Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Lublin

Dzisiaj
18:13

Lublin czeka na więcej lodu

Jolanta Kotlińska - współzałożycielka pierwszego klubu jazdy figurowej i własnej marki "Turkus Ice". Aktywnie <br />
działająca na rzecz rozwoju łyżwiarstwa i rolkarstwa figurowego. Przez lata związana z klubem MKŁ Libella Lublin, <br />
aktualnie z klubem UKŁF Salchow Lublin. Z wykształcenia magister kosmetologii, prowadząca własną działalność. <br />
W wolnym czasie pasjonatka jeździectwa i windsurfingu.
Jolanta Kotlińska - współzałożycielka pierwszego klubu jazdy figurowej i własnej marki "Turkus Ice". Aktywnie
działająca na rzecz rozwoju łyżwiarstwa i rolkarstwa figurowego. Przez lata związana z klubem MKŁ Libella Lublin,
aktualnie z klubem UKŁF Salchow Lublin. Z wykształcenia magister kosmetologii, prowadząca własną działalność.
W wolnym czasie pasjonatka jeździectwa i windsurfingu. (fot. archiwum JK)

O kolejkach na Icemanii, planach miejskiego lodowiska i miłości do łyżew, która nie gaśnie nawet latem, rozmawiamy z Jolantą Kotlińską – instruktorką łyżwiarstwa, współzałożycielką pierwszego klubu łyżwiarskiego w Lublinie

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Spotykamy się w dniu, w którym lubelski wiceprezydent prezydent Tomasz Fulara ogłosił powstanie miejskiego lodowiska na Placu Litewskim. To potrzebna inicjatywa?

- Myślę, że bardzo potrzebna. Widać duże zapotrzebowanie na tego typu aktywność. Na Icemanii, naszym głównym lodowisku kolejki są ogromne, szczególnie w okresie świątecznym. W sezonie zimowym korzysta z niego od 80 do 120 tysięcy osób – to naprawdę fenomen w skali kraju. Z doświadczenia wiem, że świąteczne, mniejsze ślizgawki w centrum miasta, to świetny pomysł – są urokliwe, integrują społeczność, pozwalają rodzinom wspólnie spędzić czas. Plac Litewski to bardzo dobre miejsce – centralne, dobrze skomunikowane i symboliczne. Technicznie dziś nie ma problemu z budową takich obiektów, nawet na nawierzchniach tymczasowych.

Mieszkańcy Lublina powinni być zadowoleni.

- Warto może dodać, że nie jest to nowa idea – w 2006 roku na Placu Litewskim już funkcjonowało małe lodowisko, później przeniesione w okolice hali Globus. Wtedy działało równolegle z Icemanią. W Lublinie swego czasu był też program ministerialny „Biały Orlik”, w ramach którego powstało mniejsze lodowisko przy jednej ze szkół. To nie jest pełnowymiarowa tafla, ale daje szansę lokalnym dzieciom na naukę jazdy. W przeszłości, jeszcze kilkanaście lat temu, mieliśmy w Lublinie więcej takich lokalnych, społecznych ślizgawek – na Felinie, Wrotkowie, Bronowicach. Dziś, przy cieplejszych zimach, potrzebujemy sztucznie mrożonych tafli, a to oczywiście kosztowna inwestycja. Przy obecnym zainteresowaniu, jedno pełnowymiarowe lodowisko w województwie lubelskim, to jednak zdecydowanie za mało. W innych dużych miastach w Polsce często funkcjonują przez większość roku dwa obiekty, w tym małe ślizgawki sezonowe w parkach czy w centrach miast.

Kogo pani spotyka na tafli?

- Zdarza się, że rodzice stawiają dziecko na lodzie już w wieku dwóch, trzech lat. Spotykamy też osoby po siedemdziesiątce, które regularnie przychodzą pojeździć wieczorami. To ogromna radość obserwować taką różnorodność, zwłaszcza całe rodziny. Wiek nie ma znaczenia – ważna jest tylko chęć, podstawowa sprawność fizyczna i przygotowanie. Zawsze zachęcam, by przed sezonem trochę się rozruszać – jak przed nartami.

Mówimy o rekreacji, ale łyżwiarstwo to także sport. Jak wygląda środowisko klubowe w Lublinie?

- Obecnie działają trzy kluby łyżwiarstwa figurowego oraz sekcja hokejowa z długą tradycją. Osoby, które chcą trenować, mają możliwość wyboru – różne grupy, godziny, poziomy zaawansowania. Jeśli chodzi o karierę sportową, to w łyżwiarstwie zaczyna się bardzo wcześnie – często w wieku 3-5 lat. Na początku to nauka poprzez zabawę: pierwsze kroki, jazda do tyłu, proste figury. Dopiero z czasem, krok po kroku, dochodzi się do trudniejszych elementów. W wieku około 13-16 lat zawodnicy, którzy poważnie myślą o karierze w wyczynowym łyżwiarstwie figurowym, powinni już wykonywać skoki podwójne czy potrójne. Łyżwiarstwo to sport młodych. Kariery zaczynają się wcześnie i często kończą już około 18 roku życia. Wpływ ma na to fizjologia: wzrost, masa ciała, okres dojrzewania. Treningi muszą być dostosowane do wieku, ale stres, presja, kontuzje oraz brak środków finansowych kończą tę karierę wcześniej.

W Lublinie mamy takich młodych zawodników?

- Droga w łyżwiarstwie nie jest łatwa. Wiele naszych zawodniczek zaczynało od amatorskiej szkółki łyżwiarskiej, później trenując w klubie. Aktualnie w Lublinie mamy łącznie w trzech klubach około 80 zawodników posiadających licencje Polskiego Związku Łyżwiarstwa Figurowego (PZŁF). Większość osób startuje w grupach dodatkowych zgodnie z kalendarzem zawodów ogólnopolskich. Pojedyncze osoby zaliczyły już starty w kategoriach podstawowych, w których wymagane są już wyższe umiejętności. Warto dodać, że dużą popularnością cieszą się starty w kategoriach amatorskich, gdzie swoje umiejętności mają możliwość sprawdzić również dorośli pasjonaci tego sportu. W tych kategoriach zawodnicy z Lublina mają już pokaźną kolekcję medali. W roku 2017, 2018, oraz 2019 nasza dorosła zawodniczka z Lublina uczestniczyła w Międzynarodowych Mistrzostwach Świata Dorosłych w Oberstdorfie, przywożąc z ostatnich zawodów złoty medal. Tu starty zaczynają się od 28 roku życia i nie ma ograniczeń wiekowych.

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, tutaj na miejscu trudniej jest rozwinąć sportową karierę?

- W sporcie wyczynowym zawodnicy mają treningi po kilka godzin dziennie; 2-4 godzin to dla nich standard. Tymczasem w Lublinie kluby dysponują ograniczonym czasem na lodzie: treningi poranne rozpoczynają się o 6.30, pięć, sześć dni w tygodniu, a dla szkółek, które dopiero przygotowują dzieci do startów, zostaje zwykle tylko około trzech godzin tygodniowo. W sumie daje to zaledwie 8-10 godzin w tygodniu wraz z treningami na sali, co stwarza trudności w uzyskaniu pożądanych wyników. Niektórzy młodzi łyżwiarze z Lublina, którzy chcą się rozwijać, decydują się nawet na przeprowadzkę. Mamy przykłady osób, które przeniosły się do Warszawy, żeby kontynuować treningi. Tam działają szkoły sportowe współpracujące z lodowiskami, gdzie plan lekcji dopasowany jest do zajęć treningowych.

Wyjazd z Lublina jest więc nieunikniony dla tych, którzy wiążą swoją przyszłość z tym sportem?

- Głównym problemem w Lublinie jest ograniczona liczba godzin na lodzie. Lodowisko musi na siebie zarabiać, więc dużą część czasu zajmują ślizgawki dla mieszkańców. Utrzymanie obiektu jest kosztowne, dlatego trudno w pełni poświęcić go treningom sportowym. W innych miastach proporcje są odwrócone. W efekcie zawodnicy z Lublina mają po prostu mniej godzin treningowych. Funkcjonowanie lodowiska przez pięć miesięcy w roku utrudnia poważną rywalizację. Tu właśnie wracamy do punkty wyjścia – bardzo potrzebne są nowe obiekty i dłuższy czas funkcjonowania pełnowymiarowego lodowiska, aby ćwiczyć programy konkursowe.

Mimo to udaje się osiągać sukcesy?

- Mamy zawodników z osiągnięciami, mimo trudniejszych warunków. Nasza szkółka łyżwiarska działa od wielu lat – pierwszy klub powstał w 2010 roku. Co ciekawe, dzisiejsi trenerzy w Lublinie to często byli zawodnicy z tej właśnie pierwszej szkółki. To osoby, które razem trenowały, startowały, zdobywały doświadczenie, a dziś przekazują je młodszym. Część z nich nadal szkoli się w innych miastach, ale sercem są związani z Lublinem. Niestety, trudność polega na tym, że sezon lodowy trwa u nas tylko kilka miesięcy w roku. Trudno więc przyciągnąć trenera z najwyższymi kwalifikacjami, który miałby pracować tutaj tak krótko. To drugi duży problem – obok braku pełnowymiarowych obiektów.

A co dzieje się po zakończeniu sezonu? W końcu przez kilka miesięcy nie ma możliwości trenowania na lodzie.

- Kiedyś była długa przerwa, nawet kilkumiesięczna. Ratowaliśmy się wyjazdami na obozy do Krynicy-Zdroju, czy Giżycka. Teraz sytuacja jest trochę lepsza, bo kluby prowadzą tzw. off-ice’y, czyli zajęcia pozalodowe: streching, trening siłowy, balet, czy ćwiczenia choreografii na sali. Do tego coraz popularniejsze w Polsce stało się rolkarstwo figurowe, w pewnym sensie „siostra” łyżwiarstwa figurowego. Kolebką tej dyscypliny są Włochy, gdzie działają dziesiątki klubów i organizuje się mnóstwo zawodów. W Polsce ten sport rozwinął się po 2020 roku – wtedy łatwiejszy stał się dostęp do sprzętu. Rolki figurowe są prawie identyczne jak łyżwy: zamiast płozy mają specjalną szynę z kółkami, a z przodu – stoper zamiast ząbków. Dzięki temu można wykonywać te same skoki i piruety, co na lodzie. W Polsce działa też Polski Związek Sportów Wrotkarskich, pod który podlega rolkarstwo figurowe.

W Lublinie udało się zorganizować takie treningi na rolkach?

- Na początku było bardzo trudno. Po wielu telefonach udało mi się przekonać tylko jedną salę, żeby udostępniła obiekt do treningów. Wiele miejsc odmawiało, bo obawiano się zniszczenia parkietu. Musiałam przedstawiać certyfikaty potwierdzające, że specjalne kółka używane w rolkach figurowych nie niszczą nawierzchni. Warto dodać, że są różne rodzaje kółek – do jazdy na zewnątrz, po szorstkim asfalcie, i te halowe, które są delikatniejsze i przeznaczone do parkietu lub specjalnej wykładziny, jaką we Włoszech wykłada się hale. Dzięki temu, że jedna sala w Lublinie zaufała naszej inicjatywie, mogliśmy rozpocząć regularne treningi niezależnie od pogody.

Czyli teraz macie już stałe miejsce do treningów?

- Tak, na szczęście tak. MOSiR Lublin wykazał się dużą otwartością i pozwolił nam korzystać z hali także w okresie letnim, gdy lodowisko jest nieczynne. W poprzednich latach było to niemożliwe – obiekt był wtedy zamykany albo wykorzystywany np. przez Miasteczko Ruchu Drogowego. Dzięki tej współpracy możemy trenować przez cały rok, choć i tak często wspomagamy się wyjazdami do innych miast. W województwie lubelskim łatwiej czasem znaleźć wolną halę niż w samym Lublinie – są tańsze, bardziej dostępne, a grafik nie koliduje z innymi sekcjami sportowymi.

I te wyjazdy przynoszą efekty?

- Dla przykładu, dziewczyna, która przygotowywała się u nas do otwartych mistrzostw w rolkarstwie figurowym w Cieszynie, zdobyła srebrny medal. To był konkurs na naprawdę wysokim poziomie. Sukces był wynikiem ogromnej pracy i poświęcenia – zarówno zawodniczki, jak i trenerki, która przygotowywała ją do startu.

Wracając do lodowiska. Icemanię da się lubić?

- Lubię nasze lubelskie lodowisko – jest wysokie, przestronne, z dobrze utrzymaną taflą. Ale największym jego mankamentem jest brak trybun. Ten temat wraca od lat. Zorganizowanie zawodów to prawdziwe wyzwanie – panel sędziowski trzeba „wcisnąć” w przestrzeń, gdzie normalnie przebierają się ludzie. Na innych lodowiskach sędziowie mają swoje wydzielone strefy, zawodnicy– oddzielne wejścia, a publiczność może spokojnie obserwować z trybun. U nas niestety wszystko się miesza. Mamy co prawda antresolę, ale z miejscami stojącymi i otwieraną tylko na czas zawodów. Na co dzień, w szczycie sezonu, problemem są ogromne kolejki i brak wejściówek, co powoduje często rozczarowanie najmłodszych i tych odwiedzających 2-3 razy w sezonie.

A jak jest w innych miastach?

- Lodowiska są bardzo różne. Wiele zależy od tego, kiedy zostały wybudowane. W starszych obiektach nikt nie myślał o estetyce czy komforcie. Ale w ostatnich latach powstały w Polsce naprawdę piękne lodowiska, np. w Bydgoszczy. Tam wszystko jest przemyślane: przestrzeń dla zawodników, szatnia, miejsce na panel sędziowski, trybuny, przeszklone ściany z naturalnym światłem. Jest też kawiarenka z widokiem na taflę, gdzie rodzice mogą obserwować trening swoich dzieci – wspaniałe rozwiązanie. Za granicą też bywa różnie. W Lublinie niestety ograniczeniem był teren – nie dało się już poszerzyć obiektu. Ale mam nadzieję, że kiedyś trybuny jednak powstaną. To byłoby ogromne udogodnienie dla wszystkich – zawodników, rodziców i kibiców.

A w regionie?

- W województwie lubelskim jest kilka lodowisk lokalnych, np. w Kraśniku, Krasnymstawie, Chełmie, Zamościu, Świdniku i Opolu Lubelskim. Niektóre z nich są zależne od warunków atmosferycznych, inne zadaszone i niezależne od pogody, np. to w Opolu. Chełm ma dwa lodowiska – bazowe i nowo otwarte, kameralne, ale z piękną oprawą i bezpłatnym wstępem dla mieszkańców, co ułatwia dzieciom pierwsze spotkania z łyżwami. Szczególnie lubię małe lodowiska. Te lokalne. Często współpracuję z ośrodkami kultury czy MOSiR-ami, organizując zajęcia dla mieszkańców. Ludzie są tam bardzo otwarci, wdzięczni za każdą wskazówkę. Dla wielu z nich to ważna atrakcja i sposób na aktywne spędzanie zimy, a także pierwszy kontakt z profesjonalną nauką.

Domyślam się, że zanim łyżwiarstwo stało się dla pani pracą, było przede wszystkim właśnie taką sezonową, wyczekiwaną atrakcją.

- Moja przygoda z łyżwiarstwem zaczęła się zupełnie naturalnie – tak jak u większości dzieci, podczas zajęć szkolnych. Bardzo szybko zakochałam się w tym sporcie. Nie pamiętam dokładnie swoich pierwszych łyżew. Wiem tylko, że wtedy były to rzeczy luksusowe, więc pewnie miałam jakąś za dużą parę, do której trzeba było coś włożyć w czubek, żeby lepiej pasowały. Dopiero w trzeciej czy czwartej klasie mama kupiła mi moje pierwsze prawdziwe łyżwy figurowe. Od tego momentu spędzałam na lodowisku całe popołudnia. Z przyjaciółką potrafiłyśmy jeździć po kilka godzin dziennie, niezależnie od pogody. Oczywiście były poobijane kolana, gonitwy po tafli, pierwsze młodzieńcze sympatie... Ale przede wszystkim – ogromna frajda. W pewnym momencie na naszym lodowisku pojawiła się pani, która jeździła zupełnie inaczej niż reszta – wykonywała figury, obracała się, robiła skoki. Z koleżanką podglądałyśmy ją z zachwytem i próbowałyśmy naśladować. Po latach łyżwiarstwa próbowałam nauczyć własną córkę.

Udało się?

- Okazało się też, że łyżwy bardzo jej się spodobały. Od tamtej pory regularnie chodziłyśmy na lodowisko, a ja z czasem zaczęłam się coraz bardziej angażować – nie tylko jako mama, ale też jako instruktorka. Wkrótce pojawiły się pierwsze pokazy, jeszcze nie zawody, ale już występy przed publicznością. Po kilku latach wspólnej nauki i zaangażowania w życie szkółki zaczęły się także pierwsze starty w zawodach. Naturalnie włączyłam się w działalność klubu łyżwiarskiego w Lublinie. Pełniłam funkcję w zarządzie i komisji rewizyjnej, co sprawiło, że poznałam łyżwiarstwo od podszewki. Ponieważ coraz częściej słyszałam pytania, czy jestem instruktorką, postanowiłam zrobić kurs instruktorski. Od lat uczę dzieci i dorosłych w klubie sportowym w Lublinie – zarówno podstaw jazdy, jak i bardziej zaawansowanych elementów. Praca z ludźmi daje mi ogromną satysfakcję. Prowadziłam także zajęcia ze studentami, więc doświadczenie pedagogiczne bardzo przydało się na lodzie. Z czasem moja pasja stała się więc drugą pracą.

To chyba najlepsze, co może się przydarzyć. Powie pani coś więcej o swoim najnowszym projekcie?

- Od pewnego czasu dojrzewa też we mnie pomysł stworzenia publikacji o historii lubelskiego łyżwiarstwa. Chciałabym zebrać wspomnienia i materiały od czasów przedwojennych, kiedy na Rusałce (później przy ul Okopowej, czy Grottgera) odbywały się ślizgawki, aż po współczesność. Mam już część archiwalnych zdjęć i prowadzę rozmowy z osobami, które pamiętają początki lodowisk w Lublinie, w tym Globus czy Lubliniankę. To moje małe marzenie – zachować tę historię, zanim zniknie z pamięci osób, które ją tworzyły. Kiedyś zimy były mroźne i lodowiska znajdowały się niemal przy każdej szkole. Dziś to już rzadkość, dlatego tak ważne jest, by pokazywać, że sport ten nadal może łączyć ludzi i dawać radość.

Wydaje się to szczególnie istotne w epoce smartfonów i zaburzeń psychicznych.

- Moim zdaniem lodowiska pełnią ważną funkcję społeczną. Aktywność zimowa przeciwdziała bezczynności, wspiera zdrowie fizyczne psychiczne młodzieży, daje alternatywę dla złych nawyków i w naturalny sposób kształtuje charakter. Sport indywidualny, taki jak łyżwiarstwo figurowe, rozwija poczucie własnej wartości, wytrwałość i samodyscyplinę. Moim celem jest dzielenie się tym doświadczeniem, zachęcanie do aktywności i pokazywanie, że niezależnie od wieku każdy może rozpocząć swoją przygodę z łyżwami i czerpać radość z jazdy.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Marznące opady w dwóch powiatach Lubelszczyzny. Rano możliwa gołoledź

Marznące opady w dwóch powiatach Lubelszczyzny. Rano możliwa gołoledź

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia dla dwóch powiatów województwa lubelskiego. Niebezpieczne zjawiska mogą wystąpić w niedzielny poranek.

Kolejny obrońca Motoru Lublin w kadrze. Marek Bartos z awaryjnym powołaniem

Kolejny obrońca Motoru Lublin w kadrze. Marek Bartos z awaryjnym powołaniem

Kolejny zawodnik Motoru Lublin został powołany do reprezentacji. Marek Bartos skorzystał na kontuzji kolegi i dołączył do kadry Słowacji przed arcyważnym meczem z Niemcami.

Jolanta Kotlińska - współzałożycielka pierwszego klubu jazdy figurowej i własnej marki "Turkus Ice". Aktywnie 
działająca na rzecz rozwoju łyżwiarstwa i rolkarstwa figurowego. Przez lata związana z klubem MKŁ Libella Lublin, 
aktualnie z klubem UKŁF Salchow Lublin. Z wykształcenia magister kosmetologii, prowadząca własną działalność. 
W wolnym czasie pasjonatka jeździectwa i windsurfingu.
ROZMOWA

Lublin czeka na więcej lodu

O kolejkach na Icemanii, planach miejskiego lodowiska i miłości do łyżew, która nie gaśnie nawet latem, rozmawiamy z Jolantą Kotlińską – instruktorką łyżwiarstwa, współzałożycielką pierwszego klubu łyżwiarskiego w Lublinie

Rafał Król zapewnił Stali Kraśnik ważne zwycięstwo, a Świdniczadnka poległa w Kolbuszowej Dolnej

Chełmianka na remis z Wisłoką, proste błędy Świdniczanki i gol na wagę zwycięstwa Rafała Króla w Kraśniku

Chełmianka tylko zremisowała u siebie z Wisłoką Dębica 0:0. Trzy punkty w sobotę wywalczyła Stal Kraśnik, która rzutem na taśmę pokonała Naprzód Jędrzejów. Bez choćby "oczka" z Kolbuszowej Dolnej wracała za to Świdniczanka.

Jeden z kadrów oficjalnego teledysku utworu "Kocham Polskę"  wybranego na playlistę wtorkowego koncertu z Placu Zamkowego w Lublinie z okazji Święta Niepodległości
opinie

Miłość do budki z kebabem? "Patriotyzm" prosto z Lublina

Wtorkowy koncert z okazji Święta Niepodległości na Placu Zamkowym w Lublinie wzbudził we mnie dwa przeciwstawne uczucia - poczucie dumy i żenady. Kilka słów o współczesnym patriotyzmie, polskim sposobie świętowania i specyficznej miłości do ojczyzny zaprezentowanym podczas wspomnianego wydarzenia.

34-latek groził matce podpaleniem domu. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie

34-latek groził matce podpaleniem domu. Sąd zdecydował o trzymiesięcznym areszcie

34-latek z Ryk wszczął awanturę i groził podpaleniem domu. Jego matka, obawiając się spełnienia gróźb, wezwała funkcjonariuszy.

Koniec dobrej passy Podlasia. Wisła II Kraków górą

Koniec dobrej passy Podlasia. Wisła II Kraków górą

Po czterech zwycięstwach z rzędu piłkarze Podlasia musieli się pogodzić z pierwszą od 11 października porażką. Biało-zieloni ulegli w Krakowie rezerwom tamtejszej Wisły 0:2.

Chirurdzy z USK1 usunęli 16-kilogramowy guz. Pacjent od roku zgłaszał dolegliwości

Chirurdzy z USK1 usunęli 16-kilogramowy guz. Pacjent od roku zgłaszał dolegliwości

56-letni pacjent od roku zgłaszał dolegliwości w gabinecie lekarza POZ. Dopiero wykonane USG, a następnie pilna tomografia komputerowa jamy brzusznej ujawniły prawdziwą przyczynę jego problemów - masywny guz przestrzeni zaotrzewnowej.

Fragment sobotniej rywalizacji

PGE Start Lublin w fatalnym stylu przegrał z Zastalem Zielona Góra

Sobotnie spotkanie może śmiało kandydować do grona najgorszych występów lubelskiego Startu w ostatnich latach. W grze czerwono-czarnych zgadzało się bardzo mało, a najbardziej boli brak zaangażowania niektórych zawodników. Efekt końcowy to porażka z Zastalem Zielona Góra 77:91.

Rekordowa Lubelszczyzna. Sprawdź w czym jesteśmy najlepsi

Rekordowa Lubelszczyzna. Sprawdź w czym jesteśmy najlepsi

Czy Lubelszczyzna potrafi zaskoczyć? Oj, potrafi. I to nie tylko widokiem pól jak z obrazka, smakiem cebularza czy ciszą Roztocza. Nasz region skrywa prawdziwe rekordy – i to nie tylko te, które zapisano w kronikach, ale też te, o których wiedzą tylko lokalni wtajemniczeni.

Avia wymęczyła zwycięstwo nad Czarnymi Połaniec

Osiem goli w Świdniku. Avia znowu zagrała szalony mecz z Czarnymi Połaniec

To ci historia! Po raz kolejny mecz Avii Świdnik z Czarnymi Połaniec można określić mianem szalonego. Gospodarze szybko prowadzili 2:0, na początku drugiej połowy przegrywali 2:3, a w doliczonym czasie gry jednak wygrali... 5:3. Sukces rodził się jednak w wielkich bólach.

Zdjęcie ilustracyjne
PRZEPISY

Gę-gę i do kuchni, czyli gęś na talerzu

W Polsce trwa akcja „Gęsina na św. Marcina”. A my mamy św. Marcina z Zemborzyc. W dodatku w Gminie Konopnica odbył się po raz trzeci konkurs „Gęsina na św. Marcina”. Mamy dla was konkursowe przepisy, do których dorzucamy dwa sprawdzone dania regionalne. Gę gę i do kuchni.

24 dni w okopie. Bez zmiany, dzień i noc…
Rozmowa z żołnierzem

24 dni w okopie. Bez zmiany, dzień i noc…

- To normalne, że ludzie giną na froncie. Nienormalne, że się do tego przyzwyczajamy – mówi w rozmowie specjalnie dla czytelników Dziennika Wschodniego Giennadij Szewczuk, żołnierz walczący o wolność Ukrainy praktycznie od początku bestialskiego ataku Rosjan. Nazywają go „Krokodyl”. Bo potrafi siedzieć ukryty w błocie okopu, skąd widać tylko jego oczy. Od czterech lat walczy z rosyjskimi okupantami. I podkreśla, że jego dziadek, chłopak z Mokotowa, robiłby to samo.

Szlachetna Paczka znów łączy ludzi. Ruszyła baza rodzin potrzebujących wsparcia

Szlachetna Paczka znów łączy ludzi. Ruszyła baza rodzin potrzebujących wsparcia

W sobotę, 15 listopada, punktualnie o godzinie 8:00 Szlachetna Paczka otworzyła internetową bazę rodzin, które w tym roku czekają na pomoc. Organizatorzy podkreślają, że wystarczy niewielki wysiłek i odrobina dobrej woli, by realnie odmienić czyjeś życie.

Zdjęcie ilustracyjne

Rusza Tydzień Świadomości Stopy Cukrzycowej. Bezpłatne badania dla pacjentów z cukrzycą

17 listopada w całej Polsce rozpoczynają się obchody Tygodnia Świadomości Stopy Cukrzycowej – międzynarodowej akcji edukacyjnej poświęconej jednemu z najpoważniejszych powikłań cukrzycy. Do 22 listopada 2025 roku każdy pacjent chorujący na cukrzycę będzie mógł bezpłatnie przebadać stopy w gabinetach i placówkach biorących udział w akcji.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium

Komunikaty