W pierwszym meczu na własnym parkiecie w obecnym sezonie Avia Świdnik pokonała Neobusa Niebylec 3:2
Świdniczanie przystępowali do występu przed własnymi kibicami po dwóch tygodniach przerwy – w poprzedniej kolejce Avia bowiem pauzowała. W dorobku „żółto-niebieskich była wygrana na wyjeździe w pięciu setach z KKS Kozienice i porażka 1:3 z Błękitnymi Ropczyce.
W secie pierwszym i drugim gospodarze pokazali się z bardzo dobrej strony. – Graliśmy dobrze na skrzydłach, robiliśmy krzywdę rywalowi zagrywką – mówi Piotr Maj, drugi trener zespołu ze Świdnika. Asami serwisowymi popisywali się m. in. Marcin Kurek i Michał Baranowski. Kibice, którzy przybyli do sali gimnastycznej SP nr 7 mogli być zadowoleni.
Zdecydowanie gorzej było w dwóch kolejnych odsłonach. – Siadła nam zagrywka i przyjęcie od razu zaczęliśmy mieć problemy z wyprowadzaniem ataku. Mało graliśmy środkiem – zauważa szkoleniowiec. Teraz to goście przejęli inicjatywę. Neobus prowadził już 13:9, 19:12, 23:17. Ostatecznie zwyciężył do 19. Podobny przebieg miał czwarty set. Jedynie na początku był remis (5:5). Wraz z upływem czasu i kolejnych akcji goście odjeżdżali z wynikiem. Było 12:6, 19:8, 21:13. Tę partię przyjezdni wygrali 25:14. Tym samym mecz zaczynał się od nowa i do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break.
Ostatnią odsłonę świdniczanie rozpoczęli słabo. Widać było, że w głowach gdzieś siedziały jeszcze przegrane z trzeciej, a szczególnie z czwartej partii. Avia przegrywała już bowiem 2:4. Na szczęście zdołała doprowadzić do remisu 5:5, by chwilę później prowadzić 8:7, 11:9, 12:9. W ataku problemy przyjezdnym sprawiał Marcin Kurek. Nie obyło się bez nerwowości i dodatkowych emocji. Noebus doprowadził do remisu po 13. Dwie ostatnie akcje należały już do gospodarzy, którzy zwyciężyli 15:13 i 3:2 w spotkaniu. – Liczy się zwycięstwo, choć wiadomo, że lepiej byłoby, gdybyśmy wygrali 3:0 lub 3:1 – podsumował trener Maj.
Avia Świdnik – Neobus Niebylec 3:2 (25:16, 25:17, 19:25, 14:25, 15:13)
Avia: Misztal, Kurek, Machowicz, Żywno, Guz, Baranowski, Bonisławski (libero) oraz Sajdak, Pigłowski, Kasiura, Gajosz.
LPKS Politechnika Lublin lepszy od KKS Kozienice
Goście nie przyjechali do Lublina tylko po to, aby łatwo oddać punkty. W obecnym sezonie to solidna drużyna, z którą wiele ekip będzie mieć jeszcze problemy. O sile KKS przekonali się lublinianie. Każdy z setów był bardzo zacięty.
W partii otwarcia walka o wygraną trwała do końca. Więcej opanowania wykazali gospodarze, którzy zwyciężyli 25:23. Jeszcze bardziej przekonującym wynikiem zakończyła się druga odsłona. W niej podopieczni trenera Macieja Kołodziejczyka prowadzili grę dyktując swoje warunki. Dobry serwis, skuteczny atak i blok złożyły się na okazałe zwycięstwo do 15.
Gdyby nie brak szczęścia to także trzeci set zakończyłby się wygraną miejscowych. Siatkarzom LKPS zabrakło niewiele do przechylenia szali. Ulegli 23:25 i konieczne było rozegranie kolejnej partii. W niej losy rywalizacji znowu rozstrzygnęły się w końcówce. Tym razem to gospodarze wyszli z niej zwycięsko.
W meczu urazu nabawił się rozgrywający LKPS Politechnika Wojciech Kwiecień.
LKPS Politechnika Lublin – KKS Kozienice 3:1 (25:23, 25:15, 23:25, 25:22)
LKPS: Kwiecień, Rejowski, Polczyk, Czubiński, Zięzio, Jesień, Cymerman (libero) oraz Antoszak, Kostaniak, Seliga, Toborek, Borris.