Gdyby łęcznianie zagrali we wcześniejszych meczach tak jak z Górnikiem Zabrze, to raczej teraz nie musieliby martwić się degradacją. W sobotę, już po wodzą Mirosława Jabłońskiego, "zielono-czarni” pokazali dobry futbol, wielkie zaangażowanie, stwarzali duże zagrożenie w polu karnym rywali. I jeśli to się nie zmieni w końcówce sezonu, będą mieli spore szanse, aby uratować I ligę.
Zespół Mirosława Jabłońskiego ruszył do odrabiania strat i mógł za to drogo zapłacić, bo Bonin, najlepszy w ekipie rywali, znowu był w sytuacji sam na sam. Na szczęście minimalnie chybił. "Zielono-czarni” nacierali nadal i w 35 min dwa razy szczęścia próbował Janusz Surdykowski.
Taka gra, poparta ogromną ambicją, musiała podobać się ludziom na trybunach, którzy zaczęli nagradzać ją dawno nie słyszanymi w Łęcznej oklaskami. Pięć minut później był już aplauz, kiedy po dośrodkowaniu Radosława Bartoszewicza Adam Danch wpakował piłkę do własnej siatki.
W 51 min ponownie dał znać o sobie Bonin, ale w pojedynku z Wierzchowskim, górą był bramkarz. Duży wpływ na dalszy przebieg meczu miało zachowanie Dawida Gajewskiego, który w odstępie trzydziestu sekund otrzymał dwie żółte kartki. – Jest młody i nauka kosztuje. Chciałem go zdjąć po pierwszej żółtej kartce, jednak nie zdążyłem. Był szybszy – stwierdził trener Ślązaków Adam Nawałka.
Od tej pory napór łęcznian przybrał jeszcze na sile, choć czasem ich poczynania były chaotyczne. Swoje robił też sędzia, wybijający gospodarzy z uderzenia. W dodatku w 63 min nie odgwizdał faulu Dancha na Sławomirze Nazaruka, w polu karnym.
Mimo to nasi piłkarze mogli zwyciężyć, a bliscy powodzenia byli Nazaruk i Rafał Niżnik.
Górnik Łęczna – Górnik Zabrze 1:1 (1:1)
0:1 – Bonin (11), 1:1 – Danch (40 samob.)
SKŁADY
Górnik Łęczna: Wierzchowski – P. Bronowicki (26 Nazaruk), Benevente, Bartkowiak, Kazimierczak – Oziemczuk (5 G. Bronowicki), Bartoszewicz (83 Stefaniuk), Nikitović, Niżnik, Nakoulma – Surdykowski.
Górnik Zabrze: Nowak – Danch, Banaś, Pazdan, Magiera – Bonin, Strąk, Cebula (77 Szczot), Gajewski – Świątek (65 Pitry), Zahorski (65 Przybylski).
Żółte kartki: Bartoszewicz, Nikitović, Niżnik – Cebula, Gajewski. Czerwona kartka: Gajewski (55, za dwie żółte). Sędziował: Radosław Trochimiuk (Ciechanów). Widzów: 2500.
Bonin: Wynik do przyjęcia
• Ale dzięki temu w Łęcznej kibice mogli zobaczyć ciekawe spotkanie.
– Może i tak. Szkoda, że na początku drugiej połowy dostaliśmy czerwoną kartkę, bo później musieliśmy się bronić. Jeśli nie można wygrać, to przynajmniej trzeba zremisować.
• Czy jesteście zadowoleni z remisu?
– Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności drugiej części, to ten wynik jest do przyjęcia. Przyjechaliśmy tutaj po trzy punkty, jednak ten jeden również będzie liczył się w ostatecznym rozrachunku.
• Na pewno analizowaliście poprzednie mecze łęcznian, które były dużo słabsze w ich wykonaniu. Spodziewaliście się, że przeciwko wam wyjdzie całkiem "inny” zespół.
– Przyszedł nowy trener, więc to już miało jakieś znaczenie. A poza tym, tak się składa, że na Górnika Zabrze wszystkie drużyny nagle grają fajnie w piłkę. My się spodziewamy, że w każdym meczu będzie nam ciężko. Ale gdybym poprawił wynik drugim golem, byłoby już znacznie spokojniej.
Nikitović: Każdy mecz jak finał
– Może przed pierwszym gwizdkiem ten wynik wzięlibyśmy nawet w ciemno. Potem Górnik Zabrze miał idealną sytuację na 2:0 i mogło być już po meczu. Ale kiedy doprowadziliśmy do remisu i mieliśmy jeszcze przewagę jednego zawodnika, to była szansa na komplet punktów. Niestety, nie umieliśmy tego wykorzystać. Szkoda, że w drugiej połowie zaczęliśmy grać chaotycznie, długimi piłkami. Trzeba było grać po ziemi, co podpowiadał nam trener. Nie wiem czy to był strach przed wygraną, czy po prostu brak umiejętności. Myślę, że to był nasz najlepszy mecz w Łęcznej w tym sezonie. Pokazaliśmy, podobnie jak rywale, kawałek fajnej gry. Włożyliśmy w to spotkanie dużo serca. Dlatego z jednej strony może być zadowolenie, a z drugiej niedosyt.
• Ten remis przywraca nadzieję?
– Jesteśmy świadomi, że do końca pozostało jeszcze sześć kolejek i dla nas każdy mecz jest jak finał. Musimy zrobić jak najwięcej punktów, aby utrzymać się w lidze. Mamy jasny przekaz od prezesa Krzysztofa Dmoszyńskiego, że jeśli spadniemy z ligi, to będzie równoznaczne z końcem piłki w Łęcznej. A nie chcemy tego, chcemy, żeby ten klub nadal się rozwijał, a nawet gościł kluby ekstraklasy.
• W ciągu kilku dni przeszliście dużą metamorfozę. We wcześniejszych meczach prezentowaliście się dużo słabiej.
– Metamorfoza byłaby prawdziwa, gdybyśmy wygrali ten mecz. Ale na pewno zagraliśmy lepiej, niż trzy wcześniejsze spotkania. Nie wiem, dlaczego w tamtych występach zabrakło nam charakteru i walki. Z Zabrzem walczyliśmy do upadłego, każdy jeden z nas. To jest najważniejsze w tej lidze.
• Byliście też lepsi pod bramką przeciwnika.
– No tak, to był wcześniej nasz mankament. W poprzednich trzech meczach praktycznie nie stworzyliśmy sytuacji strzeleckich, a teraz mieliśmy przed przerwą i w drugiej połowie, sporo strzałów i dośrodkowań. Mogliśmy zwyciężyć, ale nie można tego długo rozpamiętywać. Już w środę gramy w Kluczborku i trzeba wszystko zrobić, aby przywieźć trzy punkty.
• Wyniki z innych stadionów nie deprymowały was. W piątek wygrał Kluczbork, a spiker poinformował w trakcie meczu, że również Wisła Płock.
– Nie możemy patrzeć na innych, tylko skupić się na sobie. Za nas nikt nie zrobi punktów. Teraz przed nami trzy wyjazdowe mecze, do zespołów również walczących o utrzymanie. Te spotkania będą miały duży wpływ na to, kto zostanie zdegradowany.
• Ile punktów da utrzymanie?
– Myślę, że czterdzieści. Czyli brakuje nam jeszcze ośmiu.