W kolejnym meczu na wyjeździe Górnik był lepszy i znowu przegrał. – Za popisy artystyczne punktów nie dostaniemy – skomentował porażkę z Podbeskidziem Jurij Szatałow
Łęcznianie tylko na początku zostali postraszeni przez „Górali”, kiedy Sergiusz Prusak znalazł się w opałach po strzałach Krzysztofa Chrapka i Pavola Stano. Przyjezdni szybko jednak opanowali sytuację i zaczęli wyraźnie przeważać na boisku. Grali z polotem, widowiskowo, utrzymywali się przy piłce i łatwo przedostawali pod bramkę gospodarzy.
Niestety brakowało im skutecznego wykończenia, bądź precyzji ostatniego podania. Dwie doskonałe okazje zaprzepaścił Shpetim Hasani, który najpierw łatwo oszukał obrońcę, a za drugim razem trafił w boczną siatkę po niesamowitym zagraniu Grzegorza Bonina. Bliski szczęścia był także Patrik Mraz, który kopnął tuż obok słupka.
Górnik dominował w statystykach, robił dobre wrażenie, ale wymiernych korzyści to nie przynosiło. Podbeskidzie było znacznie oszczędniejsze, lecz nieporównywalnie efektywniejsze.
Bo Leszek Ojrzyński zaimponował trenerskim nosem. Po przerwie na boisku pojawił się Robert Demjan, a w 66 min jeszcze Adam Pazio. I to akcja tych dwóch zawodników zmieniła bezbramkowy wynik. Pazio dośrodkował z lewej strony, a Demjan wyprzedził Lukasa Bielaka i strzałem głową nie dał szans Prusakowi. To było pierwsze uderzenie miejscowych w światło bramki!
Górnik nie miał już nic do stracenia, mógł zdobyć punkty, ale również dobrze przegrać wyżej. W Podbeskidziu bliscy powodzenia byli Stano i Piotr Malinowski, a w ekipie przyjezdnych dogodnych szans nie wykorzystali Bonin oraz Maciej Szmatiuk, który nie trafił z bliska w piłkę.
– Na pewno plan jaki zakładaliśmy pod względem taktycznym został wykonany, ale za popisy artystyczne punktów nie dostaniemy. Dopadła nas choroba nieskuteczności na wyjazdach i nie chce opuścić. Mieliśmy dwa razy sytuację sam na sam, nie licząc już innych okazji. Jeśli w meczu wyjazdowym się tego nie wykorzystuje to trudno liczyć na jakieś punkty. Musimy mocno się zastanowić w jaki sposób zdobywać punkty – powiedział na klubowej stronie bielszczan Jurij Szatałow.
– W końcówce serce mogło stanąć. Mogliśmy strzelić drugą bramkę i wtedy mecz byłby skończony, jednak nie strzeliliśmy i trzeba było cały czas drżeć o wynik. Ale o tym nikt nie będzie pamiętał w jakich okolicznościach wygraliśmy, te trzy punkty już nam zostaną. Przynajmniej do podziału punktów, bo wtedy zostanie z nich połowa. Rywale mieli swoje sytuacje, lecz na całe szczęście albo obrońcy, albo bramkarz wykazywali się refleksem. Wiadomo, że ostatnio nam się nie wiodło, ale wróciliśmy, daj Boże, na dobre tory – stwierdził z kolei Leszek Ojrzyński.
Ścisk w tabeli panuje ogromny, lecz to Podbeskidzie uciekło właśnie nad kreskę, a Górnik „zagrzebał” w dolnej połówce.