Rozmowa z Nataszą Górnicką, defensorką Górnika Łęczna
- Za wami znacząca część okresu przygotowawczego. Jak pani oceni ten czas?
– Bardzo dobrze. Z Turbine Poczdam przegrałyśmy wprawdzie aż 1:7, ale ten rezultat nie odzwierciedla boiskowych wydarzeń. W pierwszej połowie grałyśmy bardzo mądrą piłkę i przegrywałyśmy jedynie 1:2. Wszystko posypało się w samej końcówce meczu, kiedy dałyśmy sobie wbić aż 4 gole. Za ten okres jest nam wstyd, bo nie powinnyśmy tak zagrać. Resztę tego spotkania można ocenić pozytywnie.
- Ten okres przygotowawczy jest jednak naznaczony porażkami. Przed rywalizacją z Turbine byłyście na obozie na Litwie, gdzie również poszło wam średnio...
– Byłyśmy wówczas po okresie ciężkich treningów, więc nogi nas jeszcze nie niosły. Pamiętajmy też, że w zgrupowaniu na Litwie wzięły udział 24 zawodniczki. Każda z nich otrzymała szansę gry w meczach towarzyskich, często grałyśmy wręcz dwiema różnymi jedenastkami. Kiedy przyjdzie sezon, to będą występować tylko najlepsze. Naprawdę, proszę się nie martwić. Wiemy, w którym miejscu jesteśmy. Wszystko zmierza w dobrą stronę. Forma ma przyjść na kwalifikacje Ligi Mistrzyń oraz na rozgrywki ligowe, a nie na sparingi.
- Jak sobie radzicie po odejściu Dżesiki Jaszek i zakończeniu kariery przez Annę Sznyrowską? Czy luka w ataku nie jest zbyt duża?
– Ania przez ostatnie pół roku leczyła kontuzję, więc w ogóle nie grała. Dżesika jest z kolei wartościową zawodniczką i na pewno trudno ją zastąpić. Takie jest jednak życie, a odejście Jaszek zmusiło trenera do pewnego przemeblowania składu. W sparingu z Turbine na pozycji numer 9 grała na przykład Emilia Zdunek. Mamy doświadczone zawodniczki, które są bardzo uniwersalne.
- Jak idzie proces aklimatyzacji nowych zawodniczek?
– Bardzo dobrze. Większość z nich znamy ze zgrupowań reprezentacji Polski. W kadrze nie było jedynie Krystyny Sikory. Ona jednak również dobrze czuje się w Górniku. Z porozumiewaniem się z nią nie ma problemu, bo większość zespołu mówi po angielsku. Krysia zresztą dobrze rozumie w naszym języku.
- Czuje pani dreszczyk emocji przed występem w kwalifikacjach Ligo Mistrzyń?
– To może zbyt duże słowo. Na pewno czuję podekscytowanie, bo to jednak bardzo duże i prestiżowe rozgrywki. Nasi rywale to pewna zagadka, bo w kobiecej piłce nożnej układ sił zmienia się częściej niż u mężczyzn. Wierzę, że wygramy imprezę w Szkocji i awansujemy do kolejnej rundy Ligi Mistrzyń.