Piotr P., pseudokibic z Lublina, oskarżony o usiłowanie zabójstwa kierowcy Bolta, miał usłyszeć dzisiaj wyrok w Sądzie Okręgowym w Lublinie. Jednak nie został on ogłoszony, bo jeden z ławników nie dotarł na rozprawę
W składzie sędziowskim, orzekającym w sprawie, w której za popełnione czyny grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności, powinno być pięć osób – dwóch sędziów i trzech ławników. W środę ten skład był niepełny. Na nic zdało się oczekiwanie i telefony – ławnik nie dotarł na wyznaczoną wcześniej w sądzie rozprawę. Nie wiadomo, co się z nim stało.
– Mogę potwierdzić, że doszło do takiej sytuacji. Nie udało nam się skontaktować z ławnikiem – mówi Dziennikowi Barbara Markowska, przewodnicząca IV Wydziału Karnego w Sądzie Okręgowym w Lublinie.
Jak dodaje, jeśli nie był to przypadek losowy, uzasadniony, to wobec ławnika zostaną wyciągnięte konsekwencje. W takiej sytuacji zostanie zmieniony skład sędziowski, a sprawa będzie toczyła się przed sądem od początku.
Przypomnijmy, że na Piotrze P. ciąży zarzut usiłowania zabójstwa. Odpowie również za groźby kierowane pod adresem kierowcy, przywłaszczenie samochodu, jazdę po pijanemu i znieważanie policjantów.
Do zdarzenia doszło w maju ubiegłego roku przy ul. Organowej w Lublinie. 29-latek zaczepił tam dwie kobiety i namówił je, by zamówiły dla niego Bolta. Potem pojechał razem z nimi do centrum miasta, gdzie miał szukać zgubionej tablicy rejestracyjnej.
Kierowca pojawił się na miejscu i zabrał trójkę pasażerów. Jechał w wyznaczone miejsce, posiłkując się nawigacją. Piotr P. zwracał mu uwagę, że może wybrać szybszą drogę. Mężczyzna wyjaśnił wówczas, że nie jest z Lublina i nie zna dokładnie topografii miasta. Według ustaleń śledczych, 29-latek zrobił się wtedy agresywny. Kazał kierowcy „wyp..ać do swojej wioski”, krzyczał, że „Motor to jego drużyna”. Kierowca zmienił więc trasę. Kiedy dojechał na Krakowskie Przedmieście, Piotr P. zabrał z ulicy pogniecioną tablicę i kazał się odwieźć na ul. Organową.
Kierowca się zgodził, a po dotarciu na miejsce chciał się rozliczyć z mężczyzną za kurs. Z aktu oskarżenia wynika, że Piotr P. uderzył go wtedy pięścią w głowę. Pasażerki próbowały odciągnąć napastnika, ale bezskutecznie i po chwili uciekły z samochodu. 29-latek zrobił się wtedy jeszcze bardziej agresywny. Bił kierowcę tak mocno, że złamał mu szczękę. Wreszcie zacisnął ręce na jego szyi, zaparł się o fotel i zaczął go dusić.
Kierowca wyswobodził się z uścisku i poprosił o pomoc świadka zdarzenia, który wezwał policję, a sam uciekł do jednej z klatek schodowych. W tym czasie Piotr P. zabrał jego skodę i próbował go ścigać po okolicznych ulicach. Po przejechaniu kilku kilometrów wrócił na ul. Organową. Tam został zatrzymany przez policjantów. Miał promil alkoholu w organizmie. Podczas interwencji obrażał mundurowych.
Pobity kierowca trafił do szpitala na badania. Piotr P. skończył w areszcie. Podczas późniejszego przesłuchania nie przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień. Agresor był już karany za przestępstwa narkotykowe. Za usiłowanie zabójstwa grozi nawet dożywocie.