W niedzielę o godz. 12.15 Górnik Łęczna zmierzy się w Nowym Sączu z miejscową Sandecją
Do gry o awans mocniej włączyła się tylko Arka Gdynia, która po drugim z rzędu zwycięstwie przeskoczyła GKS Katowice i awansowała na trzecie miejsce w tabeli.
– Jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że otwieramy tabelę.
To znaczy, że wszystko jest w naszych rękach. Jeżeli zwyciężamy w meczach, które nam pozostały, wywalczymy awans. Nasze myśli nie sięgają jednak tak daleko. Koncentrujemy się na najbliższym spotkaniu, w tym wypadku z Sandecją – mówi Veljko Nikitović, kapitan Górnika.
Serb w niedzielę może wybiec na boisko po raz pierwszy w rundzie wiosennej. W dwóch pierwszych meczach nie podniósł się z ławki rezerwowych ani na moment.
Przed tygodniem staw skokowy skręcił jednak inny defensywny pomocnik Lukas Bielak i trudno spodziewać się, żeby doszedł do pełnej sprawności na mecz w Nowym Sączu. Jego naturalnym zmiennikiem jest właśnie Nikitović, choć w meczu z Flotą zastąpił go Miroslav Bożok. Tyle, że wówczas trzeba było atakować.
Trudno spodziewać się, żeby trener Jurij Szatałow od pierwszych minut zdecydował się na tak ofensywne ustawienie.
W minionym tygodniu do treningów powrócił już Julien Tadrowski. Młodzieżowiec wypożyczony z Pogoni Szczecin na razie ćwiczy indywidualnie, ale niedługo powinien rozpocząć zajęcia razem z kolegami.
Znacznie więcej problemów kadrowych ma Sandecja. Wykluczony jest występ Petera Petrana i Macieja Kononowicza, a po ostatnim meczu ligowym na urazy narzekają Adam Mójta i Tomasz Margol.
Gotowy do gry jest już co prawda Sebastian Szczepański, ale nie wiadomo, czy zdążą się wykurować chorzy na grypę Robert Cicman, Mateusz Bartków i Matej Nather.
Górnik w tym sezonie na wyjazdach spisuje się niemal równie dobrze, co na własnym stadionie. W dziesięciu meczach na obcym terenie „zielono-czarni” wywalczyli 18 punktów, z czego aż dziesięć w czterech ostatnich spotkaniach. Lepszym bilansem mogą pochwalić się jedynie piłkarze GKS Bełchatów, którzy z wyjazdów przywieźli o jedno „oczko” więcej.