Jak mawiał Kazimierz Górski: dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby Hetman Zamość nie awansował w tym sezonie do III ligi. W niedzielę, na zakończenie rundy jesiennej lider z łatwością rozbił czwarte w tabeli Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 4:0.
Goście odważnie rozpoczęli spotkanie i pierwsze minuty toczyły się nawet na połowie Hetmana. To były jednak ledwie trzy minuty.
Już w czwartej gospodarze objęli prowadzenie. Prosta strata Klima Morenkova zakończyła się błyskawiczną kontrą. Kamil Sikora od razu rzucił piłkę na lewą stronę, a dobrze do akcji ofensywnej podłączył się Jakub Wardęski. 19-latek próbował zagrywać wzdłuż bramki, ale golkiper Orląt odbił piłkę do boku. Problem w tym, że wprost pod nogi Daniela Eze.
Nigeryjczyk z ostrego kąta trafił w słupek. W odpowiednim miejscu znalazł się jednak Yaroslav Yampol, który tuż zza piątki bez problemów kopnął do siatki.
Już w 12 minucie drużyna Łukasza Gieresza miała w zapasie dwie bramki. Tym razem znalazła sposób na defensywę rywali po rzucie rożnym. To nie była jednak typowa bramka Hetmana ze stałego fragmentu gry, czyli: centra Yampola i główka Rodiona Serdiuka. Tym razem piłka spadła przed szesnastkę. A tam idealnie znalazł się Marcel Myszka, który długo się nie namyślając huknął na 2:0.
Jeżeli ktoś miał jeszcze wątpliwości czy lider tabeli zgarnie w niedzielę pełną pulę, to rozwiał je trzeci gol z 37 minuty. Znowu sporą cegiełkę do tego trafienia dorzucił Yampol. To po akcji doświadczonego Ukraińca piłka spadła ostatecznie pod nogi Mikołaja Kosiora w polu karnym. Były skrzydłowy Motoru Lublin został zablokowany. Przed szesnastką pierwszy do futbolówki dopadł Sikora i mocnym uderzeniem w krótki róg kompletnie zaskoczył bramkarza Orląt.
W drugiej połowie miejscowi nie musieli się już specjalnie wysilać, ale i tak mieli kilka niezłych okazji. W 71 minucie niewiele zabrakło, a to podopieczni Rafała Dudkiewicza wpisaliby się na listę strzelców. Dobre podanie w pole karne dostał Krzysztof Cudowski, ale czubkiem buta uderzył minimalnie obok słupka. Nie było 3:1, no to za chwilę zrobiło się 4:0 po tym, jak Yampol dośrodkował piłkę z rzutu rożnego wprost na głowę do Wardęskiego. W 78 minucie Ukrainiec powinien mieć na koncie dublet. Orlęta uratowały się jednak przed stratą piątego gola wybiciem z linii bramkowej.
Wynik nie uległ już zmianie i w ostatnim meczu ligowym w tym roku zamościanie znowu byli górą. W sumie zakończyli rok z dorobkiem 43 punktów (14 zwycięstw i jeden remis). Drugi w tabeli Lewart Lubartów jest gorszy o cztery „oczka”.
– Pierwsze trzy minuty meczu można nazwać trudnymi. Dzięki nim znaleźliśmy jednak nasze miejsce na boisku. Dopasowaliśmy się podejściem do atmosfery na stadionie. Trzeba to podkreślić, że była świetna. Bardzo przyjemnie było walczyć o punkty przy takim dopingu. Co do meczu, to na pewno szybko strzelone dwie bramki pozwoliły nam w pełni kontrolować spotkanie. Przeciwnik niewiele sam wykreował, a dzięki wygranej potwierdziliśmy naszą dominację w tej lidze – ocenia Łukasz Gieresz, trener Hetmana.
Hetman Zamość – Orlęta Spomlek Radzyń Podlaski 4:0 (3:0)
Bramki: Yampol (4), Myszka (12), Sikora (37), Wardęski (72).
Hetman: Kot – Serdiuk, D. Dobromilski (78 Zieliński), Myszka, Kosior (81 Koszel), Szczygieł, Wardęski (78 Wołoch), Eze (76 Tomasiak), Sikora (76 Gierała), Yampol, Skiba (81 Ibanez).
Orlęta: Nowak – Gęca (46 Grochowski), Pendel, Miszta, J. Rycaj (74 Wiewiórka), Warda, Obroślak, Sawicki (74 Siudaj), K. Rycaj (46 D. Rycaj), Morenkov, Cudowski (74 Olszewski).
