To ci historia! Po raz kolejny mecz Avii Świdnik z Czarnymi Połaniec można określić mianem szalonego. Gospodarze szybko prowadzili 2:0, na początku drugiej połowy przegrywali 2:3, a w doliczonym czasie gry jednak wygrali... 5:3. Sukces rodził się jednak w wielkich bólach.
W ostatnich latach to już tradycja, że Avia i Czarni dostarczają kibicom sporej dawki emocji. W poprzednim sezonie starcia tych ekip kończyły się wynikami: 3:3 i 4:3 dla drużyny z Połańca. W sobotę na stadionie przy ul. Sportowej znowu można było obejrzeć grad goli.
W 19 minucie przyjezdni stracili piłkę w środku boiska. Wystarczyły dwa podania, a już zrobiło się 1:0. Najpierw Szymon Kamiński zagrał do Andrija Remeniuka, a Ukrainiec oddał futbolówkę na lewe skrzydło. Tam znalazł się oczywiście Marcin Pigiel, który mimo trudnej sytuacji i bardzo ostrego kąta, zdecydował się na strzał. Wyszło znakomicie, piłka odbiła się od słupka i wylądowała w siatce.
Po około 180 sekundach gospodarze cieszyli się już z drugiego gola. Tym razem długie podanie dostał Remeniuk, ale nie kończył sam akcji, tylko wypatrzył lepiej ustawionego Michała Zubera. „Zubi” przegrał pojedynek z bramkarzem. Na szczęście Avia utrzymała się przy piłce. Zebrał ją Remeniuk i po chwili podwyższył prowadzenie ekipy ze Świdnika uderzeniem po ziemi.
Czarni znaleźli się w trudniej sytuacji jednak szybko wrócili do gry. W 29 minucie po centrze z rzutu rożnego, w piątce bramkarza żółto-niebieskich uprzedził Javier Ortiz, który głową zaliczył kontaktowe trafienie. Drużyna Wojciecha Szaconia nie dowiozła korzystnego wyniku do przerwy. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy miejscowi znowu dali się zaskoczyć po rzucie rożnym. Tym razem ekipa z Połańca rozegrała jednak stały fragment gry zupełnie inaczej. Wrzutkę niemal na skraj pola karnego głową zgrał Bartłomiej Kafel. I to zgrał celnie do Ortiza. Rywale kryli Kolumbijczyka „na radar”, bo filigranowy napastnik miał jeszcze czas, żeby „zgasić” piłkę na klatę i uderzyć do siatki.
To nie było ostatnie słowo Ortiza w Świdniku. W 48 minucie żółto-niebiescy spokojnie rozgrywali piłkę na swojej połowie. Spokojnie tylko do czasu, bo w końcu ją stracili. Kolumbijczyk dobrze się zastawił, a próbujący odebrać mu piłkę Rafał Kursa odbił się od niego, jak od ściany. Snajper Czarnych nic sobie z tego nie robił, tylko kapitalnie przymierzył do rogu na 2:3.
Za chwilę Avia wróciła z bardzo dalekiej podróży. Ortiz po raz czwarty umieścił futbolówkę w siatce, ale na ratunek przyszedł boczny arbiter, który zasygnalizował spalonego. Zamiast 2:4 kilkadziesiąt sekund później było już po trzy. Marcin Wieczerzak wyszedł daleko z bramki, żeby zażegnać niebezpieczeństwo i swoje zadanie wykonał. Problem w tym, że podał pod nogi Kamińskiego, który długo się nie namyślając od razu, z kilkudziesięciu metrów uderzył na pustą bramkę.
Kolejne fragmenty? Jedni i drudzy mieli swoje momenty, ale w końcówce to świdniczanie mocno przycisnęli rywali. Efekty przyszły dopiero w samej końcówce. W piątej dodatkowej minucie upragnioną, czwartą bramkę zdobył Kamil Rozmus, który w zamieszaniu pod bramką Czarnych z najbliższej odległości wepchnął piłkę do siatki. Na koniec Wiktor Marek uratował futbolówkę przy linii bocznej, a Arkadiusz Maj oddał ją do Patryka Małeckiego. „Mały” ustalił wynik na 5:3.
Avia Świdnik – Czarni Połaniec 5:3 (2:2)
Bramki: Pigiel (19), Remeniuk (22), Kamiński (54), Rozmus (90+5), Małecki (90+7) – Ortiz (29, 45+1, 48).
Avia: Białka – Zbozień, Kursa (74 Dobrzyński), Rozmus, Kalinowski (55 Assuncao), Kamiński, Zawadzki (55 Uliczny), Pigiel, Zuber (70 Maj), Remeniuk (70 Małecki), Marek.
