Sympatycy afrykańskiej piłki nożnej mają się z czego cieszyć. Ghana awansowała do fazy pucharowej mistrzostw świata, idąc w ślady sensacyjnego przed czterema laty Senegalu.
Ghana – USA 2:1 (2:1)
Ghana: Kingston – Paintsil, Mohammed, Mensah, Illiasu – Boateng (46 O. Addo), Essien, Appiah, Draman (80 Tachie-Mensah) – Amoah (59 E. Addo), Pimpong.
USA: Keller – Bocanegra, Onyewu, Conrad, Cherundolo (61 Johnson), Lewis (74 Convey) – Beasley, Reyna (40 Olsen), Donovan, Dempsey – McBride.
Żółte kartki: Michael Essien, Sheila Illiasu, John Mensah, Stephen Appiah (G) – Eddie Lewis (USA). Sędziował: Markus Merk (Niemcy). Widzów: 40 000.
A po zakończeniu eliminacji, które wyłoniły finalistów - Wybrzeże Kości Słoniowej, Togo, Angolę, Tunezję i Ghanę, nie brakowało sceptyków twierdzących, że tym razem reprezentacje Czarnego Lądu nie odegrają istotnej roli i szybko wrócą do domu.
Zespół Ratomira Dujkovicia miał w meczu ze Stanami Zjednoczonymi, też przed ostatnią kolejką zachowującymi szanse wyjścia z grupy, dużo szczęścia. I "sojusznika” w osobie arbitra - Markusa Merka. W 23 min Haminu Draman sfaulował Claudio Reynę, ale sędzia nie dostrzegł przewinienia i zamiast rzutu wolnego zrobiło się 1:0 dla Ghany. Odpowiedzią Amerykanów był gol Clinta Dempseya, któremu podawał DaMarcus Beasley. W doliczonym czasie pierwszej połowy niemiecki arbiter tym razem dopatrzył się przewinienia w obrębie "szesnastki”, uznając, iż Oguchi Onyewu sfaulował Razaka Pimponga. Z jedenastu metrów nie pomylił się Stephen Appiah i Ghana odzyskała prowadzenie.
W 55 min wynik mógł ulec zmianie, jednak po pięknym uderzeniu Matthew Amoaha bardzo dobrze zachował się Kasey Keller. Odpowiedzią USA była akcja z 66 min. Tym razem po świetnej akcji Eddiego Lewisa, Brian McBride trafił "główką” w słupek.
Rezultat już do końca nie uległ zmianie, dlatego bez znaczenia okazała się porażka Czechów. W nagrodę w 1/8 finału Ghana zmierzy się z Brazylią!