(TOMASZ GAWAŁKIEWICZ/GAZETA LUBUSKA)
Polscy piłkarze zachowali szanse bezpośredniego awansu z pierwszego miejsca w grupie. Muszą jednak pokonać Ukrainę i Anglię, a także liczyć na piątkowy remis tej drugiej z Czarnogórą.
Sytuacja w grupie H jest skomplikowana, a w walce o awans liczą się aż cztery drużyny. Co ciekawe, dotychczas żadna z nich nie wygrała w bezpośrednim meczu u siebie.
Anglicy zagrają jeszcze z ekipą Czarnogóry i najkorzystniejszym dla Polaków byłby remis. Taki wynik (1:1) padł w marcowym spotkaniu obu drużyn w Podgoricy.
Podopieczni Roya Hodgsona mieliby wówczas na koncie 17 punktów, zaś Czarnogóra – zakładając jej wygraną w ostatniej serii meczów z przedostatnią Mołdawią – 19.
W tej sytuacji liczyłby się w pierwszej kolejności łączny bilans bramek, co powinno być atutem biało-czerwonych. Dwie kolejki przed końcem zmagań polski zespół ma plus 9 (18-9), a drużyna z Bałkanów plus 7 (15-8).
Ukraina, zakładając porażkę z biało-czerwonymi w Charkowie, może zakończyć eliminacje z 18 punktami (gra jeszcze na wyjeździe z San Marino). Przy takim scenariuszu zajmie trzecią pozycję, za Polską (19 pkt), Czarnogórą (19), a przed Anglią (17).
Dwie wygrane Polaków mogą również oznaczać drugie miejsce i prawdopodobnie grę w listopadowych barażach. Stanie się tak, jeżeli Anglia pokona w Londynie Czarnogórę.
Wtedy na zakończenie kwalifikacji biało-czerwoni i zespół trenera Hodgsona będą mieć po 19 pkt i o kolejności decydować będzie różnica bramek.
Obecnie Anglicy mają plus 22, czyli praktycznie jest wykluczone, nawet przy dwóch wygranych Polaków, żeby na koniec zmagań piłkarze Fornalika byli pod tym względem lepsi.
Podobnie wyglądać będzie sytuacja biało-czerwonych, jeżeli Anglia przegra z Czarnogórą, która po ewentualnym zwycięstwie nad Mołdawią zajęłaby pierwsze miejsce w grupie. W takiej sytuacji czołówka na koniec wyglądałaby następująco – Czarnogóra (21 pkt), Polska (19), Ukraina (18), Anglia (16).