Legia Warszawa przegrała 1:5 z Realem Madryt w swoim trzecim spotkaniu tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Mistrzowie Polski przed wyjazdowym meczem z Realem byli skazywani na pożarcie i rzeczywiście pożarci zostali, ale dobrowolnie nie położyli się na talerzu. Dzielnie walczyli od pierwszych minut, a braki w umiejętnościach nadrabiali ambicją i walecznością. To był zupełnie inny zespół niż ten, który na inaugurację zmagań w Champions League został rozbity przez Borussię Dortmund 0:6, a przy odrobinie szczęścia mecz mógł zakończyć się nawet nieco korzystniejszym rezultatem.
W pierwszym kwadransie Legioniści aż trzykrotnie zagrozili gospodarzom. Strzał Thibaut Moulina obronił jednak Keylor Navas, Tomasz Jodłowiec w sytuacji sam na sam trafił w golkipera z Kostaryki, a najlepszy tego wieczora w szeregach warszawskiego zespołu Vadis Odjidja–Ofoe – w słupek.
Królewscy w końcu wrzucili jednak wyższy bieg. W 16 min Gareth Bale urwał się Adamowi Hlouskowi i precyzyjnym uderzeniem nie dał najmniejszych szans Arkadiuszowi Malarzowi. Realowi sprzyjało również szczęście. Przy drugiej bramce piłka odbiła się od Tomasza Jodłowca i wpadła do siatki po rykoszecie, a trzeci gol padł ze spalonego.
W 21 min Legia zdobyła pierwszą bramkę w tej edycji Ligi Mistrzów, a autorem trafienia został Miroslav Radović, który pewnie wykonał jedenastkę, podyktowaną za faul na nim samym.
Warszawiacy dzielnie walczyli o to, żeby przegrać z Realem jak najniżej, ale w końcówce spotkania opadli z sił i kilkukrotnie pozwolili rozklepać się dysponującym większymi umiejętnościami rywalom. Skończyło się dwoma kolejnymi straconymi bramkami i wynikiem 5:1 dla obrońców tytułu sprzed roku. Paradoksalnie, mistrzowie Polski nie mają się jednak czego wstydzić.
– Wiedzieliśmy, gdzie gramy, wiedzieliśmy z kim gramy, natomiast chcieliśmy zaprezentować się tutaj dobrze i pokazać, że polska drużyna potrafi grać w piłkę z takim przeciwnikiem. Jeżeli miałbym czegoś żałować, to tego, że nie otworzyliśmy wyniku mimo okazji Vadisa i Jodłowca oraz faktu, że porażka 1:5 była zbyt wysoka. Biorąc pod uwagę sytuacje, gdyby skończyło się wynikiem 2:4 byłoby to bardziej sprawiedliwe. Na tym poziomie decydują jednak detale – ocenił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec Legii Jacek Magiera.
Real Madryt – Legia Warszawa 5:1 (3:1)
Bramki: Bale (16), Jodłowiec (19 samobójcza), Asensio (37), Vazquez (68), Morata (84) – Radović (21).
Real: Navas – Danilo, Varane, Pepe, Marcelo – Rodriguez (63 Vazquez), Kroos, Asensio (78 Kovacić) – Bale (64 Morata), Benzema, Ronaldo.
Legia: Malarz – Bereszyński, Rzeźniczak, Czerwiński, Hlousek – Jodłowiec, Moulin (81 Kopczyński) – Guilherme (73 Kazaiszwili), Odjidja–Ofoe, Kucharczyk – Radović (73 Nikolić).
Żółte kartki: Ronaldo – Moulin, Radović.
Sędziował: Ruddy Buquet (Francja). Widzów: 70 251.
Grupa E
CSKA Moskwa – AS Monaco 1:1 (Lacina Traore 34 – Bernando Silva 87) * Bayer Leverkusen – Tottenham Hotspur 0:0.
1. Monaco 3 5 4-3
2. Tottenham 3 4 2-2
3. Bayer 3 3 3-3
4. CSKA 3 2 3-4
Grupa F
Sporting Lizbona – Borussia Dortmund 1:2 (Bruno Cesar 67 – Pierre-Emerick Aubameyang 9, Julian Weigl 43) * Real Madryt – Legia Warszawa 5:1 (Gareth Bale 16, Tomasz Jodłowiec 19 samobójcza, Marco Asensio 37, Lucas Vazquez 68, Alvaro Morata 84 – Miroslav Rafović 22 z karnego).
1. Real 3 7 9-4
2. Borussia 3 7 10-3
3. Sporting 3 3 4-4
4. Legia 3 0 1-13
Grupa G
Leicester City – FC Kopenhaga 1:0 (Riyad Mahrez 40) * Club Brugge – FC Porto 1:2 (Jelle Vossen 12 – Miguel Layun 68, Andre Silva 90 z karnego).
1. Leicester 3 9 5-0
2. Kopenhaga 3 4 5-2
3. Porto 3 4 3-3
4. Brugge 3 0 1-9
Grupa H
Dinamo Zagrzeb – Sevilla 0:1 (Samir Nasri 37) * Olympique Lyon – Juventus Turyn 0:1 (Juan Cuadrado 76).
1. Juventus 3 7 5-0
2. Sevilla 3 7 2-0
3. Lyon 3 3 3-2
4. Dinamo 3 0 0-8