zakończyć sezon sukcesem.
W półfinałach rywalizacja toczy się do trzech wygranych. Ponieważ Łączpol w ligowej tabeli po sezonie zasadniczym był wyżej niż SPR, to w Gdyni odbyły się dwa pierwsze mecze. Jeden lublinianki wygrały 30:25, drugi przegrały 28:33.
Dwa kolejne spotkania zostaną rozegrane w Lublinie, a ewentualne piąte, znowu w Trójmieście.
W SPR nikt jednak nie bierze pod uwagę takiej ewentualności.
– Nastroje są bojowe. Jesteśmy nastawione na ciężką walkę, ale nie dopuszczamy do siebie myśli, że możemy przegrać, choć jedno spotkanie.
Najważniejszy będzie sobotni mecz i to na nim przede wszystkim się skupiamy. Jeżeli wygramy, to w niedzielę zagramy bez presji i łatwiej będzie nam przesądzić sprawę awansu – stwierdziła Ewa Wilczek.
Trener Edward Jankowski ma spory ból głowy, bo w treningach nie uczestniczą chore Anna Baranowska oraz Izabela Puchacz.
Tę pierwszą w bramce może zastąpić Justyna Jurkowska bądź Weronika Mieńko, ale Puchacz nie ma wartościowej zmienniczki na środku rozegrania. Wydaje się jednak, że mimo osłabienia obie zawodniczki będą gotowe na mecze z gdyniankami.
Cały czas nie wiadomo też, kiedy do zdrowia powróci Sabina Włodek. Największa gwiazda SPR na pewno nie zagra z Łączpolem, ale na finał, o ile jej koleżanki wywalczą awans, może być gotowa. – W tej chwili nie wiem jeszcze, co z tego wyjdzie.
Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy, przechodzę rehabilitację. 18 kwietnia mam spotkanie kontrolne i wtedy zapadnie ostateczna decyzja czy będą mogła wrócić do sportu – powiedziała Włodek, która po tym sezonie, podobnie jak Monika Marzec, zakończy karierę.