Ponad 120 portretów, 10 kompozycji, nowatorska aranżacja. W Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL na Starym Mieście w Lublinie Leszek Mądzik autorsko oprowadza po jubileuszowej wystawie. Nam opowiada o 35 latach wystaw, o tym, jak galeria uzupełnia teatr i o operze Mozarta we Lwowie, nad którą właśnie pracuje – Rozmowa z Leszkiem Mądzikiem, reżyserem, scenografem, malarzem i fotografem, profesorem warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
- Na egzaminie wstępnym na historię sztuki KUL przedstawiłeś zdumionym egzaminatorom swój obraz?
– Tak się zdarzyło. Rzeczywiście, na egzamin przyszedłem z obrazem, pamiętam jak kierownik dziekanatu powiedział: Wie pan, z obrazami to na egzamin pan nie będzie wchodził. Kiedy zapytano mnie na egzaminie o średniowieczny „Tryptyk Zaśnięci Matki Boskiej” Marcina Czarnego, wyskoczyłem na korytarz i przedstawiłem ten obraz, bo tak się złożyło, że szczęśliwie go wcześniej namalowałem i przezornie wziąłem ze sobą. Skomentowałem, dlaczego go namalowałem, co pozwoliło zatrzymać mnie na KUL-u. Natomiast pierwsza moja wystawa pojawiła się w kontekście studenckiego klubu „Kuluary”, w którym pokazałem plakaty, które robiłem od jakiegoś czasu, pisząc je ręcznie.
- Jak doszło do powstania Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL?
– Przeczuwałem, że będzie to kontynuacja tego, co robiłem w teatrze. Dobrym pretekstem był Andrzej Wajda, który wiedział o moim teatrze. Pomogło mi kilka osób i udało mi się namówić go na prezentację wystawy „Notes” w małej piwniczce, która służyła nam za pracownię i magazyn. Tak ją przygotowaliśmy, żeby bardzo mała, sterylna przestrzeń służyła wystawom. Jak to ktoś powiedział: „mała galeria, duże nazwiska”. Tak to się zaczęło. Pojawiła się potrzeba spotkania z innymi artystami.
- Dlaczego?
– Czułem potrzebę, żeby tym, co inspiruje mnie w zobaczonym, nie przeczytanym – podzielić się z widzami. Interesowałem się współczesną sztuką, inspiracją było dla mnie pismo „Projekt”, które dawało szansę prześledzić to, co w sztuce w Polsce i na świecie się działo. Jeszcze wtedy nie znałem tych twórców bliżej, ale byłem pod wielkim wrażeniem. To był drugi element, który mnie pilotował w myśleniu, żeby taką sztukę pokazać. Zaczął się rozdział szukania twórców, którymi byłem zafascynowany i chciałem, by ich prace znalazły się w galerii.
- Abakanowicz, Cieślewicz, Nowosielski, Kuryluk, Lebenstein...
– Oczywiście, tych osób nie znałem wcześniej, ale klimat związany z pojęciem Sceny Plastycznej, dawał zielone światło i zaufanie. Zaczęło się moje docieranie do artystów. Cieślewicz był pod Paryżem, Kuryluk w Nowym Jorku, dotarcie było wyzwaniem.
- Wystawy były w intrygujący sposób inscenizowane.
– Podróżując z teatrem, zaglądałem do muzeów i galerii. Pamiętam, jak w Hamburgu było mi dane oglądać i przeżyć wystawę prac Leonarda da Vinci. Wystawa była bardzo ciekawie zbudowana, kiedy właściwie w ciemnej sali, kiedy widzowie się nie widzieli, dostrzegliśmy tafle szkła, pod którymi były prace. Ta idea do mnie wróciła, kiedy robiłem wystawę „Strach” w Muzeum Narodowym w Kielcach.
- Za wystawami stoją konkretne, czasem nieprawdopodobne historie?
– Tak. Pamiętam, jak przyjechałem do Zakopanego, do Marcina Rząsy, syna Antoniego Rząsy. Tak chciałem pokazać prace Rząsy, że przyjechałem od razu z przyczepką. Przekonywałem syna, a on powiedział mi: wiesz co, tata zastrzegł, żeby jego prace nigdy nie opuszczały galerii w Zakopanem.
- Jak go przekonałeś?
– Powiedziałem: wiesz, będzie gościł u nas na KUL-u papież Jan Paweł II, chciałem z tych rzeźb zrobić trakt, którym on będzie przechodził. To go przekonało, zaczęliśmy owijać rzeźby Antoniego Rząsy i pakować na przyczepkę. Przejście powstało. Papież przechodził korytarzem, gdzie eksponowałem prace. Ku zaskoczeniu służb, podbiegłem do papieża i skomentowałem wystawę. Wtedy dowiedziałem się, że jedna z rzeźb Rząsy jest w jego komnatach w Watykanie.
Romana Cieślewicza znalazłem w małej miejscowości pod Paryżem, przekonując go, żeby jego słynne kolaże wystawić w Lublinie. Będąc na stypendium kościuszkowskim, odwiedziłem Ewę Kuryluk w Nowym Jorku, zgodziła się na wystawę, wiozłem jej tkaniny w walizce. Nie miałem szansy osobiście pojechać do Igora Mitoraja, który przysyłał mi rysunki pocztą. Życzliwie otworzył się na mnie Józef Szajna, potem Władysław Hasior.
- Wystawa, która był trudnym wyzwaniem?
– Bałem się o wystawę Norwida. Jak wiesz, w galerii pojawiły się takie nazwiska jak Stanisław Wyspiański i Bruno Schulz. Bardzo chciałem pokazać Norwida. W Muzeum Literatury w Warszawie spotkałem osobę, która znała mój teatr i przeczuwała, że przyjechał ktoś, kto przeżył spotkanie z Norwidem i chce pokazać jego prace na KUL. Poszliśmy do magazynów, podpisując rewersy dostałem ponad 20 prac. Co musiałem potem czynić? Z lęku o bezpieczeństwo prac codziennie rano przywoziłem je z domu do galerii, wieszałem, spędzałem z nimi dużo czasu i wieczorem zawoziłem do domu. I tak przez miesiąc.
- Galeria stała się częścią teatru?
– To jest silny rykoszet Sceny Plastycznej KUL, osobny organizm, który poszerzył paletę rozumienia mojego teatru. W panteonie artystów, których pokazuje już 35 lat, miałem wiele dużych nazwisk, cieszę się, że przez te lata mogliśmy tu w Lublinie być z nimi. A w większości nawet ich gościć. Rozwinięcie tego, kto był, prowokuje do napisania historycznej książeczki.
- Z czasem z małej piwniczki przeszedłeś w nową przestrzeń na Starym Mieście.
– Dzięki życzliwości miasta Lublin dostaliśmy parter w kamienicy Lubomelskich z opatrznościową ekspozycją odrestaurowanych fresków, które towarzyszą każdej wystawie. Nie powodują konfliktu z pracami artystów, a nawet je uzupełniają.
- Paleta nazwisk znakomita. Co w planach wystawienniczych?
– Nie lubię jubileuszami zamykać potrzeby dalszej pracy. Od paru lat prowadzę w Lublinie Festiwal Scenografii i chciałbym w galerii pokazać prace artystów, których pokazuję na festiwalu.
- A co w teatrze?
– Nie ukryję tajemnicy i powiem o propozycji, która mnie tak cieszy, że się z nią podzielę. To jest propozycja, którą dostałem od dyrektora Opery Lwowskiej, żeby zrobić „Requiem” Mozarta w okrągłą rocznicę głodu na Ukrainie. To jest dla mnie wyzwanie totalne. Robię całość: scenariusz, scenografia, reżyseria. Byłem już kilkakrotnie na miejscu, czekamy, co się urodzi w politycznych wydarzeniach świata.
- Requiem d-moll KV 626 (msza żałobna) powstałe w 1791 roku, jest jednym z największych utworów sakralnych Mozarta, a zarazem jego ostatnią, niedokończoną kompozycją. Temat niesamowity.
– Tak, msza żałobna. Jeszcze Mozart, opera, Lwów. Może nie powinienem tego mówić, że to będzie jakaś symboliczna kropka nad i w tym co robię. Wielkie wyzwanie, wierzę, że Opatrzność sprawi, żeby do tego doszło. Jak będzie, czas pokaże. Przez kwarantannę miałem dużo czasu, żeby wizję tej opery sobie zbudować, mój asystent te pomysły wizualizuje, wskazując zadania w kostiumach i scenografii. Chciałbym, żeby to się zdarzyło. Jak wszystko dobrze się potoczy, to Lublin mając dobrą scenę w CSK też moją operę zobaczy. Jak będzie zdrowie, to damy radę...
Wystawa Jubileuszowa w Galerii Sztuki Sceny Plastycznej KUL
Ponad 120 portretów. 10 kompozycji. Nowatorska aranżacja. Wystawa zawiera zdjęcia artystów, których prace Galeria gościła w minionych latach. Atutem przedstawionego zbioru, są portrety wykonane przez uznanych fotografów oraz przez innych artystów. Galeria Sztuki Sceny Plastycznej KUL obchodzi w tym roku jubileusz 35-lecia. Swoją działalność zainaugurowała w marcu 1986 roku wystawą Andrzeja Wajdy pt. „Notes”.
W ciągu tego czasu prezentowała prace blisko 130 najwybitniejszych polskich artystów i artystek z różnych dyscyplin sztuk pięknych. Dało to możliwość spotkania z ich dorobkiem mieszkańcom Lublina, a często także bezpośredniego kontaktu z twórcami i twórczyniami, których zapraszała na wernisaże. Wśród najwybitniejszych byli m.in. * Magdalena Abakanowicz * Jerzy Nowosielski * Teresa Pągowska * Zdzisław Beksiński * Igor Mitoraj * Józef Szajna * Kazimierz Mikulski * Jan Dobkowski * Andrzej Fogtt * Jerzy Skolimowski.
Udało się również wypożyczać dzieła z kolekcji muzealnych i prezentować prace Aliny Szapocznikow, Cypriana Kamila Norwida, Stanisława Wyspiańskiego, Bruno Schulza, Józefa Czapskiego, Stanisława Ignacego Witkiewicza, Tadeusza Kantora, Zofii Rydet czy Jana Cybisa. W Galerii prezentowano także sztukę lubelskich artystów, m.in. Jana Ziemskiego, Henryka Szulca, Grzegorza Mazurka, Stanisława Bałdygi, Andrzeja Widelskiego.
* Kuratorka wystawy: Liwia Mądzik
* Realizacja wystawy i opieka medialna: Idea Studio
* Galeria Sztuki Sceny Plastycznej KUL, Rynek 8 Lublin
* Wystawa czynna w dniach: wtorek – piątek 14-18; sobota – niedziela 11-18
* Wystawa potrwa do 17 marca 2022 roku