W nocy z czwartku na piątek ostatni raz na igrzyskach wystąpił Tomasz Majewski. Dwukrotny mistrz olimpijski w Rio de Janeiro zajął szóste miejsce. Bardzo blisko medalu była Maria Andrejczyk, która w rzucie oszczepem została sklasyfikowana na czwartej lokacie.
Nocne emocje rozpoczęły się od konkursu pchnięcia kulą, w którym mieliśmy dwóch przedstawicieli (Michał Haratyk nie zdołał przebrnąć eliminacji). Medalowe nadzieje wiązaliśmy zarówno z utalentowanym juniorem Konradem Bukowieckim, jak i doświadczonym Tomaszem Majewskim. Niestety, pierwszy spalił wszystkie próby, a drugi nie zdołał osiągnać 21 metrów i zakończył rywalizację na szóstej pozycji. To był ostatni występ na igrzyskach mistrza olimpijskiego z Pekinu i Londynu, który w tym sezonie kończy karierę.
- Nie tak to miało wyglądać. Wyszło, jak wyszło. Sam konkurs był jednak wspaniały. Cieszę się, że brałem w nim udział. Wybuch talentu Ryana Crousera, który wynikiem 22,52 poprawił rekord olimpijski, to coś niesamowitego - powiedział Majewski, a pytany, czy decyzja o odejściu ze sportu jest ostateczna, odparł:
- Każdy wielki mistrz chciałby kończyć karierę na szczycie. Najgorsze co może być, to rozmienianie się na drobne. Cieszę się, że w ostatnim sezonie byłem zdrowy i mogłem nawiązać walkę ze światową czołówką. Mam wspaniałych następców w postaci Konrada i Michała. Do nich należy przyszłość.
W Rio żaden z nich nie spisał się jednak na miarę możliwości. Szczególnie zły na siebie był Bukowiecki. - Znowu mam trzy razy "x". Znowu mogę się tłumaczyć tym, że jestem jeszcze juniorem. Ile jednak można mówić to samo. Rzygam już tym. Kolejna seniorska impreza i znowu dupa - ocenił rozemocjonowany 19-latek.
Znacznie bliżej medalu była o rok starsza Maria Andrejczyk. Oszczepniczka po raz pierwszy zaskoczyła w eliminacjach, gdy rzutem na odległość 67,11 metrów ustanowiła nowy rekord Polski i najlepszy w tym roku wynik na świecie. W finale nie zbliżyła się do tego osiągnięcia, ale w piątej próbie uzyskała 64,78 m, co dawało jej wówczas trzecią pozycję. Chwilę później wyprzedziła ją jednak Czeszka Barbora Spotakova. Posłała oszczep... dwa centymetry dalej.
- Po tym wszystkim już nie jest moją idolką (śmiech). Naprawdę ją szanuję za to jaką jest oszczepniczką, ale to już nie czas na podziwianie innych, tylko na walkę. Właśnie to mi pokazała w finale. Tu nie ma czasu na przyjaźń, trzeba walczyć. Czuję olbrzymi niedosyt. No przecież to tylko dwa centymetry, co to jest? Moje paznokcie tyle mają! - powiedziała zawiedzona zawodniczka z Sejn.
Złoty medal wywalczyła rok starsza od Andrejczyk Chorwatka Sara Kolak, srebrny Sunette Viljoen z RPA, a brązowy Spotakova.
- Najbardziej mnie deberwuje, że Kolak jest tylko rok starsza, w eliminacjach była ode mnie gorsza i ma złoto, a ja nic. Chciałam, żeby Barbora ją przerzuciła. Wychodzi ze mnie typowa baba (śmiech).
Czwarte miejsce w debiucie na igrzyskach olimpijskich to jednak i tak znakomity wynik dla 20-latki, która w Rio de Janeiro pobiła rekord życiowy o ponad trzy metry, a w finale oddała drugi najdalszy rzut w karierze.
- Jakby mi to ktoś powiedział przed startem, że będę czwarta na igrzyskach, to wzięłabym go za człowieka niepoważnego. Ale teraz... Niedosyt. Za cztery lata Tokio. Apetyt mam ogromny. Od trzech lat robię postępy po 5-6 metrów. Jak tak dalej pójdzie... Chcę trenować. Ja to kocham, to moja pasja. Oby tylko zdrowie dopisywało.
W czwartek awans do finałowego konkursu skoku wzwyż wywalczyła też Kamila Lićwinko, a Joanna Jóźwik fenomenalnym finiszem na ostatnich stu metrach zapewniła sobie zwycięstwo w półfinale na 800 m i będzie pierwszą Polką od 1980 roku, która powalczy o zwycięstwo na tym dystansie podczas igrzysk olimpijskich. Ta sztuka nie udała się Angelice Cichockiej, która w swoim biegu dobiegła do mety jako ostatnia.