TBV Start Lublin przegrał niezwykle ważny mecz w Sopocie. Goście wypuścili z rąk pewne zwycięstwo niemal na własne życzenie
Ten mecz mógł i powinien się zakończyć triumfem lublinian. Niestety, jeżeli w czwartej kwarcie z gry zdobywa się jedynie 5 pkt, a przez ostatnie 3 min meczu nie jest się w stanie trafić do kosza, to nie można myśleć o pokonaniu nawet słabego w tym sezonie Trefla Sopot.
Gospodarze rozpoczęli wczorajsze zawody bardzo dobrze. W 6 min prowadzili 15:8, starali się napędzać grę, a kontrataki kończyli nawet gracze podkoszowi. Dodatkowo świetnie spisywał się Łukasz Kolenda. Reprezentant Polski był zwłaszcza groźny w rzutach zza linii 6,75 m. W całym meczu trafił 4 „trójki”.
Mecz wyrównał się dopiero w drugiej kwarcie. Lublinianie zacieśnili obronę, a w ataku rozszalał się Kacper Borowski. Podkoszowy TBV Startu trafił w tym fragmencie trzy „trójki”. Pozwoliło to gościom na schodzenie na przerwę jedynie z 4 pkt straty.
W trzeciej kwarcie losy meczu odwróciły się, bo to podopieczni Davida Dedka przejęli inicjatywę. Na prowadzenie wyprowadził ich w 24 min Devonte Upson, który wykończył składny kontratak całego zespołu. Niestety, chwilę później złapał swój trzeci faul i szkoleniowiec postanowił zastąpić go Romanem Szymańskim. Gra lubelskiej ekipy jednak nadal się układała. Imponowała zwłaszcza defensywa, w której znakomicie czuł się Joe Thomasson. Kiedy na 5 min przed końcem meczu TBV Start prowadził 71:63, to wydawało się, że „czerwono-czarni” wrócą do domów na święta Bożego Narodzenia w dobrych nastrojach.
Niestety, tak się nie stało, bo goście zaliczyli koszmarny fragment. Na blisko cztery minuty przed końcową syreną dwa rzuty osobiste wykorzystał Thomasson, a TBV Start dzięki temu prowadził 75:68. Później jednak nastąpiła cała seria irracjonalnych zachowań – Thomasson wkozłował sobie piłkę w nogę, goście oddali niepotrzebne rzuty z dystansu, popełnili dziwne straty. W efekcie Trefl na 9 sek. przed końcem wyszedł na prowadzenie 77:75. Czas wzięty przez Davida Dedka też nic nie zmienił. Ostatnia akcja na tablicy trenerskiej wyglądała bardzo sensownie. Niestety, w kluczowym momencie poślizgnął się James Washington. To ostatecznie przesądziło o drugim w tym sezonie zwycięstwie Trefla. Sopocianie na ten triumf czekali ponad dwa miesiące.
Trefl Sopot – TBV Start Lublin 77:75 (24:19, 20:21, 16:25, 17:10)
Trefl: Leończyk 14, Baker 13 (2x3), Taylor 8 (1x3), Śmigielski 6, Milovanovic 6 oraz Ł. Kolenda 15 (4x3), Flowers 9 (3x3), Zagorac 6, Jeszke 0, Kulka 0
TBV Start: Thomasson 23 (1x3), Washington 10 (1x3), Upson 10, Borowski 9 (3x3), Dutkiewicz 2 oraz Mirkovic 14 (3x3), Gaddefors 3 (1x3), Szymański 2, Dziemba 2, Gospodarek 0.
Sędziowali: Zapolski, Koralewski i Pietrzak. Widzów: 1000.
Powiedzieli po meczu
David Dedek (trener TBV Startu :Lublin)
– Gospodarze zagrali bardzo dobre zawody. Mój zespół przez 35 min grał niezłe zawody. W ostatniej kwarcie popełniliśmy aż 7 strat. To sprawiło, że pozwoliliśmy Treflowi wrócić do tego spotkania. Pozostaje nam dalej ciężko pracować nad naszą dyspozycją. W tym sezonie mamy sporo problemów z przyspieszeniem naszej gry. Pracujemy nad tym od dłuższego czasu, ale na efekty trzeba jeszcze trochę poczekać.
Marcin Dutkiewicz (gracz TBV Startu Lublin)
– Gratulację dla Trefla. Sopocianie grali do samego końca i mocno wierzyli w zwycięstwo. Wielka szkoda tego spotkania, bo długo układało się ono po naszej myśli. O porażce zadecydował jeden słabszy fragment. Popsuliśmy sobie w ten sposób święta Bożego Narodzenia. Musimy ciężko pracować, bo w sobotę gramy kolejny telewizyjny mecz. Tym razem naszym rywalem będzie Polski Cukier Toruń. Jesteśmy w połowie sezonu i jeśli chcemy się liczyć w walce o awans do fazy play-off, to musimy zacząć częściej wygrywać.
Łukasz Kolenda (rozgrywający Trefla Sopot)
– Zagraliśmy zespołowo, mieliśmy aż 20 asyst, wygraliśmy zbiórkę i zatrzymaliśmy TBV Start na 75 pkt. To był nasz przepis na sukces w tym spotkaniu.
Jukka Toijala (trener Trefla Sopot)
– Dobrze jest wygrywać. Cieszę się, bo chłopcy w ostatnim czasie pracowali wyjątkowo ciężko. Zasłużyli, aby znowu poczuć jak to jest wygrywać spotkania. Ten zespół ciągle się zgrywa, bo na razie pracuję z drużyną bardzo krótko. Dziewięciu zawodników grało ponad 10 min, co pokazuje, że mamy głęboką ławkę. To dobry sygnał na przyszłość. Czeka nas jeszcze dużo pracy, ale ten zespół ma olbrzymi potencjał i stać go na lepsze wyniki niż dotychczas.