

Rozmowa z Jakubem Bednarczykiem, piłkarzem Górnika Łęczna

- Przetrawiliście już nieudaną inaugurację z Polonią Bytom?
– Na pewno trochę tak. Zrobiliśmy dokładną analizę, ale wynik 0:3 nie do końca oddaje to, co działo się na boisku. My mieliśmy swoje szanse i to spotkanie mogło się zakończyć zupełnie inaczej. Wiadomo jednak, że liczy się przede wszystkim wynik, który nas mocno zabolał. Przepracowaliśmy jednak to spotkanie i mamy nadzieję, że efekty już wkrótce będą widoczne.
- Nie jest chyba łatwo się podnieść, kiedy dostaje się gola już w pierwszej minucie?
– Dokładnie, od razu gra się ciężej. Z drugiej jednak strony mieliśmy dużo szans, szybko mogliśmy wyrównać. Głównym problemem było to, że ta bramka jednak nie wpadła. Nie chcę wnikać w szczegóły, co nie grało, to zostaje w szatni. Wszystko jednak przegadaliśmy, przeanalizowaliśmy i wiemy, co musimy zrobić, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła.
- A nie ciąży wam już troszkę ta seria meczów bez zwycięstwa? Ostatni raz z trzech punktów cieszyliście się 21 kwietnia. Nie udało się też wygrać żadnego z meczów sparingowych, a nowy sezon też rozpoczęliście od porażki...
– Nie jest to nic przyjemnego, od dłuższego czasu nie wygrywać, ale taka właśnie jest piłka. Nie patrzymy za siebie, tylko skupiamy się na tym, co przed nami. Tak, jak mówiłem, wszystko było przeanalizowane. W meczu z Polonią mieliśmy też swoje sytuacje, a to plus. Nie ma jednak co ukrywać, że jesteśmy głodni wygranej i trzech punktów.
- Nie będzie jednak łatwo przerwać kiepską passę. Przed wami spotkanie z Ruchem Chorzów, później w terminarzu są: Puszcza Niepołomice, Stal Mielec i GKS Tychy...
– Myślę, że większość tych drużyn będzie się biła o awans do PKO BP Ekstraklasy. Na pewno każda chce wejść ligę wyżej i każda ma swoje plusy i minusy. My jednak patrzymy na siebie, jak chcemy grać, jak wejść w te spotkania, a na każdego rywala mamy swój sposób. Wierzę, że możemy wygrać z każdym z tych zespołów.
- W niedzielę czeka was wizyta w Chorzowie...
– W Ruchu jest wielu piłkarzy technicznych, którzy potrafią zrobić różnicę na boisku. W oczy rzuca się naprawdę duża jakość kadry. My jednak skupiamy się na swojej grze i na tym, co sztab szkoleniowy przygotował na tego rywala. Wszystko i tak jest w naszych głowach i nogach.
- Jest pan już w Górniku od kilku lat, w lecie sporo się zmieniło w waszej kadrze, pojawił się też nowy trener. Jak układa się współpraca z Maciejem Stolarczykiem?
– Każdy szkoleniowiec ma swoją wizję. Trener Stolarczyk bardzo dobrze przekazuje nam swoją. Moim zdaniem współpraca jest naprawdę bardzo dobra, trener rozmawia ze wszystkimi otwarcie. Wyjaśnia nam, co można zrobić lepiej i ta komunikacja naprawdę jest bardzo fajna.
- A jak to się w ogóle stało, że gra pan teraz na pozycji prawego obrońcy? W grupach młodzieżowych Bayeru Leverkusen występował pan głównie w roli lewego skrzydłowego...
– Tak naprawdę do 15 lub 16 roku życia grałem na tym lewym skrzydle. Zaczynałem jednak tak naprawdę jako napastnik. Szybko trenerzy dostrzegli jednak moje atuty wydolnościowe, wtedy zostałem przesunięty na skrzydło. Na tej pozycji spędziłem sporo lat, w Leverkusen chyba do drużyny U-17. Pierwszy raz zostałem wypróbowany na boku obrony ze względu na to, że mogłem biegać z jednej strony boiska na drugą i za bardzo się tym nie męczyłem (śmiech). Od tego momentu coraz częściej występowałem w defensywie, aż w końcu zostało tak na stałe.
- A ta zmiana pozycji panu w ogóle pasowała?
– Jak najbardziej. Ja cieszę się, że mogę grać jako prawy obrońca. Dzięki temu, że mam przeszłość z przodu, to mogę się dobrze podłączać do akcji ofensywnych i pomagać chłopakom w ataku: strzelać i asystować. W defensywie wiadomo, ważna jest dyscyplina. Trzeba wrócić, bo obrońca w pierwszej kolejności jednak powinien być od bronienia.
- W Bayerze Leverkusen nie udało się trafić na Floriana Wirtza, ale w drużynie nie brakowało chyba innych, znanych dzisiaj nazwisk?
– Dokładnie tak, chyba taką najjaśniejszą postacią był Kai Havertz. Graliśmy razem chyba z osiem lat, a on w tamtych czasach zawsze występował na „dziesiątce”.
- Macie jeszcze jakikolwiek kontakt?
– Powiedziałbym, że obecnie taki średni. Czasami się kontaktowaliśmy, ale w ostatnich latach jednak coraz mniej.
