

Piłkarze Motoru już dzisiaj wracają na boisko po przerwie reprezentacyjnej. I od razu czeka ich mecz z gatunku o sześć punktów. Żółto-biało-niebiescy zagrają u siebie z GKS Katowice (godz. 18).

W poprzednich rozgrywkach obie drużyny spisywały się znakomicie i walczyły o miano najlepszego beniaminka. W tym szybko okazało się, że obie dopadł syndrom „drugiego sezonu”. Jedni i drudzy mają swoje problemy, przez co na razie znajdują się w dolnych rejonach tabeli. Motor tuż nad kreską, a GKS nawet w strefie spadkowej.
Mateusz Stolarski przyznał, że jego zespół zatracił swoją tożsamość, ale liczy, że w piątek zobaczy na boisku stary, dobry Motor (więcej na ten temat piszemy poniżej – red). Bez wątpienia zarówno gospodarze, jak i goście będą liczyli na przełamanie. Żółto-biało-niebiescy do tej pory wygrali ledwie raz przed własną publicznością. A było to na... inaugurację sezonu, która miała miejsce 20 lipca. Trzy kolejne występy u siebie, to trzy remisy. W sumie na wygraną „Motorowcy” czekają od czterech kolejek.
Katowiczanie z pięciu wyjazdów przywieźli ledwie punkcik. Co więcej, piłkarze Rafała Góraka w czterech ostatnich spotkaniach też uciułali ledwie „oczko” i mają bilans bramkowy... 1-7.
– Dwóch beniaminków z poprzedniego sezonu, którzy zdobyli 49 punktów i zaliczyli bardzo dobre rozgrywki. Teraz mają w tej pierwszej części grają słabiej. Na pewno w obozie GKS też nastroje będą bojowe. „Gieksa” ma wiele fragmentów w meczach, gdzie wygląda dobrze i niewiele im brakuje, żeby punktować. Z Cracovią niby przegrali 0:3, ale kto widział pierwsze 30 minut, ten musi przyznać, że powinno być 2:0 dla GKS. Mają swoje atuty i wydaje mi się, że powinni mieć więcej punktów niż do tej pory zebrali. W swojej grze nie zrobili drastycznych zmian. Jeżeli sztab przez dwa tygodnie nie chciał wywrócić drużyny do góry nogami, to wiemy, czego się po nich spodziewać. Ja chcę zobaczyć Motor, który tworzy więcej sytuacji pod bramką przeciwnika – wyjaśnia trener Stolarski.
Motor po dziesięciu występach ma na koncie 11 punktów. Słaby start rozgrywek spowodował, że nie brakowało spekulacji o zmianie na ławce trenerskiej drużyny z Lublina.
– Jestem cały czas w kontakcie z prezesem Jakubasem, rozmawiamy też wewnątrz klubu. Ja sam jestem świadomy, że zajmuje takie stanowisko, które ma dostarczać punkty. Mam świadomość, że niezadowalające wyniki mogą spowodować, że moja pozycja może być mniej pewna. Najważniejsze jest jednak to, że trzeba znaleźć dokładną diagnozę, co za to odpowiada. Motor powinien lepiej wyglądać na boisku. Każdego trenera dopada kryzys, to pierwszy, większy z perspektywy punktowej, a teraz musimy się zastanowić, co zrobić, żeby wyjść z tego dołka. Druga rzecz, to co rzeczywiście trzeba zmienić, żeby lepiej grać. Może zmiany w składzie, może w procesie treningowym i na tym się skupiam. Dużo przepracowałem godzin nad samorozwojem, żeby wiedzieć, że ja dalej musze robić swoje. Wygrana w piątek po dobrym meczu może diametralnie zmienić nastroje – wyjaśnia szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich.
