W czwartek o godz. 14 Lech Poznań rozegra drugi mecz w eliminacjach Ligi Europy. Wygrana 2:0 w pierwszym spotkaniu z Żetysu Tałdykorgan to dobra zaliczka przed rewanżem w Kazachstanie.
Działacze poznańskiego klubu starali się jak najbardziej ograniczyć trudy podróży oraz aklimatyzację swoim piłkarzom i wynajęli czarter, którym cała ekipa Lecha już w środę przyleciała do Azji. Zwiększyło to koszty eskapady do 200 tys. euro, ale w razie niespodziewanej porażki, zawodnicy nie będą mogli przynajmniej zarzucić szefom, że ci nie zrobili wszystkiego, co mogli, żeby ułatwić im rywalizację.
Lech przystąpi do spotkania z Kazachami bez kontuzjowanego Łukasza Trałki i Siergieja Kriwca, który na początku tygodnia przeszedł za 500 tys. euro do chińskiego Jaingu Sainty. Białorusin nie imponował ostatnio formą, ale był szykowany na następcę Semira Stilicia w roli kreatora gry poznańskiego zespołu.
Jego odejście to znak, że trener Mariusz Rumak, który w poniedziałek podpisał nowy, 3-letni kontrakt z Lechem, będzie chciał przestawić zespół na swoje ulubione ustawienie 4-4-2. Żeby grać tym systemem potrzebuje jednak klasowych napastników. W tej chwili do dyspozycji ma tylko Vojo Ubiparipa i Bartosza Ślusarskiego, dlatego w czwartek "Kolejorz” zacznie najprawdopodobniej dobrze znanym 4-5-1 z Aleksandarem Tonewem w roli rozgrywającego.
Lech jest faworytem czwartkowego meczu, ale nie może zlekceważyć rywali, bo ci już w Poznaniu pokazali, że potrafią grać w piłkę, kilka razy stwarzając zagrożenie pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego. Ważny jest nie tylko sam awans, ale też kolejna wygrana, która da cenne punkty do rankingu krajowego i poprawi sytuację polskiej ligi w Europie.
Transmisję ze spotkania przeprowadzi kazachska telewizja El Arna. Polscy odbiorcy mogą oglądać ją za pośrednictwem satelity Intelsat 904 i w internecie.
Zwycięzca dwumeczu w drugiej rundzie eliminacji zagra z azerskim Chazarem Lenkoran, który we wtorek pokonał na wyjeździe Nomme Kaliu z Estonii 2:0.