Rafał Majka brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. W kolarskim wyścigu ze startu wspólnego Polak zajął trzecie miejsce i zdobył tym samym pierwszy medal dla naszej reprezentacji w Brazylii.
W nocy z piątku na sobotę polskiego czasu w Rio de Janeiro rozpoczęły się XXXI Igrzyska Olimpijskie. Już drugiego dnia rywalizacji otworzył się polski worek z medalami. Wszystko za sprawą Rafała Majki, który fenomenalnie spisał się w wyścigu kolarskim ze startu wspólnego.
Polskę reprezentowało czterech zawodników: Michał Gołaś, Maciej Bodnar, Michał Kwiatkowski i Majka. Największe oczekiwania wiązaliśmy z występem dwóch ostatnich. Obaj odnosili już wcześniej sukcesy na wielkich kolarskich imprezach, ale nie mogli pochwalić się dotychczas medalem igrzysk olimpijskich. Mało kto spodziewał się jednak, że to zmieni się w Brazylii. Bukmacherzy w roli faworytów widzieli raczej innych zawodników. Polacy, owszem, wymieniani byli wśród kandydatów, ale raczej przy dłuższych wyliczankach. Większe szanse dawano Kwiatkowskiemu, ale to Majka założył brąz na szyję.
Na sukces zapracowała cała reprezentacja. Przed ostatnim podjazdem „Kwiatek”, który długo utrzymywał się na prowadzeniu, zwolnił nieco na zjeździe i pomógł koledze. – Zrobiliśmy razem dobrą akcję. Michał poczekał na mnie na górze, a potem poszła taka petarda. Nawet sam nie wiem, jak zjeżdżałem. Wiedziałem, że musimy ryzykować. Ja pomogłem Michałowi na mistrzostwach świata w Ponferradzie, a teraz on pomógł mi. Jesteśmy drużyną – powiedział Majka w rozmowie z portalem sportowefakty.pl.
Na czele znaleźli się świetni górale, którzy narzucili mordercze tempo. Kilka razy atakował Vincenzo Nibali. W końcu udało mu się uciec, a razem z nim zabrali się Majka i Kolumbijczyk Sergio Henao. Na jednym ze zjazdów towarzysze Polaka niespodziewanie się przewrócili i 26-latek z Zegartowic samotnie pokonywał ostatnie kilometry.
– Przeżegnałem się przed zjazdem i chyba pomogło. Kiedy rywale się położyli, widziałem tylko rowery. Chyba jeden przeskoczyłem. I pomyślałem: jadę po złoto. Za mną zostali kolarze bardziej defensywni, silniejsi. Tacy, którzy lepiej radzą sobie na płaskim. Później łapały mnie jednak takie skurcze, że nie miałem już siły finiszować – zdradził nasz zawodnik.
Niecałe dwa kilometry przed metą dopadli go Greg Van Avermaet i Jakob Fuglsang. Zachowali więcej sił i niemal jednocześnie wpadli na metę. Mistrzem olimpijskim został Belg. Majka finiszował pięć sekund później jako trzeci.
– Jestem szczęśliwy. Zespół wykonał dziś zajebistą pracę, a ja później poszedłem solo i próbowałem ją wykończyć. Pod górę dałem z siebie wszystko i nie odstawałem od najlepszych. Zasłużyłem na podium – zakończył polski bohater.
Brąz Majki to pierwszy medal biało-czerwonych na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Zawodnik grupy Tinkoff kolejny zapisał się tym samym złotymi zgłoskami w historii polskiego kolarstwa. Przed nim na podium igrzysk olimpijskich stali jedynie Czesław Lang w 1980 roku w Moskwie (srebro) oraz Mieczysław Nowicki w 1976 roku w Montrealu (brąz)