ROZMOWA Z Tomaszem Dryłą, komentatorem żużlowym Canal Plus
W niedzielę Speed Car Motor Lublin rozgromił na swoim torze Arge Speedway Wandę Kraków 69:21. Mecz był bardzo jednostronny. Jeden z najbardziej znanych komentatorów w naszym kraju – Tomasz Dryła, który pochodzi z Lublina, jest bardzo zachwycony tym co dzieje się w Lublinie.
- Na początek jak ocenisz nasz mecz? Wynik podobny do tego co działo się w Rybniku (ROW Rybnik pokonał Car Gwarant Start Gniezno 68:22 –red.).
– Dokładnie tak. Jakub Kępa, dyrektor sportowy przeliczył bonusy w kontekście wypłaty. Kto ma więcej zapłacić, my czy prezes Mrozek? Okazało się, że z bonusami mamy jeden punkt więcej do zapłacenia, także wygraliśmy rundę (śmiech).
- Ale chyba nie mamy się czego martwić? Jak Ty w ogóle spoglądasz na to co się dzieje w Lublinie swoim eksperckim okiem?
– Z jednej strony to jest oko eksperckie, ale z drugiej mocno zaangażowane. Jestem Lubelakiem z krwi i kości, sercem całym. Jestem zachwycony za każdym razem, gdy mogę przyjechać do Lublina, a szczególnie na żużel. Nie jestem obiektywny, ale jest naprawdę super. Nigdy nie jest perfekcyjnie, nie mam na myśli nic konkretnego, a raczej to, że zawsze może być lepiej. Wiem, że osoby, które zarządzają klubem już mają setki pomysłów, co zrobić, aby było fajniej.
- Chyba nie skłamię jak powiem, że jesteś najlepszym komentatorem w Polsce. Masz obowiązki w stacji telewizyjnej, która transmituje rozgrywki ekstraligi, jednak jak tylko nadarzy się okazja to chyba starasz się przyjeżdżać do Lublina.
Zawsze. Nie raz tak było w ubiegłym roku, że w piątek zawody w Lesznie, w nocy do auta i do Lublina na mecz w sobotę, a potem na niedzielę do Zielonej Góry. Jak tylko jest jeden dzień wolny to od razu jadę, a jak mam okazję być z mikrofonem na stadionie na który się kiedyś wchodziło po tych przeklętych betonowych schodach, które się nie zmieniły, a za dzieciaka były atrakcją to serce i dusza się radują, oczy się śmieją. Jestem mocno związany z Lublinem i jestem przeszczęśliwy, że teraz jestem w troszeczkę innym miejscu na tym stadionie.
- Czyli za rok widzimy się na stadionie na meczach PGE Ekstraligi, tylko że wtedy ty jako komentator w telewizji?
– Chyba, że mi zabronią (śmiech).
- Byłbyś za mało obiektywny?
– Tak całkiem serio to obym miał taki problem, czyli że Motor wejdzie do ekstraligi, a wtedy jestem przekonany, że osobiste emocje zostawię na trzy godziny i sobie poradzę. Życzyłbym sobie, abym miał takie problemy.
- Jak ocenisz dotychczasową ligę? Sześć kolejek za nami, Motor niepokonany. Jaka przyszłość przed nami?
– Niewiadoma. To jest żużel. Dla mnie najważniejsze mecze to będą play-off’y, bo jestem pewny, że one będą. Jedziesz cały sezon dobrze, wszyscy są podekscytowani, ale przychodzi półfinał i masz dwa mecze. To co było się nie liczy. Albo wygrasz albo zapraszamy za rok. Takie sytuacje są i nie trzeba ich daleko szukać. Trzeba spokojnie i pewnie pracować, budując morale drużyny, bo takie mecze jak ten z Wandą temu służą. To był bardzo ważny mecz i dlatego Motor pojechał go w optymalnym składzie. Należy dbać nie tylko o wynik i lubelska drużyna to robi. W półfinale trzeba kogoś rozjechać, a potem w finale jedziesz i masz gdzieś z tyłu głowy, że w razie czego jest ten baraż, a jak przegrasz półfinał to cię nie ma. Także na razie czekamy do play-off.