Rozmowa Aronem Stasiakiem, napastnikiem Górnika Łęczna
- Co zaważyło na tym, że trafiłeś do Górnika?
– W Suwałkach nie zaliczyłem dużo minut, zdobyłem tylko jedną bramkę. Dlatego stwierdziłem, że dobrze dla mnie będzie trafić do Łęcznej. Drużyna wiosną będzie walczyć o awans, jej trenerem jest Franciszek Smuda. Do tego Górnik grał niedawno na najwyższym szczeblu, ma fajny stadion. Same pozytywy.
- Trafiłeś do Łęcznej wraz z Bartoszem Mroczkiem, z którym jesienią graliście wspólnie w Wigrach Suwałki. To ułatwiło Ci aklimatyzację w nowym zespole?
– Z pewnością. Chcę jednak podkreślić, że nie miałem żadnego problemu z wejściem do szatni Górnika. Jestem komunikatywny, lubię rozmawiać i nie chowam się w kącie. Poza Bartkiem co prawda nie znałem nikogo, ale zapewniam, że nie stanowiło to dla mnie problemu.
- Do tej pory trenera Franciszka Smudę znałeś jedynie z mediów. Czy spotkanie z nim odbiegało od tego jak wyobrażałeś sobie warsztat byłego selekcjonera?
– Przed przyjazdem do Łęcznej starałem się zaczerpnąć informacji o trenerze bo jest to w Polsce postać bardzo znana. Moje oczekiwania okazały się zgodne z prawdą. W okresie przygotowawczym bardzo dużo pracowaliśmy nad siłą i mogę przyznać, że do tej pory nie trenowałem zimą tak ciężko. To taka stara szkoła, ale dzięki wykonanej pracy czułem się bardzo dobrze podczas treningów i meczów kontrolnych.
- Nie miałeś problemów z obciążeniami na zajęciach?
– Nie będę ukrywać, że zdarzyły się kryzysy, brakowało sił i pojawiało się gorsze samopoczucie. Miałem jednak świadomość, że taka jest kolej rzeczy i trzeba stawiać czoła przeciwnościom. Nie odpuściłem żadnego treningu i zawsze dawałem z siebie wszystko.
- Jesteś zadowolony ze swojej postawy w meczach sparingowych?
– Ogólnie tak, chociaż wiem, że w kilku z nich mogłem zagrać lepiej i wykorzystać sytuacje, które miałem. Udało mi się strzelić kilka bramek, ale powinienem wyciągnąć jeszcze więcej wniosków przed meczami ligowymi.
- Obecnie z powodu kontuzji Pawła Wojciechowskiego rywalizacja w linii ataku jest nieco słabsza. Czujesz się faworytem do gry w meczu z Resovią?
– Trener Smuda podczas sparingów na pozycji napastnika wystawiał też innych zawodników. Rywalizacja jest więc spora. Decyzję co do wyjściowej jedenastki podejmie sztab szkoleniowy. Ja będę się starać na treningach pokazać, że to mi należy się w nim miejsce.
- Jesteś wypożyczony z Pogoni Szczecin, a ostatnią rundę spędziłeś w pierwszoligowych Wigrach. Gdzie widzisz siebie po zakończeniu tego sezonu?
– W Górniku Łęczna grającym na zapleczu Lotto Ekstraklasy. Mam nadzieję, że uda nam się wywalczyć awans i zostać w Łęcznej na dłużej.
- A nie myślałeś by po sezonie wrócić do Szczecina i walczyć o miejsce w kadrze Pogoni?
– Wszystko zależy od tego jak potoczy się najbliższe pół roku. Jeżeli uda nam się awansować to kolejnym krokiem byłaby dla mnie gra w I lidze, a nie ekstraklasie. Uważam, że wówczas otrzymywałbym więcej szans na grę. A to byłoby najlepsze dla mojego rozwoju. Ważne aby stopniowo wspinać się na coraz wyższe szczeble.
- Kiedyś w Łęcznej grał inny wychowanek Pogoni Łukasz Zwoliński, a potem grał na najwyższym poziomie. Może to miało jakiś wpływ na twój wybór?
– Przyznam szczerze, że dopiero jadąc do Łęcznej na testy przypomniałem sobie, że Zwoliński grał kiedyś w Górniku i po świetnym sezonie zakończonym awansem wyrobił sobie markę. Nie mam nic przeciwko by to powtórzyć, ale ja nazywam się Aron Stasiak i nie patrzę na innych.