Azoty Puławy rozegrają w sobotę o godzinie 18 rewanż z Metaloplastyką Sabac w III rundzie Challenge Cup
Masłowski w jednej z akcji zderzył się z bramkarzem Metaloplastyki i teraz zastrzykami leczy krwiaka przy kręgosłupie. Prce narzeka na skręcony staw skokowy. Natomiast Przybylskiemu przeszkadza w zajęciach stłuczenie, którego doznał jeszcze w spotkaniu ligowym we Wrocławiu ze Śląskiem. Wszyscy w tym tygodniu nie trenowali.
- Największe szanse na grę ma Rafał - mówi Piotr Masłowski. - Ze mną może być gorzej. Bolą mnie plecy i nie mogę oddawać rzutów. Będę się jednak bardzo starał, aby pokonać ból i pomóc kolegom w awansie do kolejnej rundy.
To zadanie nie będzie wcale łatwe, mimo zaliczki z pierwszego spotkania. - Przez cały tydzień trener Ryszard Skutnik uczulał nas przed tym, abyśmy nie myśleli, że jesteśmy już zwycięzcami dwumeczu z Metaloplastyką - mówi Paweł Kowalik, który po meczu w Serbii zebrał bardzo pochlebne opinie za grę na prawym skrzydle.
- Rywale są silniejsi fizycznie, dlatego położyliśmy nacisk na doskonalenie gry z kontry. Będziemy chcieli zabiegać Metaloplastykę.
W związku z kłopotami kadrowymi szkoleniowiec Azotów będzie musiał znaleźć wyjście z trudnej sytuacji. W tej chwili do dyspozycji trenera jest tylko dwóch nominalnych rozgrywających: Kosta Savić i Marko Tarabochia. Wszystko wskazuje więc na to, że doświadczony opiekun puławskiej siódemki przesunie na środek rozegrania Przemysława Krajewskiego, występującego na lewym skrzydle. Takie ustawienie, zresztą dobrze funkcjonujące, widzieliśmy już na parkiecie w Serbii.
Kibice, którzy przyjdą w sobotę dopingować swój zespół obejrzą ciekawe i emocjonujące spotkanie. - Metaloplastyka na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i w Puławach będzie walczyć o zwycięstwo - twierdzi Krajewski.
W pierwszym meczu w Serbii Azoty wygrały 26:20. Wygrana lub remis gospodarzy da im awans. Puławianom do występu w kolejnej rundzie wystarczy nawet porażka różnicą sześciu bramek, pod warunkiem, że Metaloplastyka rzuci najwyżej 25 goli.