Rozmowa z Mateuszem Seroką, prawoskrzydłowym Azotów Puławy wybranym do siódemki sezonu 2019/2020 puławskiego zespołu
- W 24 meczach zdobył pan 60 goli. Taki wynik pozwolił panu trafić do siódemki sezonu….
– Jestem mile zaskoczony. Wyboru dokonali kibice. Werdykt jest potwierdzeniem faktu, który z zawodników jest też bardziej lubiany przez fanów piłki ręcznej w naszym mieście. Oddano na mnie 106 głosów, pokonałem konkurentów: Andrija Akimenkę i Michała Skwierawskiego. Wygrałem i cieszę się z tego.
- W pierwszym sezonie w Azotach, przed dwoma laty, w 28 meczach zdobył pan 106 bramek. To dawało średnią 3,78 trafienia na mecz. Tegoroczna średnia to 2,5 gola. Można było osiągnąć lepszy wynik?
– Przyznam, że nie jestem zbytnio zadowolony z mojego dorobku w zakończonych rozgrywkach. Nie zawsze wychodziło tak jak chciałem. Nie do końca były też sytuacje do rzutów. Najważniejsze jest jednak to, że wygrywaliśmy mecze. Od drugiej części sezonu zaczęliśmy grać coraz lepiej i aż szkoda, że rozgrywki zostały przedwcześnie zakończone. Czwarte miejsce nie do końca nas zadowala.
- Pojawienie się na prawym skrzydle Ukraińca Andrija Akimenki to dla pana konkurencja? Rywalizacja między wami zapowiada się bardzo ciekawie...
– Jesteśmy dwoma różnymi zawodnikami, prezentujemy inne style gry. Na pewno będziemy się uzupełniać. Robiliśmy to już przez prawie dwa miesiące, kiedy w styczniu Andrij przyszedł do naszego zespołu. Nie wyobrażam sobie abyśmy się kłócili z powodu tego, że któryś z nas gra więcej, a któryś mniej. Zdrowa rywalizacja o miejsce w składzie będzie z pożytkiem dla drużyny.
- Nie tak jak do tej pory w czerwcu, ale już z początkiem maja rozpoczęliście okres urlopów. W obecnej sytuacji pandemii to będzie dla was ciężki czas?
– Począwszy od ostatniego meczu w lidze 11 marca z Vive Kielce, już przy pustych trybunach, rozpoczął się dla nas sportowców trudny czas. Dzień później mieliśmy jeszcze wspólny trening, a później już hala została zamknięta i ćwiczyliśmy sami w domach. Do końca marca i przez cały kwiecień robiliśmy dwa treningi: jeden biegowy w terenie, tam gdzie każdy mógł, a drugi ogólnorozwojowy, w mieszkaniu, na balkonie. Musimy dbać o siebie. W maju, mimo że będziemy na urlopach, też będziemy mieć zadania do wykonania – lada dzień trenerzy mają nam wysłać zestawy ćwiczeń.
- Kilka dni temu powstał zespół doradców medycznych w sprawie koronawirusa w PGNiG Superlidze, który ma pomóc klubom w powrocie do trenowania i rozpoczęcia sezonu…
– To odpowiedzialne zadanie. W naszej dyscyplinie treningi odbywają się w halach, w zajęciach uczestniczy średnio 20 zawodników. To poważne wyzwanie. Nie ukrywamy, że już tęsknimy za wspólnymi treningami i grą. Fajnie byłoby jak najszybciej zacząć pracę, choćby w małych grupach. Jeśli piłkarska ekstraklasa przejdzie pomyślnie wszelkie przeszkody na drodze do wznowienia rozgrywek i zespoły powrócą do gry już 29 maja, to myślę, że także piłce ręcznej uda się powrócić do hal. Miejmy nadzieję, że już we wrześniu rozpoczniemy nowy sezon.