Protest „Precz z importem owoców z Ukrainy!”, „Cudze wprowadzacie, swoje olewacie” – z takimi hasłami jadą manifestować w Warszawie rolnicy z całej Polski. Na środowe „Oblężenie Warszawy” szykuje się spora grupa z naszego regionu. – Jeszcze kilka lat temu można było się z tego utrzymać. Teraz to jest katastrofa – mówi sadowniczka z powiatu opolskiego
- Jesteśmy wyniszczani. Mamy być na swojej ziemi wyrobnikami zagranicznych rolników i maszynkami do zarabiania pieniędzy dla obcego kapitału, który rządzi naszym rynkiem. To będzie wojna partyzancka. Musimy ją podjąć, aby przetrwać – tak członkowie Agro Unii, na czele z jej liderem i założycielem Michałem Kołodziejczakiem, zachęcają do udziału w środowym ogólnopolskim strajku rolników i konsumentów w Warszawie.
Uczestnicy manifestacji jadą, by bronić „polskiej zdrowej żywności”. – Pokażmy, że wszyscy jesteśmy razem, że chcemy działać, chcemy pracować – nawołuje Kołodziejczak w internecie.
Na „Oblężenie Warszawy” szykują się także rolnicy z województwa lubelskiego. Kontakt do ośmiu organizatorów grupowych wyjazdów z naszego regionu można znaleźć na Facebooku Agro Unii. – Mamy już ok. 50 osób z powiatu radzyńskiego – mówił nam w piątek pan Andrzej, producent trzody chlewnej.
– Odzew jest spory. Ludzie cały czas dzwonią. Co ciekawe, są to osoby nowe, które do tej pory nie brały udziału w akcjach protestacyjnych – dodaje Andrzej Waszczuk, koordynator Agro Unii w powiecie parczewskim. – Na protest do Warszawy chcą jechać z nami głównie młode osoby. Wygląda na to, że nastąpiła zmiana pokoleniowa.
Waszczuk prowadzi chów trzody chlewnej w cyklu zamkniętym. – Mam 20 macior, sprzedaję ok. 600 świń rocznie – mówi.
Razem z Kołodziejczakiem brał udział w rozmowach z rządzącymi. – Denerwują mnie puste słowa i kłamstwa ministra rolnictwa. Denerwuje mnie ta cała biurokracja i to, że inspekcja weterynaryjna zajmuje się głównie tworzeniem dokumentów zamiast sprawdzać faktyczną jakość żywności – denerwuje się Waszczuk.
Chętnych do protestowania w Warszawie nie brakuje też w okolicach Lublina. – W piątek mieliśmy już ok. 80 zgłoszeń i telefony cały czas dzwonią – informuje Ewa Górska, która zbiera grupę m.in. z terenu powiatów kraśnickiego i opolskiego. – Pojedzie kilka autokarów. Będą również rolnicy z okolic Bełżyc i Końskowoli, z którymi jesteśmy w stałym kontakcie. Wyjazd będzie prawdopodobnie z Wandalina.
Ewa Górska razem z mężem prowadzi gospodarstwo sadownicze. – Mamy jabłka i trochę malin – mówi pani Ewa. – Mąż w latach 90. przejął gospodarstwo od swoich rodziców. Od 11 lat prowadzimy je wspólnie. Jeszcze kilka lat temu można było się z tego utrzymać. Teraz to jest katastrofa. Ceny za owoce są wręcz poniżające. Boli mnie też to, że tak naprawdę nikt nie kontroluje wwożonej do Polski z zagranicy żywności. Nie chodzi tylko o owoce, ale też np. wieprzowinę. Kiedy malina z plantacji na Ukrainie wjeżdżała do przetwórni, nasza gniła na polu. Ktoś może powiedzieć, że mamy wolny rynek. Szkoda tylko, że jest on wolny jedynie w jedną stronę. Zostaliśmy zepchnięci na margines.
Do protestu przyłączają się też osoby, które nie są rolnikami. – Uważam, że rolnictwo to sprawa nas wszystkich. A że dzieje się źle, to trzeba działać, aby ta sytuacja się poprawiła – podkreśla pan Łukasz, który zbiera chętnych z okolic Tomaszowa Lubelskiego. W piątek i sobotę wspólnie ze znajomymi rozwieszał plakaty informujące o akcji na wsiach w powiecie tomaszowskim (na zdjęciu).
"Agro Unia jak Samooobrona"
– Jeśli rolnicy uważają, że w inny sposób nie da się przedstawić swoich poglądów, to mogą protestować. Ale tak problemów się nie rozwiązuje – komentuje minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. I zapowiada, że zaprosi do rozmów przedstawicieli wszystkich zainteresowanych organizacji rolniczych. Takie spotkania mają rozpocząć się „niezwłocznie”. – Należy wypracować rozwiązania, które później będą realizowane przez rząd. Do takiej rozmowy zapraszam wszystkich, także tych, którzy nie są w sposób formalny zorganizowani.
Organizacja protestów przez Agro Unię to zdaniem ministra „działanie polityczne”. – Jestem absolutnie przekonany, że im nie chodzi o rolnictwo, tylko o wykorzystanie uzasadnionego niezadowolenia rolników do zbudowania nowej siły politycznej, która być może będzie próbowała powtórzyć fenomen Samoobrony – stwierdza. (toma)