

W siedmiu pierwszych występach tylko trzy punkty. W dwóch ostatnich aż sześć „oczek”. Świdniczanka po derbowej wygranej z Avią poszła za ciosem i w meczu na dnie tabeli pokonała u siebie Wisłę II Kraków 4:1.

W ósmej minucie Maksymilian Kopczyński najpierw posłał centrę w pole karne z rzutu rożnego, a po chwili miał szansę na poprawkę. Druga próba była zdecydowanie lepsza. Futbolówkę trącił Maciej Wojciechowski, a próbujący ratować sytuację zawodnik Wisły II wpadł z nią do bramki.
Już w 18 minucie było po jeden. Znowu ważny okazał się stały fragment gry – tym razem daleki wyrzut z autu. Piłka szczęśliwie dla „Białej Gwiazdy", a pechowo dla „Świdni” spadła pod nogi Dominika Kościelniaka, który nie miał problemów, żeby z kilku metrów doprowadzić do wyrównania.
Przyjezdni długo się jednak nie cieszyli. Minęło zaledwie sześć minut, a już drużyna trenera Łukasza Jankowskiego odzyskała prowadzenie. Dobry pressing spowodował, że Wojciechowski odbił piłkę zagraną przez rywali na środku boiska, a Bartosz Woder od razu zagrał do przodu na Kopczyńskiego. Wydawało się, że jego pierwszy kontakt z piłką nie był najlepszy, bo „puścił” sobie futbolówkę obok rywala, tyle że do tyłu. Mimo to po chwili popisał się świetnym strzałem po długim rogu, którego nie sięgnął golkiper ekipy z Krakowa.
Sporo działo się po przerwie. „Świdnia” długo szukała trzeciego gola. Były próby: Tymosiaka, Kopczyńskiego czy Karola Futy. W 65 minucie na 2:2 powinien za to strzelić Karol Tokarczyk jednak huknął w poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później znakomitą okazję zmarnowali gospodarze. Konojacki przedarł się prawym skrzydłem, ale zamiast wyłożyć futbolówkę do kolegi, sam chciał wpisać się na listę strzelców. Ostatecznie spudłował.
Na kwadrans przed końcowym gwizdkiem znowu Wisła II mogła doprowadzić do wyrównania. Kamil Kaczówka trafił jednak bramkarza rywali w... głowę. Za chwilę technicznym strzałem popisał się Maksym Tsymbaliuk, na szczęście dla świdniczan, strzałem niecelnym. Później było dobre dogranie wzdłuż bramki Poleszaka, którego nikt nie przeciął oraz uderzenie „zewniakiem” Konojackiego. Ten ostatni nie dokręcił jednak piłki do rogu i bramkarz zdołał odbić tę próbę.
W 85 minucie Władysław Fedoruk nabrał rywala na najprostszy zwód świata, czyli „zamach”. Bramkarza gości wyręczył jednak Igor Woś, który odbił strzał rywala głową. Zanosiło się na emocjonującą końcówkę meczu jednak kilkadziesiąt sekund później Świdniczanka upewniła się, że zdobędzie trzy punkty.
Michał Kotko kopnął daleko do przodu, Jakub Szymala zgrał piłkę głową do Futy, a ten podał w pole karne. W szesnastce świetnie zachował się Poleszak, który przepuścił futbolówkę między nogami do nadbiegającego Szymali, a ten uderzył na 3:1. W doliczonym czasie gry wynik ustalił Miłosz Kutyła. Rezerwowy miejscowych wyprowadził kontrę jeszcze... ze swojej połowy. Zakończył ją celnym i precyzyjnym strzałem tuż zza szesnastki.
Świdniczanka Świdnik – Wisła II Kraków 4:1 (2:1)
Bramki: samobójcza (8), Kopczyński (24), Szymala (86), Kutyła (90+5) – Kościelniak (18).
Świdniczanka: Kotko – Szatała, Sienicki, Figiel (56 Tymosiak), Futa, Łuczuk (63 Konojacki), Szymala, Brzyski (63 Poleszak), Woder, Kopczyński (83 Kutyła), Wojciechowski (83 Fedoruk).
