

Wygrana na inaugurację, a w czterech kolejnych meczach: dwa remisy i dwie porażki. Motor w sobotę nie przerwał kiepskiej passy, bo zasłużenie przegrał z Koroną 0:2

Piłkarze trenera Mateusza Stolarskiego znowu obiecująco rozpoczęli zawody. Częściej utrzymywali się przy piłce, potrafili się też znaleźć w polu karnym rywali. Niestety, podobnie, jak w meczu z Piastem brakowało konkretów. W całym meczu oddali tylko dwa celne strzały.
Korona czekała na swoje szanse i kiedy te się pojawiły, to Ivan Brkić musiał ratować skórę kolegom. Po raz pierwszy w dziesiątej minucie. Nono zagrał prostopadle w pole karne do Dawida Błanika, a ten z ostrego kąta uderzył w bramkarza. Jakub Budnicki nie trafił czysto w piłkę i skutecznej dobitki też nie było. Tuż po kwadransie z dystansu próbowali: Błanik i Martin Remacle, ale w obu przypadkach bez zarzutu spisał się golkiper Motoru.
W 18 minucie powinno być 1:0. Próbkę swoich możliwości pokazał Wiktor Długosz, który pognał na bramkę rywali, a na koniec łatwo minął Herve Matthysa i uderzył „zewniakiem” centymetry obok słupka. Później mecz się wyrównał, a w końcówce pierwszej odsłony w końcu pojawiła się okazja dla ekipy z Lublina.
Ivo Rodrigues zagrał prostopadle w szesnastkę, Bradly van Hoeven sprytnie wystawił futbolówkę piętą do Karola Czubaka, a ten uderzył prosto w bramkarza.
Do przerwy goli nie było, ale drugą część znowu nieźle rozpoczęli przyjezdni. Filip Luberecki dośrodkował na głowę do Czubaka, a ten zaliczył drugi i ostatni celny strzał swojej drużyny w sobotni wieczór. A minęło około... 40 sekund gry po przerwie.
W 50 minucie Korona otworzyła wynik po świetnej akcji prawym skrzydłem. Piłkę na dalszy słupek dostał Konrad Matuszewski, który po chwili kapitalnie uderzył z prawą nogą po dalszym rogu. Piłka odbiła się od słupka i wylądowała w siatce. Po godzinie gry żółto-biało-niebiescy znaleźli się już w bardzo trudnej sytuacji. Długosz najpierw odebrał piłkę Lubereckiemu, a później świetnie zagrał do przodu na Antonina. Wydawało się, że Bright Ede bez problemów wybije futbolówkę. Niestety, popełnił błąd, dzięki któremu Hiszpan z 16 metrów uderzył precyzyjnie, tuż przy słupku na 2:0.
W kolejnych fragmentach przyjezdni nie potrafili na poważnie zagrozić bramce kielczan. Coś pod bramką Xaviera Dziekońskiego zaczęło się dziać dopiero w samej końcówce. W 87 minucie nadzieje na korzystny wynik mógł przywrócić van Hoeven. Po dalekim wyrzucie z autu głową dobrze piłkę zgrali: Matthys, Mathieu Scalet, ale Holender tuż zza piątki huknął wysoko nad poprzeczką. Na koniec zablokowani zostali: Scalet oraz Sergi Samper i Motor musiał się pogodzić z porażką 0:2.
W następny weekend ekipa z Lublina znowu zagra w gościach. Tym razem zmierzy się w Zabrzu z Górnikiem (sobota, 30 sierpnia, godz. 20.15).
Korona Kielce – Motor Lublin 2:0 (0:0)
Bramki: Matuszewski (50), Antonin (60).
Korona: Dziekoński – Budnicki (46 Smolarczyk), Soteriou, Pięczek, Długosz, Remacle, Nono (88 Niski), Matuszewski (70 Resta), Svetlin (81 Strzeboński), Antonin (70 Nikolov), Błanik.
Motor: Brkić – Stolarski (73 Wójcik), Matthys, Ede, Luberecki, Łabojko (46 Samper), Wolski, Rodrigues (73 Scalet), Król (59 Ndiaye), Czubak (73 Dadashov), van Hoeven.
Żółte kartki: Budnicki, Svetlin, Długosz, Nikolov – Rodrigues, Łabojko, Samper, Ede, Scalet.
Sędziował: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 13039.
