Lublinianie nie sprostali niżej sklasyfikowanej drużynie RCS Radom ulegając 1:3
Lublinianie dali się zaskoczyć w dwóch pierwszych setach. Z jednej strony musieli zmierzyć się z dobrze dysponowanym tego dnia rywalem po drugie, z samymi sobą. – Presja wyniku chyba nas zjadła. Zaczęliśmy popełniać proste błędy – przyznaje opiekun LKPS Politechnika Maciej Kołodziejczyk.
Paweł Rejowski i spółka długo nie mogli wskoczyć na właściwe tory. – Radom nie pozwolił nam rozwinąć skrzydeł – kontynuuje Kołodziejczyk. Gospodarze bardzo skutecznie wybijali z rytmu przyjezdnych. Dwie porażki w dwóch kolejnych odsłonach sprawiły, że LKPS marząc o końcowym triumfie musiał okazać swoją wyższość w trzech kolejnych setach. Tak się nie stało. Jedynie w trzecim przyjezdni mogli cieszyć się ze swojej postawy.
LKPS Politechnika lepiej radził sobie w ataku, bloku i zagrywce. Efektem była wygrana 25:20. Szkoda, że w grze gości nie było pomysłu na kontynuację postawy z wygranej partii. Kto wie jaki bieg zdarzeń mielibyśmy, gdyby podopieczni trenera Kołodziejczyka wygrali także czwartego seta. – Była na to szansa, ale w roli głównej wystąpili sędziowie. Ich niektóre decyzje nie były spójne ze stanem faktycznym meczu – ubolewa szkoleniowiec lublinian. – Nie robimy tragedii z porażki w Radomiu. Najgorsze w naszej sytuacji byłoby dramatyzowanie. Siądziemy na spokojnie z zawodnikami i przeanalizujemy to, co się wydarzyło, wyciągniemy wnioski. Przed nami najpierw jeden mecz sobotni, następnie druga konfrontacja w niedzielę, obie w naszej hali. Na razie przegraliśmy bitwę, ale wojna nadal trwa – zapowiada trener Kołodziejczyk.
RCS Radom – LKPS Politechnika Lublin 3:1 (25:19, 25:20, 20:25, 28:26), stan rywalizacji 1-0
LKPS: Kwiecień, Rejowski, Seliga, Czubiński, Borris, Jesień, Cymerman (libero) oraz Polczyk, Kaniewski, Antoszak, Kostniak, Malec, Toborek.