FOT. TOMASZ LEWTAK/MOTORLUBLIN.EU
Kibice i piłkarze Motoru nie mogą się jeszcze pogodzić z faktem, że nie udało się awansować do II ligi. – Zabrakło nam doświadczenia i może spokoju po objęciu prowadzenia. Bardzo żałujemy tej porażki i mamy nadzieję, że w kolejnych rozgrywkach będziemy mieli szansę, żeby się poprawić – mówi Kamil Stachyra
Po pierwszym, przegranym spotkaniu z Olimpią Elbląg 0:1 podopieczni trenera Tomasza Złomańczuka przekonywali, że wcale nie zaprzepaścili jeszcze szansy na awans. Tak rzeczywiście było, ale mocno skomplikowali swoją sytuację. W środę prowadzili na wyjeździe 1:0 po golu Filipa Drozda jednak rywale szybko wyrównali. W drugiej połowie spotkanie przebiegało już w stylu akcja za akcję i lepiej wyszli na tym gospodarze, którzy za sprawą Antona Kołosowa zaliczyli zwycięskie trafienie.
– Szkoda, że tak potoczył się rewanż. Szybko odrobiliśmy straty, ale za łatwo daliśmy sobie strzelić bramkę – ocenia Stachyra. – To była sekwencja błędów zakończona niepotrzebnym faulem, po którym Olimpia wyrównała. To był strzał życia. Po przerwie niby atakowaliśmy, ale nie przypominam sobie, żebyśmy nawet oddali celny strzał. Waliliśmy głową w mur, a ekipa z Elbląga nastawiła się na kontry i w ten sposób rozstrzygnęła losy rywalizacji – dodaje popularny „Kapi”.
Piłkarze z Lublina mają nadzieję, że działacze i włodarze miasta w następnym sezonie podejmą kolejną próbę walki o awans. – Najlepszym przykładem jest Olimpia. Przed rokiem musieli uznać wyższość drużyny z Zambrowa. Nikt nie działał jednak pochopnie. Utrzymali skład, nawet się wzmocnili i teraz to oni cieszą się z II ligi, a nie my – przekonuje Stachyra.
Skrzydłowy żółto-biało-niebieskich nie szczędził też pochwał sympatykom Motoru. – Widać, że w Lublinie jest głód piłki. Najlepiej świadczy o tym liczba widzów na pierwszym spotkaniu. Przyszło przecież 9 tysięcy ludzi. Najbardziej szkoda mi właśnie kibiców. Wspierali nas przez cały sezon, a my w decydującym momencie zawiedliśmy. Mimo wszystko mieli do nas szacunek i mówili: panowie jesteśmy z wami. Mamy już stadion na odpowiednim poziomie, świetnych kibiców, na których zawsze możemy liczyć, teraz brakuje tylko awansu. Jestem jednak dobrej myśli, że drużyna nie zostanie rozebrana i po kolejnym roku wspólnej pracy będziemy się już cieszyli z występów w II lidze – mówi 29-letni zawodnik.
OBIE DRUŻYNY ZASŁUŻYŁY NA AWANS
Mimo wygranej rywalizacji z Motorem piłkarze Olimpii docenili klasę rywala. – Rozmawialiśmy po meczu z piłkarzami Motoru i zgodnie przyznaliśmy, że obie drużyny zasłużyły na grę w II lidze. Szkoda, że na siebie trafiliśmy i ktoś musi zostać w III lidze. Mimo wszystko myślę, że awansowała lepsza drużyna. Bo minimalnie to my byliśmy jednak lepsi – wyjaśnia Michał Pietroń na klubowym portalu Olimpii.
Dodaje także, że po straconym golu gospodarze się nie załamali. – Kiedy rywale objęli prowadzenie nadal wierzyliśmy, że to my awansujemy. Pracowaliśmy na ten sukces bardzo ciężko przez ostatnie dwa lata – dodaje Pietroń, który zdobył ważną bramkę na 1:1, bezpośrednio po strzale z rzutu wolnego. – Długo wahaliśmy się kto ma uderzać, ale ostatecznie koledzy mi zaufali. I naprawdę chciałem uderzyć właśnie w ten sposób, do rogu. To nie przypadek, ćwiczę to na treningach i cieszę się, że wyszło w tak ważnym momencie – wyjaśnia gracz Olimpii.