Rozmowa z Agnieszką Kowalską, piłkarką MKS Selgros Lublin.
- Jak zdrowie? Wróci pani do gry już w sobotnim meczu (początek o godz. 15.30 – red) z Pogonią Baltica Szczecin?
– Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Trenuję już normalnie, po kontuzji nie ma śladu i mam nadzieję, że będę mogła pomóc dziewczynom w Szczecinie. Oczywiście, muszę podejść do tego powrotu ostrożnie, bo pauzowałam około miesiąca.
- W tym sezonie dobrze radzicie sobie z Pogonią. W rundzie zasadniczej były dwa zwycięstwa: 25:21 i 24:19...
– Nie można jednak zapominać, że rywalki nadal dysponują bardzo mocną drużyną i czeka nas trudna przeprawa. Trzeba być maksymalnie zmobilizowanym przez całe spotkanie, bo w tej fazie sezonu każdy mecz i każdy zdobyty lub stracony punkt może się okazać decydujący.
- Jak ocenia pani zmianę w systemie rozgrywek?
– Odpowiem dopiero na koniec sezonu (śmiech). Na razie trudno powiedzieć. Na pewno to coś nowego. Punkty trzeba zbierać w każdym spotkaniu i nie można sobie pozwolić na wpadkę. Nadal mamy dużą szansę na zdobycie mistrzostwa i nie ma co ukrywać, że to jest nasz cel.
- Przełamanie przyszło chyba w idealnym momencie, bo przed tygodniem udało się wygrać arcyważny mecz w Koszalinie...
– Na pewno tak. Ostatnio nie wszystko układało się po naszej myśli. Z jednej strony udało się wywalczyć dwa „oczka”, a z drugiej wreszcie się odblokować po słabszym okresie. Mamy nadzieję, że te najgorsze występy już za nami. Może to też dobrze, że mały kryzys przyszedł akurat w takim momencie? Dobrze rozpoczęłyśmy rundę finałową i jesteśmy bojowo nastawione do następnych spotkań.
- Kolejnym powodem do optymizmu jest też powrót do gry kontuzjowanych zawodniczek...
– Na pewno tak. Ja bardzo się cieszę, że wreszcie będę mogła zagrać. Dodatkowo wszystko wskazuje na to, że Iwona Niedźwiedź też będzie już mogła pomóc nam w Szczecinie. Myślę, że jej występ jest pewny tak na 90 procent. Nie ma co ukrywać, że na te decydujące spotkania dłuższa ławka bardzo się nam przyda. Im więcej nas, tym lepiej (śmiech).