(JACEK ŚWIERCZYŃSKI)
ROZMOWA Z Pawłem Kowalskim, koszykarzem Wikany-Startu Lublin
– Powoli mija, ale wciąż jest w nas obecne zadowolenie z tego sukcesu. Zakwalifikowanie się do fazy play-off było od początku sezonu naszym podstawowym celem. Cieszę się, że udało się nam go zrealizować.
• W meczu z Toruniem spędził pan na boisku blisko trzydzieści minut. To rekord Pawła Kowalskiego w tym sezonie...
– W tym sezonie pojawiałem się na boisku dość nieregularnie, co nie było dla mnie zbyt przyjemne. Zdarzały mi się nawet mecze, w których wychodziłem na boisko na trzy minuty. Jestem człowiekiem bardzo ambitnym i cieszę się, że udało mi się przekonać trenera do swojej osoby.
• Co czuł pan, kiedy w pierwszej kwarcie kontuzji doznał Marcel Wilczek?
– Zachowałem spokój, bo wiedziałem, że wspólnie z Przemysławem Łuszczewskim jesteśmy w stanie zastąpić Marcela. Mamy swoje lata i znamy swoją wartość, dlatego wiedzieliśmy co mamy robić.
• Cichym bohaterem końcówki sezonu zasadniczego był Alan Czujkowski...
– W dwóch ostatnich spotkaniach świetnie zastąpił Sebastiana Szymańskiego, choć nie występował na swojej nominalnej pozycji. Poza tym to dobry duch zespołu, który potrafi zarazić innych swoją pozytywną energią.
• Kogoś takiego brakowało wam w poprzednich latach?
– W pewnym stopniu tak. Najważniejsza jest jednak długość ławki rezerwowych. W tym roku trener Dominik Derwisz ma w kim wybierać. W poprzednich latach różnie z tym bywało.
• Byliście zaskoczeni liczbą widzów, którzy zdecydowali się zobaczyć was w meczu z ekipą z Torunia?
– To było niezapomniane przeżycie. Czuliśmy wsparcie fanów, którzy nie żałowali gardeł. Mam nadzieje, że w fazie play-off również będziemy grali przy pełnych trybunach.
• W jaki sposób wyeliminować Śląsk Wrocław?
– Wiele będzie zależeć od spotkań we Wrocławiu. Jeżeli uda nam się wyrwać chociaż jedno zwycięstwo, to rywalizacja może potoczyć się bardzo różnie. Oni są poddani ogromnej presji i muszą nas wyeliminować. Ale przecież mogą ich zjeść nerwy lub potraktować nas mało poważnie. Wtedy nasze szanse znacznie wzrosną. Pamiętajmy również, że wrocławianie pod koniec sezonu złapali zadyszkę i przegrali kilka spotkań. Od kilku kolejek nie grali poważnych zawodów o stawkę, więc może im zająć trochę czasu odpowiednie wejście w mecz. Faza play-off jest nieprzewidywalna i rządzi się swoimi prawami.