Rozmowa z Maciejem Wojczukiem, piłkarzem Orląt Spomlek Radzyń Podlaski
- Jak oceniasz mecz z Motorem? Szkoda chyba zwłaszcza pierwszej bramki do szatni. Praktycznie przez całą pierwszą połowę dobrze radziliście sobie w defensywie...
– Na pewno mecz mógłby się różnie potoczyć gdybyśmy nie stracili gola w końcówce pierwszej połowy. Taki był nasz plan – żeby utrzymać 0:0, a przy odrobinie szczęścia nawet coś strzelić. Wiedzieliśmy, ze im dłużej Motor nie zdobędzie gola, tym lepiej dla nas, a przeciwnik będzie coraz bardziej sfrustrowany. Niestety, nie udało się, a bramka na 0:1 podcięła nam skrzydła. Na pewno szkoda, że tak to wszystko się potoczyło. Gospodarze tak naprawdę nie stworzyli sobie żadnej klarownej okazji, a i tak wygrali 3:0.
- Drugiego gola też mogliście uniknąć. Mieliście rzut wolny pod polem karnym Motoru, a skończyło się szybką kontrą, bramką na 2:0 i było po zawodach...
– Popełnialiśmy bardzo głupie i proste błędy. I stąd ten wynik. Szkoda, bo nie uważam, żeby rywale byli od nas wyraźnie lepsi.
- W drugiej połowie nieźle zaczęliście, ale później daliście się zdominować...
– Na pewno dwie kolejne bramki były efektem naszej gry bardziej do przodu. Nie mieliśmy nic do stracenia. Nie zakładaliśmy, że przyjeżdżamy na Arenę po jeden punkt. Liczyliśmy na trzy i wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie wygrać. Zawsze trzeba walczyć o zwycięstwo, taki jest sport. Wiadomo też, że jak Motor strzela u siebie to jest jeszcze mocniejszy i coraz bardziej się nakręca. Czy my opadliśmy z sił po zmianie stron? Mogę mówić tylko za siebie, ale ja czułem się dobrze do ostatniej minuty.
- Możesz żałować przede wszystkim swojego strzału w poprzeczkę, to byłaby piękna bramka...
– Szkoda tej sytuacji, chłopaki mówili, że piłka jednak przekroczyła linię. Nie mnie jednak oceniać, co tam dokładnie się stało. Może w kolejnych meczach uda się zdobyć takiego ładnego gola. Przydałby się VAR, ale niestety go nie ma (śmiech).
- Jakie macie w ogóle cele w tym sezonie? Można powiedzieć, że ani awans, ani spadek wam nie grożą...
– Liczymy na miejsce w pierwszej piątce tabeli. A dodatkowo na zwycięstwo w Pro Junior System.
- Miałeś dodatkową motywację, żeby się pokazać w Lublinie? W końcu przez chwilę byłeś zawodnikiem Motoru...
– Jasne, że tak. Kiedyś tu występowałem, chyba jeszcze jako młodzieżowiec, jeżeli dobrze pamiętam. Zawsze miło tu wracać, a czas, który spędziłem w Motorze wspominam bardzo fajnie. Na pewno zawsze w Lublinie będę dawał z siebie sto procent.